Gdy po długiej przerwie w zeszłym tygodniu zaszłam do pracy, okazało się, że w recepcji stoi pokaźnych rozmiarów wystawa nagrobków, w korytarzach na parterze plastikowe pająki utkały syntetyczne sieci, z sufitu sali zebrań zwisają szkielety i już się tworzą quizy na halloweenowe świętowanie pracownicze.
Lubię wszystkie pory roku. Jesienią towarzyszy mi nostalgiczna radość łącząca w sobie dwie tradycje, których zderzenie zupełnie mi nie wadzi. Wyrosłam w kulturze pamiętania o zmarłych, może na tej podstawie pokochałam grzebanie w genealogii (przywracanie twarzy denatom to jest to!). Gdy byłam dzieckiem, zwyczaj trick-or-treat był mi zupełnie nieznany (nie za bardzo był też znany w Irlandii, z której Samhain, pierwowzór Halloween, pochodzi). Mimo to dzisiaj myślę o zwyczajach amerykańskiego Halloween i celtyckiego Samhain nie tylko z sympatią, ale i przyjemnością. Pisałam wielokrotnie przy byle okazji, że lubię chodzić na cmentarze o każdej porze roku, śmieszy mnie obłudne wzdraganie się przed fotografowaniem umarłych w trumnach, czy równie pokrętne twierdzenie, że o zeszłych z tego świata należy mówić tylko dobrze. Śmierć jest częścią życia, wspaniale, że oprócz wspomnienia umarłych istnieje zwyczaj wg którego nagrobek jest elementem wystroju wnętrza. Kpię sobie z wziętego z amerykańskich horrorów przekonania o nienaruszalności grobów, bo jesteśmy chodzącym naruszeniem, oddychamy zmarłymi, pijemy zmarłych, śmierć jest warunkiem powstania nowego życia i rozwoju. Nie ma kawałka ziemi, który nie byłby w przeszłości czymś/kimś innym, życie jest ciągłym recyklingiem. Przekonanie, że są miejsca, gdzie byli zmarli (straszność, podniosłość, poważne miny) i takie w których ich nigdy nie było (kokonik bezpieczny, można uprawiać seks od tyłu, bo zmarli nie patrzą) jest po prostu błędne, nie odzwierciedla rzeczywistości. Śmierć jest powszechnością i była wszędzie.
Żałuję, że nie będzie mnie w Polsce na tradycyjnym grobbingu (przez brak uczestnictwa tracę kontakt z elektoratem w terenie). Jedno marzenie już mi sie spełniło — w zeszły weekend pojechaliśmy z Miłym zobaczyć dubliński cmentarz Glasnevin w jesiennej oprawie. Liczę jeszcze, że wybierzemy się w Samhain na wzgórze Tary. To będzie zależało od pogody i czy małżonek zechce jechać, jak się już dowie, że ja chcę 😁 W Irlandii również jest długi weekend, najbliższy poniedziałek to bank holiday. Dobrego, ciepłego weekendu wszystkim.
Ja to wręcz mam alergię na to mówienie o zmarłych tylko dobrze...
OdpowiedzUsuńTeż lubię oba święta, lubię grobbing. Lubie dekoracje jesiennem dyniowe, moja juz wycięta i się puszy/straszy na balkonie.
Otwieram popcorn i czekam na ujadanie jaki ten Halołyn jest szatański;))
Internetowe, dodać muszę dla jasności;)
Usuń@Rybenka, zawsze, gdy słyszę/czytam, że NALEŻY o zmarłych mówić tylko dobrze, mam w zanadrzu pytanie, czy Hitler i Stalin też nie byli tacy źli w gruncie rzeczy ;).
UsuńU mnie dekoracji domowych brak, ale to lilipucie powody mieszkaniowe są za ów stan odpowiedzialne :D Nie bardzo chce mi się drzeć łacha z wypowiedzi na temat szatańskości Halołin, bo raz, już to wielokrotnie robiłam i zatrzymałam się gdzieś na etapie duchowieństwa oraz wiernych w moim wieku, ale ważniejsze, że dwa: mąż jest w tym lepszy.
Miałąm wujka, co po śmierci żony związał się ze złą kobietą i oboje wspólnie prześladowali jego dzieci. Nie ma takiej możliwości, żebym mówiła o nim dobrze.
Usuń@Rybenka, argumenty w temacie mówienia tylko dobrze: "nie oceniaj", "ale teraz to już nieważne", "nie wypada" albo że delikwent już nie może się bronić. Mnie w tym wszystkim, z racji, że jestem duchową archiwistką, wkurza najbardziej zaciemnianie przeszłości. Ukrywanie spraw negatywnych (w typie, że np. wiadomo, że ktoś się powiesił, a rodzina pamięta tylko, że zmarł na serce) jest też wymazywaniem człowieka, zapominaniem o nim, o jego człowieczeństwie. Obraz bez wad jest fałszywką, nie jest obrazem osoby, która minęła.
