niedziela, lipca 13, 2025

Efekt Nawrockiego?

W Polsce bardzo sporo osób ma niskie poczucie własnej wartości, za co w dużej mierze odpowiada Kościół. Religia katolicka jest oparta na przeświadczeniu, że człowiek jest mały i grzeszny, a bez Boga nic nie znaczy. Nawrocki był przedstawiany jako kandydat z "dołów społecznych", były "dobry chuligan", chłopak, któremu udało się przebić. Z kolei Trzaskowski był tym wykształconym, czującym się lepszym od ludu. Myślę, że w jakiejś mierze z tego względu Polacy, którzy sami myślą o sobie źle i mają niską samoocenę, zagłosowali na kandydata PiS. Teraz część społeczeństwa zaczyna to dostrzegać i upatrywać przyczyn tych kompleksów we wpływie Kościoła. I jest na ten Kościół zła
— Krzysztof Gwizdała, twórca serwisu apostazja.eu. Artykuł na temat wzrostu zainteresowania apostazją jest sprzed miesiąca. Ciekawe, na ile trend jest tylko faktem medialnym i czy się utrzymuje.

37 komentarzy:

  1. Nie ma czegoś takiego jak "dobry chuligan"
    Tak samo jak biblijne określenie „Dobry Łotr” jest nadużyciem

    Jeżeli ktoś chce dokonać apostazji to wybrali na prezydenta nie tego człowieka co oczekiwał
    To raczej nie nie dobrze, tak sobie myślę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Asenato, no nie ma. Oczywiście, "nawrócenie" chuligana jest możliwe, ludzie mają zdolność zmiany swojego życia, ale wiadomo, że nie dlatego Nawrocki został wybrany (jego wyborcy najczęściej negują wszelkie biograficzne czarne plamy w życiu swojego ulubieńca, zgodnie zresztą z mechanizmem, że osoby konserwatywne na wszystko patrzą totalnie: Nawrocki może być tylko dobry, od urodzenia do śmierci, jak Wojtyła, albo tylko zły, jak Trzaskowski ;)).

      "Jeżeli ktoś chce dokonać apostazji to wybrali na prezydenta nie tego człowieka co oczekiwał To raczej nie nie dobrze" -- nie rozumiem wniosków płynących z tego zdania, mogłabyś trochę wyjaśnić swoją opinię?

      Usuń
    2. "Z kolei Trzaskowski był tym wykształconym, czującym się lepszym od ludu. Myślę, że w jakiejś mierze z tego względu Polacy, którzy sami myślą o sobie źle i mają niską samoocenę, zagłosowali na kandydata PiS. Teraz część społeczeństwa zaczyna to dostrzegać i upatrywać przyczyn tych kompleksów we wpływie Kościoła. I jest na ten Kościół zła"

      Jakby z tego to wynikało
      Wpływ na apostazję miałyby mieć wybory
      Tak?

      Usuń
    3. @Asenato, w swojej wypowiedzi Gwizdała łączy wynik wyborów ze zwiększonym ruchem na jego stronie o apostazji (w wywiadzie do GW twierdzi, że nawet sprawdzał, czy w okolicach 1 czerwca były jakieś publikacje medialne lub linki, które mogłyby skierować na jego stronę nowe osoby zainteresowane wyjściem z KrK, ale nic takiego nie zaistniało, były tylko wybory, a ruch na stronie się zwiększył). Rozumiem, że wg niego ludzie mogą być źli na KrK, gdyż niskie poczucie wartości zaszczepione obywatelom przez katolicyzm powoduje wybory takie jak ostatnio (nie chodzi o to, że ktoś głosował na Nawrockiego, a teraz chciałby wyjść z kościoła, a o to, że osoby, które nie głosowały na Nawrockiego upatrują w KrK źródło zwycięstwa Nawrockiego).

      Wydało mi się ciekawe, że Gwizdała łączy niskie poczucie wartości z katolicyzmem, dlatego zapamiętałam sobie ten cytat. Nie zgadzam się z nim o tyle, że to dalekie połączenie (poszukam jakichś badań o poczuciu wartości i wyznawanej religii). Bliższe połączenie jest takie, że KrK po prostu sprzyjał Nawrockiemu (choć też zauważyłam, że już nie tak ostentacyjnie -- chyba ktoś w końcu zaczął kumać, że Kościół stracił sporą rzeszę wiernych, a nie zyskał, właśnie za rządów PiS-u wpychającego wiarę do gardła).

