piątek, marca 06, 2020

In a cup of ...


green tea.
Location: Ruby Ellen's Tea Room, Marian House, Newry St, Liberties of Carlingford, Carlingford, Co. Louth.
Time: around 2 p.m.

***
A skoro tak siedzimy przy herbacie, taki mi przychodzi temat rozmowy do głowy (uprzedzając pytania - nie jest to mój aktualny problem): Jaki jest najlepszy sposób na znalezienie partnera/partnerki? Moi rodzice, na ten przykład, poznali się dzięki komunikacji międzymiastowej. W autobusie znaczy. Ja z moim PM (Pierwszym Mężem) prowadziliśmy blogi i to zapoczątkowało naszą znajomość. Jak Wam udało się znaleźć drugą połówkę? Lub ... może macie jakieś świetne opracowanie tego problemu wypraktykowane przez rodzinę i znajomych?

19 komentarzy:

  1. Mój syn poznał obecna żonę na zabawie andrzejkowej, ja skorzystałam ze znajomości koleżanki i jej chłopak przyprowadził kolegę...
    Znam parę, która poznała się przy grobach małżonków, sąsiadujących ze sobą, inni zaawansowani wiekiem poznali się na działkach pracowniczych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Twoich doświaczen wynika więc, że najważniejsze, aby wychodzić z domu :) A co w takim razie poradziłabyś osobie, która twierdzi, że jest nieśmiała?

      Bardzo podoba mi się wątek o parze poznającej się przy grobach małżonków. Wcale się nie śmieję - jest wspólny mianownik i okazja do rozpoczęcia rozmowy ...

      Usuń
    2. Sama byłam bardzo nieśmiała, więc wolałam wziąć sprawy w swoje ręce:-)
      Najtrudniejszy pierwszy krok, jak w piosence...

      Usuń
    3. Jeśli dobrze rozumiem, sama skorzystałaś z randki w ciemno 2+2 :)
      U mnie swatanie koleżeńskie wyszło słabo. On był kolegą z pracy męża koleżanki z mojej pracy :D Jedno spotkanie. Mnie wystarczyło, żeby powiedzieć "nie". Grunt to się nie zrażać. Pamiętam jak wracałam z tego spotkania biegnąc w deszczu i w myśli śmiejąc się z siebie na całe gardło ...

      Usuń
  2. Warunkiem wystarczającym jest, gdy obie strony się dogadają, że chcą być ze sobą, ale chyba taka wskazówka jest niezbyt pomocna.
    W związku z powyższym, coś o warunkach koniecznych:
    Nie da się nie przedstawić potencjalnym partnerkom/ partnerom ofertę, na początek pokazać, że istniejemy i jesteśmy dostępni. To może być aktywność w sieci, choć nie oszukiwałbym się, że może ona zastąpić osobiste poznanie i spędzenie czasu ze sobą. To prawda, poznaliśmy się w sieci, wiele o sobie dowiedzieliśmy się z tego, co pisaliśmy, ale przecież bez zobaczenia się na żywo, spędzenia ze sobą twarzą w twarz dość długiego czasu, nawet by nam do głowy nie przyszło nazywać się parą. Na etapie sieci nie byliśmy nawet przyjaciółmi, poznawaliśmy się dopiero, dokonywaliśmy autoprezentacji. Budowaliśmy ofertę. A więc: Jak zarabiamy na życie, jak spędzamy wolny czas, jakie mamy zainteresowania, poglądy, jak sobie radzimy z problemami... To wszystko ustalaliśmy, nawet nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że to robimy. Gdybym w swojej ofercie wystawił faceta pijącego, palącego, którego szczytową formą rozrywki jest grill lub wieczór przed telewizorem, to raczej bym Ci do gustu nie przypadł. Trwale bezrobotny też by Ci chyba nie podszedł. Zresztą w drugą stronę też to działa. Mnie również nie skusiłaby oferta pogrążonej w nałogach, sfoszonej mentalnej nastolatki. Kolejnym zatem z warunków koniecznych, jest praca nad sobą samym, by oferta była nieco szersza, niż "uważam że jestem fajny i należy mi się fajna laska/ uważam że jestem fajna i należy mi się fajne ciacho". W skład oferty wizerunkowej oprócz zajęć zarobkowych, hobby, pasji, wchodzą też higiena osobista, dbałość o zdrowie, dbałość o wygląd. Potem dopiero można się zastanawiać nad innymi rzeczami, jak oferta wspólnego spędzania czasu (konkretnie, co chcecie razem robić). W znanym skeczu Kabaretu Moralnego Niepokoju, niejaki Bożydar oferował dziewoi zwiedzanie Muzeum Puszczy Noteckiej i białogłowa uciekając zdołała przecisnąć się przez lufcik w toalecie na drugim piętrze.
    OFERTA, OFERTA, JESZCZE RAZ OFERTA!!!! Potem prezencja, dostępność, realizacja....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy piszesz o OFERCIE przychodzi mi do głowy zawyżanie własnych oczekiwań w stosunku do tego, co sami mamy do zaproponowania. Otóż i pewna moja znajoma, nazwijmy ją Kazia, chce mieć za partnera oczytanego intelektualistę, choć jako żywo sama książek, poza koniecznymi do zrobienia mgr, nie czyta. Jaki to ma sens?

