sobota, kwietnia 20, 2024

Neurotyczność

Gdyby właściwości psychiczne neurotyka były takie, za jakie on sam je często uważa, to zdobycie miłości nie powinno mu sprawiać trudności. Werbalizując to, co neurotyk sam często niejasno tylko przeczuwa, możemy ująć jego przeczucia następująco: chce on przecież tak niewiele, chce tego tylko, by ludzie byli dla niego życzliwi, udzielali mu porad, brali pod uwagę to, że jest on biedną, nieszkodliwą, osamotnioną istotą, która chce wszystkim robić przyjemność, a w żadnym wypadku nie chciałby nikomu nigdy sprawić przykrości. Nie zauważa natomiast tego, jak bardzo jego czułe punkty, takie jak ukryta wrogość czy drobiazgowe wymagania, zakłócają jego związki z innymi ludźmi; nie potrafi także ocenić prawidłowo wrażenia, jakie wywiera na innych, ani ich reakcji wobec niego. Wskutek tego nie może zrozumieć, dlaczego jego przyjaźnie, małżeństwo, sprawy sercowe, kontakty zawodowe są tak często niezadowalające. Dochodzi zwykle do wniosku, że inni są temu winni, że są nieuprzejmi, nielojalni, obelżywi, albo że z jakiegoś nieznanego bliżej powodu jest nielubiany i niedoceniany. Wciąż więc ugania się nadaremnie za ułudą miłości.

Karen Horney, "Neurotyczna osobowość naszych czasów" (tłum. Helena Grzegołowska), str. 82, REBIS, 2021.

17 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. @Rybeńka, znasz teściową, więc wiesz czy są punkty styczne. Książka stara jak drut, przedwojenna, sporo wody upłynęło, ale obserwacje nadal aktualne.

      Usuń
    2. Mną wręcz wstrząsnęło bo od kilkudziesięciu lat zastanawiam o co kaman

      Usuń
  2. Znam, znam i wciąż wgłebiam zarówno czytanie, jak i rozkminianie tematu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @JoAnna, bardzo podoba mi się tytuł książki; wywołuje mój uśmiech, ponieważ pierwsze jej wydanie miało miejsce w roku 1937, czyli wiele księżyców przed "naszymi" czasami, a jednak, warto ją przeczytać, nerwice i fobie nadal rządzą (czasami nawet literalnie, w osobach różnych ludzi) oraz wychowują nowe pokolenia osób cierpiących.

      Usuń
    2. No wiadomo, niestety: ofiary ofiar. To chyba jakiś ludzki defekt.

      Usuń
    3. @JoAnna, wcale nie jest to taka powszechna refleksja. W temacie wyżej napisałam do @jotki, że osoby straumatyzowane przez rodziców same mogą być paskudne. Tymczasem, istnieje w głowach ludzi inna kalka: ofiary są fajne, moralnie lepsze od katów. Jak kogoś ojciec bił, to wiadomo, że musi być fajniejszy (skoro mu współczujemy). Tymczasem to guzik prawda, więzienia są pełne osób, które w przeszłości były ofiarami, dzięki czemu stały się katami.

      Usuń
  3. ojojoj znam znam :-)
    [zwłaszcza jeden okaz chachacha klasyczny. miejsce publiczne oklejone wręcz etykietami o tym, ze Wszyscy som źli i się uwzięli, ludzki spisek,
    koleżanek, rodziny, w pracy nie docaniali...no i niektóre blogerki som takie fstrentne.]
    a za polecajkę dziękuję chętnie przeczytam.
    pozdro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Teatralna, jestem w trakcie czytania; Horney była psychoanalitykiem (nie przepadam za tą szkołą psychoterapeutyczną), ale odbiegała od teorii Freuda, była bardziej optymistyczna w kwestii naprawy tego, co zepsute, i przede wszystkim nie sprowadzała problemu do pupy i okolic.

      Jeśli chodzi o neurotyków w blogosferze ... pracowałam w szkole, widziałam różne odmiany użalania się nad sobą i projektowania własnych negatywnych emocji na innych. Skóra mi się przyzwyczaiła, oraz uświadomiłam sobie, że ja jestem w porządku. A kto jest nie w porządku, niech się naprawi.

      Usuń
    2. Moniko, użalanie sie nad sobą odprawia każdy w blogosferze, natężenie jest ważne. oraz w takich warunkach pracy, jak polska szkoła, każdy jest łamany. stres, hałas, mobbing,kasa...normalnie siada na łeb.

      Usuń
    3. @Teatralna, ale też użalania się nad sobą bywają w różnych kierunkach, niektóre kierunki zachęcają do rozmowy, można pogadać z drugim człowiekiem jak się czuje, w czym pomóc, jak sytuację naprawić, albo przynajmniej co zrobić, aby o niej przez jeden dzień nie myśleć robiąc coś fajniejszego gdzie indziej. Najbardziej toksyczna wersja użalania się to "inni są głupi, świat jest zły, dobrze jest wyłącznie tak, jak ja mówię". Horney w tym fragmencie wydaje się być bliska takiej wersji gorzkich żalów. Bo tu nawet pomóc lepiej nie zaczynać (nie jesteśmy w stanie sprostać wszystkim oczekiwaniom, na końcu dostaniemy po głowie za dobre intencje).

      Usuń
    4. ja przebywam wśród artystów :-))))))
      nie ma normalnych, zresztą co to jest norma? niech mi ktoś powie? artyści mają nerw na wierzchu...sa nadwrażliwcami. fobie kręcą nami jak chcą. Istotna jest różnica miedzy tymi, którzy wiedza o swoich fobiach i natręctwach i neurozach ... i mają psychologa i grupy wsparcia i sesje a tymi, którzy sie oklejają plakatami w stylu ludzie mnie prześladują, i spisek wokół mnie...