      Usuń
    4. "gdyż niskie poczucie wartości zaszczepione obywatelom przez katolicyzm"
      Nie wiem czy katolik ma niskie poczucie wartości
      Jeżeli tylko on ma szansę na wieczność w niebie
      Tylko się musi oczywiście "dobrze prowadzić"

      "KrK po prostu sprzyjał Nawrockiemu"
      Jakby mogło być inaczej

      Usuń
    5. @Asenato, również tego nie wiem. Z moich obserwacji wynika, że ludzie głosujący na Nawrockiego mają niższe poczucie wartości (patrz na odpowiedź do @Echo; zauważyłam, że kilku znanych mi wyborców Nawrockiego pozytywnie potwierdzało, że Nawrocki jest bliżej nich, a Trzaskowski za daleko, jest dla nich zbyt wysoko jako punkt odniesienia, więc muszą go deprecjonować, bo on powoduje, że źle się czują), ale czy to wynika z ich katolicyzmu?

      Rozumiem, skąd Gwizdała miał takie założenie teoretyczne: katolicyzm deprecjonuje człowieka. Msza jako system deprecjonuje człowieka, każe się bić w piersi, umniejszać sobie, płaszczyć się. Tak to technicznie wygląda. Z drugiej jednak strony znalazłam tak od ręki badania z 2012 roku "Religious People Have Higher Self-Esteem But Only In Some Countries, Study Shows", które sugerują, że osoby religijne mają wyższe poczucie wartości (= self-esteem), ale ... tylko w tych krajach, gdzie religia pełni nadal ważną funkcję w kulturze. Czyli poczucie wartości jakie udało się zbadać w tym konkretnym badaniu, to poczucie zadowolenia wynikające z konformizmu, przynależenia do większości. To komplikuje sytuację, bo czy wierzący w Polsce uważają, że KrK nadal rządzi, czy raczej, że jest w odwrocie? :) Opinie są różne ;)

      Usuń
  2. Zalozenie: "W Polsce bardzo sporo osób ma niskie poczucie własnej wartości..." jest juz bledne. Po wyborach wygladaloby, ze ponad polowa. Reszty nie warto nawet czytac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Echo, założenie technicznie ma ręce i nogi. W większości wypowiedzi antyTrzaskowskich na blogach czytałam, że on się wynosi ponad innych, a Nawrocki to taki swój chłop -- nigdy nie napisałaby czegoś takiego osoba, która ma wysokie poczucie wartości, podobnie jak nigdy ze znajomości języków nie nabija się ktoś, kto te języki zna. Ludzie równają do siebie, czują, że ktoś ich upokarza swoim istnieniem tylko wówczas, gdy sami myślą o sobie źle. Wg tego toku myślenia, Nawrocki wygrał, bo jest wystarczająco blisko niskiego poziomu, który wg samych siebie mają jego wyborcy.

      Napisałam, że jest to ciekawe założenie technicznie, bo nie jest konieczne, skoro inne wyjaśnienia są prostsze -- ludzie głosowali na Nawrockiego bo są konserwatywni, konserwatywni są częściej wierzącymi, a KrK promowało Nawrockiego. Tak jak odpisałam wyżej @Asenacie, oczywiście zerknę, czy są jakieś badania na temat poczucia wartości i przynależności religijnej, bo samo w sobie jest to interesujące.

      Usuń
    2. Zachowania polityczne ludzi jest tematem bardziej skomplikowanym.

      Usuń
    3. @Echo, oczywiście, że tak. Ale zachowania polityczne stają się statystyką, a statystyka to liczby i trendy. Można przeprowadzić badania i zauważyć różne trendy. Np. prawdą jest, że nie każdy, kto głosował na Nawrockiego, jest słabo wykształconym mieszkańcem wsi, ale faktycznie słabo wykształceni oraz mieszkańcy wsi dominują wśród jego wyborców. Podobnie może być z poczuciem wartości (kto wie, może to poziom poczucia wartości łączy nisko i wysoko wykształconych wyborców Nawrockiego? To byłaby dobra hipoteza do badań), choć jak wspomniałam, jest to hipoteza ciekawa, ale nie ma potrzeby łączenia jej z KrK. Sama po wyborach pomyślałam sobie natychmiast, że w cholerę może to jest ten moment, żeby wypisać się oficjalnie z KrK -- myśl nie była podyktowana łączeniem niskiego poczucia wartości u wyborców Nawrockiego (które zauważam, także w swojej rodzinie) z działaniem polskiego kościoła katolickiego. Myśl była podyktowana faktem udania się Nawrockiego po wsparcie w kampanii do KrK.