      A z rzeczy technicznych - poznaliśmy się w sieci, ale nie na portalu randkowym. Zresztą poznaliśmy się nie szukając partnera życiowego, tylko ciekawego tekstu do przeczytania. Nasze początki były więc pozbawione wątku tej specyficznej Autoprezentacji Z Elementami Oddzielania Najsłabszej Sztuki Od Stada :D Zupełnie nie interesowały nas nasze statusy związków, zamożność, wiek i skąd pochodzimy. Spotkaliśmy się dopiero, gdy oboje byliśmy gotowi. I choć nadal nie znałam wielu szczegółów z Twojego życia, z pewnością wiedziałam, że mamy podobny sposób myślenia o wielu sprawach. Bez deklaracji. Po prostu dość długo czytałam Twoje myśli przelane na ekran.

      Czy skusiłbyś się na związek ze mną, gdybyś po prostu przeczytał anons "Atrakcyjna, o romantycznej duszy, szuka kogoś na stałe"?

      Usuń
    2. Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałem anonse, a i to robiłem z ciekawości - nie odebrałem ich jako pomocnych w znalezieniu drugiej połówki, choć żeby oddać sprawiedliwość faktom, znamy kilka małżeństw zapoznanych na portalach randkowych.
      Dobrze kojarzysz, pisząc o ofercie, miałem na myśli "Randkowiczu, najpierw zastanów się, co TY możesz dać, zanim przedstawisz listę wymagań", bo jak się tego nie zrobi, to wychodzą z tego widowiskowe falstarty.

      Usuń
    3. Mnie w anonsach brakuje szczerości. Wszyscy są romantyczni i atrakcyjni. A mnie bardziej interesowałoby dlaczego, skoro są tacy świetni, nadal są sami.

      Jestem sam, ponieważ ...

      W moim przypadku pewnego razu anons powinien brzmieć "facet mnie rzucił, bo nie robiłam tego, co on chciał", w innym "rzuciłam faceta, bo spędzał czas przed telewizorem, w weekendy pił piwo, a resztę czasu marudził i psuł mi humor, bo jego ojciec też tak robił (czyli typ rodzinny)". Przyznasz, że to byłoby bardziej miarodajne. Wiemy, dokąd zmierzamy ...

      Usuń
  3. moja odpowiedź jest "zenowska", sprawdzona niejeden raz w (mojej) praktyce:
    NIE SZUKAĆ!...
    wpadłem na to już za małolackich czasów, gdy skonstatowałem, iż wszelkie chodzenie "na dupy", "na podryw", czy inne takie akcje zawsze się kończyły fiaskiem... i byłem wtedy wręcz zaskoczony wynikami swojej antystrategii, gdy ją wprowadziłem w życie...
    nieco już później doszedłem do etapu bardziej advanced /parę razy kiedyś coś o tym maiuknąłem na swoim blogu/:
    NA NIC SIĘ NIE NASTAWIAĆ, ani na związek, ani na jednorazową przygodę... po prostu być TU i TERAZ w konkretnej sytuacji, bawić się nią, gdy jest fajna, odpuścić, jeśli nie jest i zaczyna się robić wręcz niefajnie... ale to już dłuższa i szersza rozkminka, na razie mam tyle do powiedzenia...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka była moja rada dla kogoś kiedyś. To jak z szukaniem szczęścia, łatwo zamienia się w desperację, a potem w nerwicę - i jedno, i drugie mało atrakcyjne. Może ZAMIAST "szukać raczej "próbować" (mam w tej chwili na myśli dość licznie występujące osoby, które ktoś kiedyś, w antycznych czasach, zranił i w związku z tym one w teraźniejszości oficjalnie mają focha na wszystkio i wszystkich twierdząc, że to wyznacznik ... wrażliwości, ich oczywiście).

