sobota, grudnia 12, 2020

In a cup of ...


 




flat white with caramel.
Location: Battle of the Boyne site, Oldbridge, Co. Meath.

Od tego siedzenia w domu dostaję marazma. Tak oświadczyłam mamie: mąż mnie zaraz wyprowadzi na spacer. Wyspacerował, i voilà, już mi lepiej. 

***
Przeczytałam na ofeminin list dramatycznie zaanonsowany " W tym roku świąt nie będzie, bo mam dość bycia kucharką i sprzątaczką". W listy do gazet jestem niewierząca, widzę oczami wyobraźni copywriterki zakwaterowane w mikroapartamentach (bo wszędzie blisko, do kawiarni, do klubu dyskusyjnego), które zmyślają tematy pijąc soki przez słomkę (bo kwasy) i machając w powietrzu nóżętami. Problem mnie nie dotyczy, ale zaczęłam dumać nad źdźbłem prawdy. Jeszcze nie czytałam bloga prowadzonego przez mężczyznę lub nastolatka, w którym autorzy martwiliby się jak zorganizować święta. Owszem, czytałam rozważania o tym, jaki dostanie się prezent albo, że dawniej święta "były robione" lepiej, nie to, co teraz. Nigdy jednak nie o tym jak tu sprawnie zorganizować zajebanie się własnymi planami uszczęśliwiania innych. Jak mawiał klasyk, coś w tym musi być.

16 komentarzy:

  1. No co Ty, przecież masz własnego męża, który się martwił, czy na wigilię kupić pizzę, czy też skrzydła płaszczki, co zresztą okazało się być strzałem w dziesiątkę, gdyż wiemy, czego nie kupować z całą pewnością. Chociaż..., okazuje się, że nasi sąsiedzi w tym roku nam wytłumaczyli, że skrzydła płaszczki należy po prostu ugotować, a nie usmażyć, jak to zrobiliśmy, mimo to..., raczej nie, raczej wolę pizzę.
    Sam zaś list..., ta jego dramaturgia..., ta naburmuszona rodzina..., ciężko mi w nią uwierzyć, chociaż z drugiej strony..., znam parę osób, które gadają do obrazu (a obraz do nich ani razu), widziałem nawet kilku młodzieńców włażących boso (tam i z powrotem) po stoku Croagh Patrick, więc kto wie, może...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do skrzydeł płaszczki chyba już nie wrócimy, tym bardziej, że z latami nabieram przekonania, że płaszczka potrzebuje skrzydeł bardziej niż my :)

      List naciągany jak gumka od majtek, szczególnie puenta w której matka do tej pory robiąca wszystko dla/za innych nagle doznaje oświecenia. Gdybyż to było takie proste, Koterski nie zrobiłby z 10 filmów o tym samym.

      Usuń
  2. Ładny kubek, a święta każdy urządza sobie sam, my w tym roku nawet pierników nie pieczemy, nastrój łapiemy na spacerach, bo tyle światełka dokoła...podkreślam tu słowo MY, wszak o to głównie chodzi, by razem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię okres świąt i jak każdy mam swoje wyobrażenie o czasie idealnie spędzonym. Mogę sobie wyobrazić jednak, że istnieją osoby dla których wymuszona wspólnota tego dnia jest udręką (sama w końcu zwiewałam z pracowniczych wigilii, nie chcąc się łamać opłatkiem z niektórymi osobami).

      Usuń
  3. "Robienie świąt" nie jest obowiązkowe.Zawsze można z tego zrezygnować aby wykorzystać wolne dni na swój ulubiony sposób.
    Pizza w kształcie choinki? Czemu nie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest. A jednak wiele osób "nie wyobraża sobie" wigilii bez tego czy tamtego. Gdy mam lepszy dzień, jestem to nawet skłonna rozumieć ;)

      Usuń
  4. Pandemia mi pomogla i na nas dwoje przygotuje niewielkie ilosci, a nie jak zwykle przemyslowe. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pandemia jest poręcznym wyjaśnieniem w sytuacji, gdy inne spotykają się z niezrozumieniem i niedowierzaniem (znam sporo osób, które dostrzegają w niej tę zaletę).

      Usuń
  5. Jak ja miałbym pisać, że martwię się o organizację świąt, jeśli w ogóle ich nie obchodzę? Żadne tam karpiki, choinki i prezenciki, o wielkim sprzątaniu nie wspomnę.