UsuńAbsolutnie
UsuńMasz rację!
"Śmierć to po prostu tasowanie się atomów" /U.G.Krishnamirti (RIP)/...
OdpowiedzUsuń...
u mnie Halloween to przede wszystkim aspekt rozrywkowy, co roku zresztą wygląda to u mnie inaczej, zwłaszcza w zeszłym roku nie było wcale, bo w nocy z 32/x na 01/x jechałem przez Polskę z gratami w ramach przeprowadzki przy kociej muzyce, którą mi fundowały mi dwa sierściuchy, które nie chciały usnąć po prochach zaordynowanych skądinąd przez znakomitą fachowczynię... nawet dyni nie ustrugałem, a to jest dla mnie zawsze najważniejszy punkt programu, od lat jestem rodzinnym i towarzyskim "Master Of Puppets" :)
za to grobbing łączy się u mnie z wizytą w rodzinnym miasteczku, łażeniem po nim w celu odwiedzenia "starych dziur w płotach" i spotkaniu ze Stryjem oraz resztą rodziny tego odgałęzienia... do daty nie jestem przywiązany, to dla mnie kwestia umowna, w tym przypadku synchronizacji czasu wspomnianego spotkania...
p.jzns :)
@PKanalia, jak się podchodzi do tematu tak jak Ty to czynisz, robi się z tego całkiem sympatyczny czas. Attitude to podstawa ... oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie zawsze można być szczęśliwym i zadowolonym, nawet jak bardzo się chce (a jak się nie chce, tym jest trudniej rzeczony efekt wykrzesać przez przypadek). Dla mnie podobnie data jest umowna, synchronizacja z innymi całkiem miła. Zerknęłam przez chwilę na tego U.G.Krishnamirti. No ok. Tylko mnie to rozproszyło i w sumie nie wiem, co chcę jeszcze dodać :)
Usuń*/errata... rzecz jasna "Pumpkins" ma być :)
OdpowiedzUsuńZ okazji święta tradycyjnie coś chlapnę...
OdpowiedzUsuń@Optymista13, to znaczy? :)
UsuńCóż, ja jesieni nie znoszę i mam po temu swoje powody, niezwiązane zresztą ze światem zmarłych, lecz zdecydowanie żywych. Na cmentarzach jestem często. Jakoś pomaga mi się to wyciszyć i trochę utemperować tęsknotę za tymi, którzy odeszli.
OdpowiedzUsuń@FrauBe, na cmentarzach jest zazwyczaj spokój, odpowiada mi to. Kiedy wracam myślami do jesieni w Polsce, pomimo braku sympatii dla listopada widzę, że także był to szczęśliwy okres, ... a że w tym czasie zamieniałam się w borsuka zakopującego się w stertę liści, to i cóż z tego? Miałam liście, nie było problemu ;)
UsuńDepresja jest trudna jesienią.
Z grobingiem, to u mnie jest jak z chodzeniem po górach i spacerami. Lubię, gdy jest ciepło i miło, mniej mi się podoba, gdy zimno, wiatr i pada. Natomiast strasznie mnie irytuje szczucie polskich nadkatolików na zwyczaje halloweenowe, jakieś te polskie księdze są niewyedukowane. To, że u nich w grajdole tego nie było, nie oznacza że ma tego nigdzie nie być. Przypomina mi to Twoją sąsiadkę, która w poniemieckiej łazience trzymała kartofle, a srać chodziła za chałupę, bo "gdzież to robić w domu". Czas by spłukać gnój z gumiaka!
OdpowiedzUsuń@Woland, zresztą poznałeś tę sąsiadkę, na starość całkiem miła i bezbronna, no ale tak to jest, że w takim przypadku trudno oszacować o co szło 40 lat wcześniej i czy masz do czynienia z potworem, czy nie. Ciekawa jestem jak to teraz jest z tematem halloweenowym w polskich szkołach, bo jednak trudno się tego na 100% dowiedzieć z gazet czy od blogerów. Żeby mieć pewność konieczne jest zanurzenie się w danej "atmosferze" na jakiś czas (nie tylko ze stosunkiem młodego pokolenia do religii tak jest; jak się mieszka na prowincji też się można dowiedzieć dopiero, gdy się tam ... cóż ... zamieszka, bo teoria sobie, praktyka sobie).
UsuńI ja odwiedzam cmentarze, jeśli jestem gdzieś w podróży.
OdpowiedzUsuńPatrzeć na nagrobki, zastanawiam się, kim był człowiek, który tutaj jest pochowany.
Jesień piękna w tym roku, zatem życzę tylko słonecznych, dobrych dni🍂🍁🤗
@Morgana, nasza jesień jest gdzie indziej i niestety już nas dopadają wieczorne chłody oraz nadmorskie wiatry. Za życzenia dziękuję 🙌🦄
Usuń