      Usuń
    4. Pojecie wyksztalcenia w kraju to tez zimna statystyka, ktora tak prawdziwie nic nie mowi o ludziach poza tym, ze ukanczyli jakies wyzsze szkoly.

      Usuń
    5. @Echo, oj, z tym nie zgodziliby się wyborcy Nawrockiego, którzy oburzali się (sama czytałam), że ludi mówiom, że tylko ze wsi głosowali, a uny nie ze wsi, y wykształcenje posiadajom. Dla wielu ludzi poukańczane wyższe szkoły, choćby i 40 lat temu, to osiągnięcie życiowe, które wyznacza status i ma mówić o nich wszystko :)

      Usuń
    6. A ja mialam bardziej na mysli mlodszych ludzi ze wspolczesnego systemu ksztalcenia :))). Ci ze "statusem" sprzed 40 lat pokonczyli tez wyzsze szkoly zycia. :))) to pokolenie, ktore zaczyna zycie emeryta czyli wolnego rowniez od naciskow: sami sobie lodka i sterem. :)))). Wiec tu mozesz miec czesciowo racje.

      Usuń
    7. @Echo, młodsze pokolenie nie ma już takiego przywiązania do wykształcenia jako narzędzia awansu społecznego, ponieważ są też inne sposoby awansu społecznego (w PRL-u niedostępne). Niemniej, nadal zauważalny jest u sporej liczby młodych ludzi kompleks studiów (nieukończonych).

      Off topic, wyższa szkoła życia nie znowu taka wysoka, doświadczenie obecnego przeciętnego 70-latka sumuje się zazwyczaj tak, że bez względu na brak pożądanego efektu, człowiek robi w kółko to samo oczekując innego rezultatu (widać to np. w różnych konfiguracjach kiepskiego życia: 30 lat wierzy się zdradzającemu mężowi, że to już ostatni raz, 30 lat mówi się synowi, żeby w końcu poszedł do pracy i się wyprowadził, 30 lat oświadcza się "już rzucam tę robotę, we wrześniu nie przychodzę", żeby przyjść we wrześniu).

      Wierzę, że starość to może być najlepszy czas, okres życia, gdy już nie trzeba nikomu niczego udowadniać. Nie każdy jednak korzysta z momentu.

      Usuń
    8. Obys sie mylila w tych uogolnieniach. Kiedys sama sie przekonasz jaka jest prawda. Ja doceniam wiek mimo, ze vzasy sie zmieniaja.

      Usuń
    9. @Echo, ale jaka jest ta prawda? Tzw. wyższa szkoła życia w większości przypadków to zwykła zawodówka, w której uczeń bezustannie repetuje, żeby na końcu użyć na facebooku memu "przeżyliśmy". Częściej czytam o dumie z tego, że ktoś przeżył, niż z tego, że jest teraz szczęśliwy. A sam fakt przeżycia czegoś trudnego nie jest osiągnięciem, liczy się, jakie ponieśliśmy koszty, my osobiście i ludzie, którzy w tym czasie byli zmuszeni z nami przestawać. Fakt, że spora część młodego pokolenia ma słabe umiejętności w różnych obszarach jest dowodem na to, że nie miało się od kogo uczyć elementarnych umiejętności adekwatnego radzenia sobie w życiu, przekazano im po prostu biernie mundrości, które dostało się samemu: nie zmieniaj, wytrzymaj, zaciśnij zęby, więcej pracuj, szoruj mocniej, na drugą nóżkę (jak tak się zastanowić, to jest dość groteskowe, że płaci się psychoterapeutom behawioralnym €100 na godzinę, żeby powiedzieli "zadanie domowe na ten tydzień, co do którego się zgodziliśmy jest takie, 1. w poniedziałek o trzeciej pakujesz walizki, 2. o piątej gasisz światło, 3. wychodzisz". Matka nie mogła tego doradzić? No nie mogła, skoro po wyższej szkole życia 30 lat wychodziła i nie wyszła).

      Wiem, że późniejszy wiek ma różne trudne momenty, ale dla mnie jest też związany z wolnością od oczekiwań (choć, oczywiście, wolność to jest stan wypracowany, trzeba sobie na niego pozwolić we własnej głowie).