    A „list”, obojętne przez kogo napisany, mnie rozbawił. Ileż to razy żony mi się w ten sposób odgrażały, że w tym roku one już świąt nie robią. Przecież to było jasne, że to jest groźba mająca mnie i dziecko zmobilizować do prac przedświątecznych. Do tego dochodziło wymuszone uznanie jej wysiłku, choć ja nie jestem pewien, kto z nas był bardziej wykończony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio Woland umył okna. Na każdej szybie była mewia kupa ... od jakiegoś (dłuższego) czasu, ale mąż z okazji świąt postanowił mewom zrobić czyste tarcze do celowania.

      Nie należy wypowiadać groźby, której nie zamierzamy spełnić. To nauczycielskie stwierdzenie, a jednak niewielu z moich kolegów brało je sobie do serca.

      W autentyczność listu nie wierzę, jednak znam zbyt wiele kobiet mocno zaagnażowanych (traktujących resztę domowników jak przedszkolaki, którym każe się odliczyć i przydziela się im zadania), aby uznać sam temat za błahy. Dla wielu jest to bój śmiertelny, źródło frustracji, a jednocześnie pokrzepienia, że zrobiło się to, co należy, gdyż taka jest rola kobiety. Zaprzeczenia mnie nie zwiodą ;)

      Usuń
  6. Po kilku dniach chmurzastych, które u mnie ciąg dalszy, u Cię na zdjęciu widzę słońce! Grzech byłoby lepić świąteczne pierogi zamiast spaceru w taki dzień.
    Jestem leniem kulinarnym do kwadratu, a uwielbiam barszcz z uszkami i karpia (tylko od zaprzyjaźnionego hodowcy), dlatego tylko w święta mam możliwość zjedzenia tych moich ukochanych potraw, (Mam potrafiła dla mnie zrobić uszka i barszcz nawet w Wielkanoc ;)), a że to już trzecia wigilia, kiedy jak sama nie przygotuję... (Tuśka pomaga lepić i robi inne potrawy) to ich nie będzie, więc z radosnym przymusem zakasuję rękawy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda tutaj ma swoje dobre momenty, jest jednak chłodno, a my uważamy na siebie :)

      Nie jadłam karpia już kilka lat, będąc w tym czasie w Polsce wybierałam inną rybę z której ościami nie trzeba się użerać. Uszka zrobiłam raz czy dwa, ale szybko przekonałam się do kupnych, pierogi robiłam, bo lubię ich lepienie z babcią. Pozycja wyjściowa do mówienia o lenistwie kulinarnym jest u kobiet bardzo różna - osobiście naprawdę wolę, gdy ktoś ugotuje dla mnie i łatwo przekonuję się do kupnych potraw, gdy trzymają jako taki smak i wygląd. Z jednej strony doskonale rozumiem przyjemność siedzenia w kuchni z kimś miłym i robienia potraw przy okazji, bo mi się zdarza. Z drugiej strony, nie umyka mojej uwadze, że niektórzy ani nie są mili, ani nie mają w rodzinie nikogo miłego, przynajmniej nie dla nich :)

      Usuń
  7. My to co można robimy razem. Oboje lubimy smaczne jedzenie, planujemy zawczasu a robi ten, który ma czas. A sprzątanie jest takie samo jak zwykle. Zero nadymki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzmi to bardzo przyjemnie, przypomina mi trochę nastawienie mojej nielicznej rodzinki, którą zostawiłam na Dolnym Śląsku (zdziczałych migrantów z Wielkopolski).

      Usuń
    2. Dopóki mieszkałam z rodzicami nie lubiłam świąt. Dane zakazy i nakazy i w ogóle

      Usuń
  8. Dla mnie święta nie stanowią problemu może dlatego, że nigdy nie postrzegałam siebie jako sprzątaczki i kucharki. Uwielbiam ozdabiać mieszkanie, więc ozdabiam. Nie przepadam za gotowaniem i tutaj działam w myśl zasady im mniej i prościej, tym lepiej. Tradycję zmieniam w zależności od sił, nastroju i sytuacji finansowej:) Bardzo nie lubię robić wszelakich zakupów i ich nie robię. Tym i choinką zajmuje się mąż.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę NIE komentuj jako Anonim.
Nie toleruję spamu i wulgaryzmów. Komentarze są moderowane, więc take your time. Jeśli uporczywie piszesz nie na temat, w końcu zrobi Ci się przykro. Mam doktorat z rugowania trolli i jęczybuł
***

Please, DO NOT comment as Anonymous.
Talk sense. Spam messages and filthy language won't be tolerated. I have a PhD in silencing trolls & crybabies (summa cum laude)