Przeżywałam w styczniu wyprawę ratowniczą Urubko i Bieleckiego na Nanga Parbat, po Mackiewicza i Revol. Dzisiaj otrzymuję epilog:
Zdobycie dziewiątej najwyższej góry północno-zachodnią ścianą Diamir jest faktem.
Dokonali tego Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol, 25 stycznia tego roku, chwilę po zachodzie słońca. Mackiewicz nie był już w stanie zejść.
***
Dwa dni wolne, słoneczko świeci przez okno,
Kraciasty odpoczywa po długiej podróży zakończonej nad ranem.
Zaraz zaparzę w nowym, mosiężnym imbryczku czarną herbatę.
Już już chcę pisać Wam "dobrego dnia"
(skoro siedzę w szlafroku to musi być wcześnie), gdy zauważam, że jest po południu ... 😺
gdzieś mi w necie przemknęło, że Mackiewicz wziął jakieś tabletki...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, kurcze, podano coś oczywistego jako newsa w headlinach. Coraz bardziej drażnią mnie te słabe, pseudodziennikarskie sztuczki. Faktycznie, wziął deksametazon, lek przeciw skutkom choroby wysokościowej. A napisano to tak, że ja w pierwszym momencie myślałam, że wziął tabletki i przez to umarł, że to był jakiś narkotyk. Tymczasem najważniejszy news jest taki, że oficjalnie potwierdzono zdobycie szczytu :)
UsuńJeden z sukcesów Kukuczki tez potwierdzono po czasie dopiero...
OdpowiedzUsuńJesienią dni szlafrokowe mogą przeciągnąć się do późna, a co, kto Ci zabroni ?
Prawda, podobnie jak mogą się szybko zacząć. Gdy mieszkałam w Polsce to około listopada, po pracy czyli po godzinie czwartej, brałam prysznic i zawijałam się w kokonik. Dopiero po siódmej wieczorem zabierałam się z nową energią do pożytecznych zajęć. Ale też bez przesady :)
UsuńNo tak, żeby nam słoneczko ładnie świeciło jak najdłużej a jesień ładniejsze oblicze pokazywała.
OdpowiedzUsuńNiestety tu, gdzie mieszkam, słoneczko nierychliwe. Akurat jeden dzień słoneczny przespaliśmy trochę, a teraz ma wiać i padać kilka następnych dni :)
UsuńTo ja chyba strasznie zła kobieta jestem.
OdpowiedzUsuńPrzyjmuję ten samoopis, ale jestem ciekawa uzasadnienia :)
UsuńBo nie przeżywałam żadnej akcji ratunkowej. Pomijając fakt, że w ogóle nie wiedziałam o takiej, to nigdy nie jest mi żal ludzi, którzy nie wiadomo, po jaką cholerę pchają się w dziwne miejsca lub czynności (od "wspinaczkowców" po żużlowców). Wiem, że w dobrym tonie byłoby się nad nimi użalać, ale nie umiem udawać, że czuję coś, czego nie czuję. Koniec uzasadnienia :)
UsuńJa zazwyczaj nic nie wiem o medialnych akcjach ratunkowych, albo oganiam się od informacji o nich. Ten przypadek był inny ze względu na to, że chodziło o góry i himalaiście udzielali pomocy inni, znani himalaiści. Potrafiłam to wówczas docenić, bo wiedziałam o ich planach zdobycia K2, ten projekt śledziłam w sieci już wcześniej. Ratowanie Mackiewicza zdecydowanie weszło im w paradę, myślę, że częściowo z tego powodu musieli w końcu zdecydować o wycofaniu własnej wyprawy, a Bieleckiemu na pewno to K2 marzy się od dawna.
UsuńNie lubię tzw. dobrych tonów, podobnie jak jojczenia. Temat gór mnie po prostu interesuje. Pchanie się w dziwne miejsca, jeśli robi się to z głową, jak najbardziej popieram ;)
A, no właśnie. Mnie góry interesują o tyle, że niepotrzebnie zasłaniają widoki :)
UsuńJa do gór mówię. Np. gdy nasze zasłoni mgła "hej, jesteście tam?" ... ;]
UsuńJa nie mówię, bo musiałyby to być bardzo brzydkie wyrazy :)
Usuńczasem lubię popełnić spacerek ok. 3 - 4 am. /"prawdziwa" godzina duchów/ i na koniec, zawijając już do bazy zaglądam zwykle na stetojl /nowa nazwa "Circle K" jakoś nie chce mi się przyjąć/... odchodząc od kasy zawsze mam kłopot z formułką pożegnalną: "miłego ????"... no właśnie czego?... dnia?... wieczoru?... nocy?...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Niestety, nie mam zwyczaju o wspomnianej porze błąkać się po świecie, a szkoda. Myślę, że to bardziej kwestia organizacyjna, bo dałoby się. Przedświt jest piękny. Było kilka takich sytuacji, np. w czasie mojej wyprawy do Lwowa, gdy przedświt złapał nas w drodze, akurat gdy wyszliśmy z autobusu rozprostować kości. Teraz myślę, że powinniśmy z Kraciastym częściej tak ... :)
Usuńnajlepiej zimą, wtedy jest jeszcze hektar czasu do przedświtu... jest najciszej, najczyściej w atmosferze, hołmlesi jeszcze śpią i nie hałasują w śmietnikach, można spotkać co najwyżej zaświatowców, no, i rzecz jasna przemykające miejskie koty, które niczemu się nie dziwią, zajęte jak zwykle swoimi Bardzo Ważnymi Kocimi Sprawami...
UsuńSkorzystam z tych obserwacji :)
UsuńKoty to zwierzęta delikatne i starożytne, jak pisał Bułhakow, dobrze zapoznane z zaświatowcami i innymi dziwakami. Lubię nocną ciszę, także tę wiejską, przerywaną rykowiskiem lub pohukiwaniem sów ...
Cieszę się, że uznano zdobycie szczytu ale śledzenie tego wyczynu, b. mnie dobijało.
OdpowiedzUsuńDzień szlafrokowy szczególnie udaje się, gdy poprzedniego dnia wieczorem energia rozpiera, a ja robię plan, co jutro powinnam zrobić...koniecznie:)Świechno, przegapiłam Twoje urodziny :)Przyjmij więc teraz szczere życzenia, żeby Twoje marzenia i pragnienia, stały się cudownym spełnieniem :) ps.czasami włącza się nie ta opcja co powinna i odlatuję na parę dni:))
Nie tyle sam wyczyn targał mi nerwy, co wyprawa ratownicza. Jeden z tych medialnych spektakli, który akurat mnie dotknął - obserwowałam wydarzenie w sieci i miałam nadzieję, że grupie ratowniczej się uda. Zrobili ile mogli.
UsuńZa życzenia dziękuję :)))