      Usuń
    10. Prawda jest taka, ze do celu nie idzie sie prosta linia ale mocno zygzakowata, pokrecona, czesto nalezy sie zatrzymac, zmienic kierunek, czasem zawrocic. Samo szczescie bywa krotkie a wolnosc? Kazdy ja rozumie po swojemu. A cel? On sie lubi oddalac, znikac, zmieniac. A ludzie? Mysla sami albo mysla, ze ktos inny za nich mysli, pomysli.

      Usuń
    11. @Echo, to też prawda, rozumiem, co chcesz mi powiedzieć :) (dodam, że szczęście tak jak Ty je ujmujesz bywa krótkie, natomiast wielu ludziom brakuje czegoś bardziej elementarnego i trwałego, co miałam na myśli pod pojęciem szczęścia -- brakuje im zadowolenia -- i to jest bardzo niedobrze).

      Buntuję się słysząc pojęcie "wyższa szkoła życia", ponieważ szkoła wyższa powinna uzbrajać studentów w umiejętności i wiedzę, którą można użyć, a potem przekazać popychając tym samoświadomość następnego pokolenia do przodu (tak działa rozwój nauki). W Polsce wyższą szkołę życia kończy znacznie mniej osób niż wyższe szkoły w innych dziedzinach ;) Co nie oznacza, że nie znam ludzi, którzy dorobili się doktoratu, a nawet profesury w temacie. Niemniej, absolwenci życiowych zawodówek patrzą na nich raczej krytycznie (tak wynika z mojej obserwacji).

      Usuń
    12. "Wyzsza szkole zycia" osiaga sie z wiekiem i nagromadzonymi doswiadczeniami zyciowymi.
      Ty prawdopodobnie pracujesz w tak zwanej "szkole zycia"? Przepraszam, ze nie zwrocilam na to uwagi bo moglam nazwac to zwyczajnie doswiadczeniem zyciowym.

      Usuń
    13. @Echo, dzielę się informacją na tyle, na ile ktoś się nią dzieli. Z blogerami, którzy mówią mi co robią, rozmawiam o tym, co robię.

      Niektóre nagromadzone doświadczenia życiowe do niczego się nie przydają -- nie mam na myśli przypadków życiowych, tylko reakcji na te przypadki. Reakcji powtórzonych piętnaście razy, za każdym razem do d*py. Ręce opadają jak osoba, która do niczego nie doszła, po prostu tylko przeżyła i sobie jest, uważa, że ma jakąś nagromadzoną mądrość, bo przy całym swoim niemoctwie miała wielkie szczęście i się zestarzała. Mądrości to nie jest coś, co osiąga się z automatu z wiekiem; osiąga się ją tylko wówczas, gdy widząc, że jedna metoda nie działa, próbujemy innego podejścia, testujemy i osiągamy rezultaty. Wszystko inne, przekonanie, że "jakbym mógł zacząć jeszcze raz, to zrobiłbym X i byłoby dobrze" to tylko hipoteza. Ten pociąg już odjechał, nie mógłbyś zacząć, nie zrobisz X i nie dowiesz się, czy byłoby dobrze. To żadna mądrość, tylko gdybanie. Chodzi mi o to, że doświadczenia życiowe, których nie wykorzystaliśmy do uczenia się (żeby nie robić tych samych błędów) to tylko komórka z rupieciami. Nie nadaje się do przekazania w spadku i nic pożytecznego z jej istnienia nie wynika.

      Usuń
    14. Masz racje. Wybor zostal podany do wiadomosci, po co roztrzasac? Wystarczy wyciagnac wnioski na przyszlosc. Co kazdy na swoj sposob zrobi.

      Usuń
  3. mieli mnie więc nie rozwinę tematu...ale ogólnie się z tym zgadzam.
    dodam, że za wiele złych rzeczy, zachowań, za molestowanie...za nagonki, a nawet mordy i pogromy typu jedwabne odpowiedzialność ponosi polski kościół katolski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Teatralna, widzę związek między KrK i wyborem wiernych; nie jestem przekonana co do tego, że niskie poczucie wartości, które zadziałało u wyborców było bezpośrednio spowodowane uczestnictwem w KrK -- zapamiętałam sobie ten cytat, bo rozumowanie Gwizdały wydało mi się intrygujące, choć nie mogę znaleźć dla niego (w tej chwili) naukowego uzasadnienia.