      Usuń
    5. @Teatralna, nie poruszaliśmy tutaj tematu "normalności" i chyba w temacie neurotyczności nie o to chodzi. Neurotycy realnie cierpią w sytuacjach w których "nieneurotycy" nie cierpią (a ocena nienormalności tego faktu jest kwestią indywidualną). Nie chcę za bardzo pisać o mitach nerwów na wierzchu i wrażliwości artystów, bo coś za często spotykam osoby, które w drodze ku wiekopomnemu dziełu (które nigdy nie powstaje) utykają na nerwach i używkach (gdy tymczasem za wieloma projektami artystycznymi odnoszącymi sukcesy stoi po prostu dobry pomysł i mrówcza praca, bez rzucawki).

      Rzeczywiście, istotna jest wiedza, bo często jest ona pierwszym krokiem do uzdrowienia lub zaleczenia (oczywiście, można też wiedzieć i nic z problemem nie robić). Myślę, że osoby, które widzą spiski, albo budują piętrowe tłumaczenia, dlaczego one i tylko one mają rację, po prostu czegoś nie widzą. Nie przywrócę im zdolności innego spojrzenia. Może same do tego dojdą, kiedyś ... albo nie.

      Usuń
    6. :-) mitach nerwów na wierzchu?? kogo ty spotykasz nie wiem. nie mam pojęcia z jakimi artystami pracowałaś, lub pracujesz [ pracowałaś w teatrze? albo przy filmie? ] dobry pomysł i ciężka praca nie przeszkadzają...a nawet są podstawą. tylko że akurat pomysł czy zdolności nieprzeciętne, lub takie a nie inne odczuwanie świata i umiejętne opowiedzenie, przez spektakl, film, obraz i muzykę jest kluczowe.
      Artyści mają więcej.

      Usuń
    7. @nielubięsklepowych, pytanie tylko czego więcej i czy mówimy o tym samym. Tak, mit nerwów na wierzchu (nie wchodzę w definicję, kto jest artystą, a kto nie, bo to kolejna królicza nora, oraz pomijam wycieczki prywatne). Uważano kiedyś, że w szkołach teatralnych musi panować specyficzna atmosfera, bo to uruchamia procesy twórcze, poza tym wielcy tak mają (muszą być niezrównoważeni). A teraz proszę: okazało się, że to zwykłe chamstwo. Gdzieś pomiędzy, eony temu, odbyłam rozmowę w której Maria Dora mi dowodziła, że seks z nieletnią Polańskiego to trochę inny seks niż nie-artysty, bo wiadomo (jak dla mnie, wiadomo nie wiadomo co).

      Niechcący (albo chcący) przy takich dyskusjach rozszerzamy definicję wrażliwości. Jest to powszechne, generalnie bowiem słowo "wrażliwość" ma konotacje pozytywne i jako blogerzy mamy tendencję do używania go w autoprezentacji. Tymczasem, to, że ktoś interesująco czy inaczej postrzega świat, nie musi się łączyć z powtarzalną dyskoteką zachowania, którą należy tolerować, bo "wiadomo, artysta". Tej pierwszej wrażliwości możemy nawet nie zauważyć, jeśli nie interesuje nas dana dziedzina sztuki, artyści różnych mediów mają (wrodzone?) wrażliwości na materiał (wyobraźnia słowna, kolorów, przestrzenna), ale to niewiele ma wspólnego z neurotycznością. Ponadto, tolerowanie dziwacznego zachowania nie ma wiele wspólnego z procesem twórczym, za to wiele z normami środowiska. Tak się uważa, że artysta musi mieć te „nerwy na wierzchu” i zawsze sobie wyobrażam, co czuje artysta chcący po prostu tworzyć, gdy wchodzi do towarzystwa, które koniecznie musi się namiotać, zrobić dyskotekę zachowań, bo proces twórczy, bo tutaj emocje na wierzchu, bo lalila, głębia, kochamy się, to był ekstatyczny wieczór, chodziłem na czworakach … (mąż podpowiada mi postać Lecha Janerki, niewątpliwie artysta, człowiek wrażliwy, a stroni od "klimatów"). Tworzenie a zaburzenie to co innego. I owszem, jest możliwość regulacji emocji czy terapii przez sztukę, ale neurotyczność nie jest konieczna do bycia artystą, choć może współwystępować.

      Usuń
  4. Aha. Niefajnie być neurotykiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dariusz, niektóre efekty neurotyczności są pewnie przydatne (np. większa przezorność), poza tym wg Wielkiej Piątki jest to cecha opisana od 1 do 10, czyli każdy jest w jakimś spektrum (które może się zmieniać z wiekiem).

      Natomiast czy neurotyczność z zacytowanego fragmentu jest "niefajna" dla nosiciela? Horney twierdzi tutaj, że problem jest rozwiązywany szybko: to inni są winni, że nie jest tak, jak być powinno. Na podstawie tego tylko fragmentu współczułabym raczej rodzinie neurotyka.

      Usuń

Bardzo proszę NIE komentuj jako Anonim.
Nie toleruję spamu i wulgaryzmów. Komentarze są moderowane, więc take your time. Jeśli uporczywie piszesz nie na temat, w końcu zrobi Ci się przykro. Mam doktorat z rugowania trolli i jęczybuł
***

Please, DO NOT comment as Anonymous.
Talk sense. Spam messages and filthy language won't be tolerated. I have a PhD in silencing trolls & crybabies (summa cum laude)