piątek, czerwca 22, 2018

In a cup of ...

hot chinese broth. 
Location: Alcock and Brown at Terminal 1, Dublin Airport.
Time: yesterday afternoon.

It wasn't such a bad day after all. The big spider in my trousers was more scared that I was. Kraciasty had enough time to get back from work and accompanied me to the airport. The storm over Wrocław had subsided and our landing was relatively soft. 

Poszłam spać o drugiej, obudziłam się o dziewiątej z piosenką w głowie "Jak słodko zostać świrem" Big Cyca. Dziękuję kochanie :-) 

3 komentarze:

  1. Niektórzy panicznie boją się pająków i wszelkich robaków.
    A co pływa w tym kubku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kubku makaron, tarta marchewka i młody por. Ostra była, ale całkiem dobra jak na fast food. Biorąc pod uwagę ile mieliśmy opóźnienia, dzięki niej nie zdechłam z głodu.

      Ja też się boję, tym bardziej, że ten pająk wyszedł mi ze spodni, które wcześniej prasowałam i odłożyłam sobie na ubranie do wyjścia. Niespodzianka taka, on też był wstrząśnięty. Wyszedł nogawką zamiast ugryźć mnie w tyłek i wyzionąć ducha. Teraz może siedzi gdzieś za gitarą i opowiada swoim dzieciom o tej strasznej przygodzie.

      Usuń
    2. Dobrą chińszczyznę jadam w Poznaniu, gdy jestem u syna:-)

      Usuń

Bardzo proszę NIE komentuj jako Anonim.
Nie toleruję spamu i wulgaryzmów. Komentarze są moderowane, więc take your time. Jeśli uporczywie piszesz nie na temat, w końcu zrobi Ci się przykro. Mam doktorat z rugowania trolli i jęczybuł
***

Please, DO NOT comment as Anonymous.
Talk sense. Spam messages and filthy language won't be tolerated. I have a PhD in silencing trolls & crybabies (summa cum laude)