      Mam nadzieję, że powoli się u Ciebie wyprostuje, a potem tylko cud, miód i malinki na wyjeździe :)

      Usuń
    2. chyba, że ostatnia prosta wespół z pogodą mnie zabije...

      Usuń
    3. @Teatralna, myślę, że będzie z Tobą ok :)

      Usuń
  4. Zawsze mi się wydawało że to polscy katolicy czują się lepsi od innych już przez samo to, że są katolikami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dariuszu, tak jak napisałam wyżej, m.in. do @Teatralnej, mam wątpliwości co do tego połączenia. Tzn. zdecydowanie zauważam, że osoby z mojego najbliższego otoczenia głosujące na Nawrockiego mają dużo kompleksów i bardzo ich odpala, gdy ktoś coś robi lepiej lub ma lepiej (wg ich percepcji). Ale czy to efekt bycia katolikiem? Nie wiem. Poza tym nie każdy głosujący na Nawrockiego jest katolikiem mocno się angażującym (choć oczywiście w blogosferze tylko tacy rzucają się w oczy, bo głośno mówią na kogo głosowali). Uważam, że jeśli ludzie interesują się apostazją po wyborze Nawrockiego, to głównie dlatego, że są świadomi tendencji do łączenia tronu z ołtarzem po tej stronie politycznej. Prawica praktycznie zawsze szuka boskiego namaszczenia.

      Usuń
    2. Jedno drugiemu nie przeczy. Katolik właśnie dlatego czuje potrzebę potwierdzenia swej wiary od tłumu współwiernych , że choć czuje się lepszy, to jednocześnie dysonans poznawczy (choćby w zetknięciu z nauką) powoduje poczucie niższości. Zresztą, gdy poczytasz o kompleksie niższości na zwykłej wikipedii, to znajdziesz tam informację, że dążenie do wyższości jest ściśle powiązane z poczuciem niższości i kompensacją.
      Zauważyłeś, że fizyk nie czuje potrzeby regularnej dyskusji na temat dla niego zamkniety, udowodniony. Ilu fizyków chciało z Tobą porozmawiać o tym, że energia wyzwolona w zderzeniu ciała o masie m poruszającego się z prędkością v z takim samym ciałem o masie m poruszającym się w przeciwnym kierunku z tą samą prędkością v jest dokładnie taka sama, jak energia uderzenia tego ciała o masie m w nieruchomą ścianę pod kątem prostym w ścianę. I co z tego, że większość chłopków - roztropków próbuje dodawać prędkości dwóch ciał, ale fizyk ma w dupie ich brak wiedzy, dopóki nie są jego studentami, a i wtedy co najwyżej uczci ich odpowiednią oceną. Natomiast wierni co niedziela i święta dymają do kościoła i jeszcze sprawdzają, czy sąsiedzi przyszli.

      Usuń
    3. @Walandzie, jedni i drudzy dymaja :) z ta roznica, ze jedni w wiare kosciola a drudzy w wiare w nauke. :))) Tworza z wiar pewniki.

      Usuń
    4. @Echo, albo cynicznie poświadczasz nieprawdę, albo bardzo dawno, może nawet nigdy w życiu nie miałaś do czynienia z nauką. Ale nawet edukacja na poziomie podstawowym przy najbardziej podstawowych twierdzeniach, wprowadza pojęcie założenia, czy też dziedziny, w której to twierdzenie jest prawdziwe. Jednocześnie, również na poziomie szkoły podstawowej, gdy ktoś udowodni w obrębie dziedziny zachodzenie sprzeczności, choćby w JEDNYM JEDYNYM przypadku, nauka takie twierdzenie uważa za obalone i albo koryguje dziedzinę w jakiej twierdzenie jest prawdziwe, albo całe twierdzenie odrzuca. Poza tym naukowcy nie spotykają się co tydzień w naukowym kościele, by pośpiewać piosenki ku chwale grawitacji i prosząc ją o to, by nie rzucała nimi zbyt mocno o glebę i by była pomocna w uzyskiwaniu energii, poruszaniu się, a także w zwykłym trawieniu pokarmów. Tymczasem wiara nie robi żadnych założeń, a pewna znana książka uważana za podstawę kilku wielkich religii już na samym początku ogłasza wszem i wobec, że światło powstało przed powstaniem jego źródła, planeta powstała przed jej gwiazdą, a wiernym żadna czerwona lampka ostrzegawcza się nie zapala, cały czas dymają śpiewać piosenki do proszące o pomyślność wymyśloną przez pasterzy kóz z okolic starożytnej Jerozolimy postać do której niby są podobni, tylko nie wiadomo w czym, bo ani im nawet blisko nie jest w umiejętnościach, a co do wyglądu, to nikt nie wie, jak on wygląda, podczas gdy ziemianie wyglądają różnie. No i najważniejsze: Jeżeli fakty przeczą podstawie wiary, to tym gorzej dla faktów.