      Skoro nie szukałeś to jak/gdzie znalazłeś?

      Usuń
    2. jeśli to ma być rada, to dotyczy jedynie strategii, ale na poziomie taktyki to donator rady może sobie ją wsadzić w /wężykiem/ :)
      "próbować" jest okay... jest sytuacja, to jakoś się w niej jest i tak ma być, bo nie ma innej opcji... "wu-wei" /my favourite, sporo później się dowiedziałem, że to tak się nazywa/ nie polega na kompletnej bierności, przecież dupa sama z majtek nie wyskoczy...
      ...
      na pytanie końcowe /rozumiem, że chodzi o moją aktualną Lady, bo wcześniej różnie bywało/ odpowiem krótko: w necie... się jakoś wzięło i zgadało, a słowo ciałem się stało... i nie był to portal randkowy, bo akurat jakąś mam przeszkodę w umyśle na te portale, ale to nie znaczy, że nie są okay...

      Usuń
    3. Moja przyjaciółka poznała swoją połówkę na jakimś forum muzycznym. Zresztą krótko po zerwaniu z wcześniejszym obiektem swoich uczuć, muzykiem. Połówka muzykiem nie jest, za to od lat pasuje :) Tak jak o tym myślę, to mam mnóstwo znajomych par, które poznały się w sieci ...

      Nie deprecjonuję portali randkowych, raczej chodzi o to, że sama nie miałabym do tego cierpliwości. Uważam też, że to wymaga takiego samego szczęścia, jak poznawanie kogoś na żywo. Musi być traf, przypadek. Jest to jakaś opcja dla osób nieśmiałych, chociaż błędem jest oszukiwanie się, że bardziej wydajna ... trzeba się i tak przebić przez całe masy osób zbędnych nam do szczęścia.

      Usuń
    4. okay, mój poprzedni związek zaczął się także necie, w blogosferze, za to poprzedniejszy po prostu na ulicy... ale tak sobie myślę, wręcz jestem pewien, że oprócz opowiadania sobie o różnych przypadkach, swoich lub cudzych, nie ma jak centralnie odpowiedzieć na Twoje pytanie o najlepszy sposób na znalezienie partnera/ki... moja odpowiedź w pierwszym komentarzu to chyba maksimum konkretu do osiągnięcia... i wcale zresztą nie musi być dobra dla wszystkich, bo są tacy, którzy uparcie dłubią i w końcu się kogoś dodłubią...
      tak najogólniej, to już samo Twoje pytanie budzi moje wątpliwości, bo zakłada owo "szukanie", które ja odrzucam...

      Usuń
  4. Chyba nie ma reguły
    Co człowiek to historia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nad tym się zastanawiam, nad indywidualnymi historiami :)
      Jak to było u Ciebie?

      Usuń
    2. Dość banalnie
      Na studiach
      Pod koniec
      Pierwszy pocałunek w Tatrach
      Ach!
      Ale było romantycznie 🥰

      Usuń
    3. No tak - to jest też jedna z opcji, którą straszono jeszcze kilka lat do tyłu. Po co kobiety idą na studia? Żeby znaleźć męża. Czyli: wówczas nie znalazłaś - już nie znajdziesz ;)

      Usuń
  5. Różnie bywa.
    Ale ja nie pamiętam
    grzechów. ;-)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę NIE komentuj jako Anonim.
Nie toleruję spamu i wulgaryzmów. Komentarze są moderowane, więc take your time. Jeśli uporczywie piszesz nie na temat, w końcu zrobi Ci się przykro. Mam doktorat z rugowania trolli i jęczybuł
***

Please, DO NOT comment as Anonymous.
Talk sense. Spam messages and filthy language won't be tolerated. I have a PhD in silencing trolls & crybabies (summa cum laude)