Kamala Harris jest oficjalną kandydatką Demokratów na prezydenta USA. Chociaż sondaże pokazują wzrost jej popularności, realnie rzecz biorąc świat nadal jest zagrożony powrotem Pomarańczowego do wielkiej polityki.
Politycy są oczywiście różni, głupsi, mądrzejsi, lepiej lub gorzej radzący sobie z mediami, niby oczywistość, ale popularność Trumpa na tym poziomie zarządzania rzeczywistością nadal mnie zdumiewa. Nie dziwi mnie popularność Putina w Rosji, ludzie wychowani w przemocy mogą w naturalny sposób ciążyć ku przemocy (nawet ci, a może przede wszystkim ci, którzy sami byli ofiarami, bezustannie rozglądają się za siłą). Zdumiewała mnie nieco popularność Kaczyńskiego w Polsce, bo wydawało mi się na początku nowego wieku, że jako naród zaczynamy być ponad pewnymi zjawiskami. No cóż, szacowanie wg siebie samego bywa błędne. Ale Trump? Ten cudak robiący głupie miny, gadający od rzeczy, rzucający bełkotliwe hasła, których ludzie by nie powtórzyli, gdyby mieli przedstawiać je jako własny wytwór? Świadomość, że człowiek niezbyt lotny, wsobny, nie panujący nad emocjami może mieć kontrolę nad atomem naprawdę ludzi nie martwi?
Trump ustalił pewien poziom w polityce do którego można (?) zejść, wystarczy chwilę posłuchać kandydata na jego zastępcę, J.D. Vance'a. Do Vance'a wróciły słowa, które wypowiedział kilka lat temu, że rządzący wówczas Stanami demokraci to banda bezdzietnych kociar. Cóż, Kamala Harris jest kobietą, jest bezdzietna, jest też nie wiadomo jakiej rasy. A tu ważny jest penis, prokreacja (przy czym gwałt ok, in vitro nie ok) i żeby tożsamość była zerojedynkowa (zarówno Trump, jak i Vance poruszyli ten temat, uznając Kamalę za fałszywą, bo nie jest dość wyraźnie jakaś, hinduska, czarna lub biała). Zasada jednej kropli (one drop of blood rule) obowiązująca w ustawodawstwie niektórych stanów jeszcze w latach 70-tych, nadal mentalnie wyróżnia amerykański rasizm, i nie jestem przekonana, czy Amerykanie jako masa wyborcza są w stanie wznieść się ponad to.
Kandydat na viceprezydenta Kamali Harris może mieć większy wpływ niż się spodziewa otoczenie...Ale ne znam się, więc raczej piszę o swoim odczuciu po obejrzanym jakimś niewielkim fragmencie jego wystąpienia.
OdpowiedzUsuń@wtemacie, rzeczywiście, to interesujący wybór na wice. Tim Walz to takie "dla każdego coś miłego". Biały, gruby, żonaty, dzieciaty, ewangelik, były nauczyciel (czyli klasa uczciwie pracująca), służył w armii, myśliwy, ale wspiera LGBT i legalizację marihuany, kiedyś pił (złapali go na prowadzeniu pod wpływem), ale już nie pije, do tego to podobno jeden z "biedniejszych" kandydatów na wice ever (za rok 2022 zgłosił z żoną dochód coś ledwie ponad 160 tys. $).
UsuńJa również piszę głównie o odczuciach :)
:)
UsuńTo mnie od dawna zdumiewa. Ta postawa USA jako obrońcy uciśnionych. A tak bardzo niedawno można było bezkarnie w Ameryce zabić człowieka, bo miał inny kolor skóry...
OdpowiedzUsuń@Rybeńko, Amerykanie, tak jak każdy naród, żyją mitami o sobie. Uważają się za ostoję demokracji tak, jak Polacy uważają siebie za Mesjasza narodów, który wycierpiał najwięcej bo coś tam coś tam oraz pod Wiedniem coś tam coś tam, poza tym przegraliśmy, ale wygraliśmy.
UsuńAmerykanie ąmas to idioci
OdpowiedzUsuńAch I gdy patrzę na nich to też zaczynam wątpić w demokrację...a teraz poważnie. Tłum tłuszcza wyborcy masa naród obywatele jakby nie zwal w większości to prostaki ulegający schematom dający sobą manipulować. I nie myślący.
OdpowiedzUsuń@Teatralna, demokracja to system, który trudno utrzymać w sytuacji zmasowanej dezinformacji. Dezinformacja była zawsze, tylko social media umożliwiły rozsiewanie się fake newsów w postaci raka. W efekcie nawet jeśli "to się wytnie", szkody pozostają, a wyborcy podejmują decyzję jak Brytowie o swoim Brexicie - jesteśmy najlepsi, będzie fajnie. Przy demokracji związanej ściśle z social mediami skrojonymi dla frustratów, łatwo obudzić się któregoś dnia w Europie kolejnego Putina.
UsuńA mnie zawsze dziwi, ze ci co zawsze wiedza najlepiej co dobre - maja prawo glosu i ci, ktorzy nic nie wiedza tez maja prawo glosu. Hmm.
OdpowiedzUsuń@Echo, znaczy, dziwi Cię idea demokracji? Mnie nie. A nawet uważam, że to całkiem rozsądna forma rządów (ścieranie się różnych pomysłów jest w sumie szansą na choćby chwilowe doświadczenie arystotelesowego złotego środka).
UsuńJa to się dziwę, że czarnoskórzy w ogóle reprezentują USA w olimpiadach itp. zawodach, po tym wszystkim, co ich rasę w Ameryce spotkało.
OdpowiedzUsuń@jotko, ale to jest przecież jeden ze sposobów na awans społeczny, łatwo dla Afroamerykanów dostępny. Inaczej niż np. Niemcy, Amerykanie bardziej od swojego rasizmu kochają wygrywanie, i chętnie inwestują w talenty, bez względu na kolor skóry sportowca.
Usuń