      Usuń
    5. Nigdy nie mialam kontaktu z nauka! :))))

      Usuń
  5. Osobiście uważam, że wpływ KK w Polsce na obywateli dramatycznie maleje ( i Bogu dzięki).
    Gdyby był taki duży, jak wielu ludzi uważa, to Nawrocki by wygrał z 80% wynikiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Rybeńko, wpływ zdecydowanie maleje i pewnie nie jest to związane z ilością apostatów. Religia jako doświadczenie osobiste może mieć pozytywny wpływ na życie, w przestrzeni publicznej za często jednak robi się z tego kaszana.

      Usuń
  6. Ja sie raczej przychylam ku temu co napisałaś wyzej - bo jak wiesz correlation is not causation. Jest połączone poczucie niskiej wartości i przynależność do kk, ale może jest przepływ odwrotny? Niskie poczucie->zostanie w kk, bo nie mam na tyle wiary w siebie żeby wystąpić z kk. Do tego się nakładają kulturowe prądy -modernizacja to sekularyzacja, bo kk jest konserwatywnym wpływem teraz (nie zawsze i nie wszędzie tak bylo). Trzaskowski dobrze sie urodził i już to mogło powodować zawiść, a do tego jeszcze wykorzystał dobrze to urodzenie, czyli dostał od losu wszystko - zasoby i umiejętności ich wykorzystania. Nic, tylko się poczuć malutkim i okropnym.
    Innyglos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Innygłosie, czyż to nie byłby dobry materiał do badania? Tylko jak to badanie wymyślić, żeby wyszło to, co chciałabym zbadać? :D Przeglądałam sobie kilka linków religia - wiara - poczucie wartości, ale nic pewnego z tego nie wynikało. Generalnie, przyjęte jest, że wiara jako duchowość jest jakoś połączona z well-being, ale też są badania, które mówią o różnicy niezbyt istotnej. Do tego, Gwizdale chodzi o katolików, więc najpierw trzeba byłoby znaleźć może jakieś porównanie poziomu poczucia wartości własnej w różnych religiach (uparcie wracam do tej myśli, bo jestem przekonana, że gdzieś widziałam coś podobnego, gdy szukałam tematu pracy mgr -- jeśli na coś się natkniesz, daj znać ;)).

      Usuń
  7. O bardzo ciekawe, temat na doktorat 🙂Coś kiedys gdzieś czytalam, ale głowy nie dam, cos mi się placze po głowie, ale chyba nie katolicy tylko ogólna religiosity. No i pozycja katolików jest różna w różnych spoleczenstwach- w GB byli gorsi, w USA byli (są?) podrzędnym wyznaniem gorzej wykształconych imigrantów z Irl, Włoch i Latino. Nie to co WASP.
    Innyglos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Innygłosie, mnie się właśnie coś kołacze po głowie, że robiono jakieś badania odnośnie judaizmu i różnych odłamów chrześcijaństwa w USA (jakie mają coś tam). Ale niestety z głowy mi wypadło. Sama miałam kiedyś pomysł na pracę na temat odbioru różnych wizualnych reprezentacji u polskich katolików, co to lubią katocepelię oraz u tzw. prawdziwych kalwinistów (czyli nie chodziło mi o "przechrzty" w ostatnim pokoleniu, ale o hardcore, wychowanie bez tych wszystkich świntych obrazków od dziecka), tylko, że kalwinistów mi zabrakło i pomysł upadł :D

      Usuń

Bardzo proszę NIE komentuj jako Anonim.
Nie toleruję spamu i wulgaryzmów. Komentarze są moderowane, więc take your time. Jeśli uporczywie piszesz nie na temat, w końcu zrobi Ci się przykro. Mam doktorat z rugowania trolli i jęczybuł
***

Please, DO NOT comment as Anonymous.
Talk sense. Spam messages and filthy language won't be tolerated. I have a PhD in silencing trolls & crybabies (summa cum laude)