sobota, października 22, 2022

Tron, ołtarz, hagiografia

Nie żebym łonet uznawała za jakoś niesamowicie opiniotwórczy, raczej jego układ (nielicznych) informacji poprzetykanych wątpliwymi historyjkami i zabobonem odzwierciedla stan zjełczenia społeczeństwa, ale wspomnę, że IBRiS zrobił dla tego portalu informacyjnego sondaż metodą CATI z pytaniami dociekającymi, jak Polacy po 2 latach oceniają wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Wyniki statystyczne są pokrzepiające. Już nawet elektorat PiSu nie wie co powiedzieć (32% uznało że to ani źle, ani dobrze), a tylko 4,9% pytanych stwierdziło, że decyzja pseudoTK była bardzo dobra. Dodatkowo Polacy trafnie wskazali, kto jest za ten wyrok odpowiedzialny (poza nimi samymi, dokonującymi durnych wyborów przy urnie): Kaczyński i KrK. Słusznie, bo tak właśnie jest. Tron i ołtarz, kult jednostki, w tle Julia Pionek Przyłębska (element niedecyzyjny, doskonale zastępowalny).

Czy religia zawsze musi szczytować kultem jednostki? Do końca tego nie wiem, ale z pewnością wierni przed Tenzinem Gjaco też się płaszczą, chociaż niby jest taki cool równy brachol. A pamiętacie naiwną wiarę tłumu, że Karol Wojtyła potrafi mówić dziesiątkami języków obcych, bo powiedział w nich "heloł"? Dochodzą słuchy, że w Iranie, w którym od połowy września wybuchają zamieszki związane ze skandalicznym traktowaniem kobiet przez religijnych tradycjonalistów (zaczęło się od śmierci Mahsy Amini skatowanej za nieprawidłowo założoną chustę i obcisłe spodnie) zmarła 15-letnia Asra Panahil, uczennica z miasta Ardabil pobita przez funkcjonariuszy ichnich służb bezpieczeństwa, ponieważ była jedną z tych, które w szkole odmówiły odśpiewania pieśni pochwalnej na cześć przywódcy duchowego, Alego Chamanei. Urzędnicy oczywiście zaprzeczają, mówią, że chorowała na serce, rodzina twierdzi co innego. Nie mam wiedzy z pierwszej ręki, na teraz uznaję tę śmierć za autentyczny przypadek, wątek tragiczny i niesprawiedliwy, natomiast motyw samouwielbienia duchownych/polityków jest mi znany i co do jego istnienia nie mam wątpliwości żadnych. Irańczycy wyraziście ilustrują zagadnienie "po co jest religia?". Żeby se jakiś chłop mógł bogiem polerować jaja, żeby wierni mogli mu oliwić oliwą najświętszą penisa i wznosząc modlitwy niby do boga, całować w zastępstwie cztery litery Hanka śpiewając mu przy tym pieśni. Po to jest religia, gdy zerkamy na nią z politycznego punktu widzenia, nie ma znaczenia czy Samouwielbiony jest duchownym per se, czy po prostu Jednostką Niezbędną, jak pan Breżniew.

A propos, polerowania jaj, przejdźmy do hagiografii. Wiecie, że krakowski aktor, lat 75, Jerzy S., w stanie po spożyciu alkoholu potrącił motocyklistę (nie zbiegł z miejsca wypadku, jak się emocjonowano, niemniej fakt spożycia i potrącenia pozostaje)? Wiecie. Pomijając rzekomy hejt prawicy (nie widziałam go, bo po prostu mam takie zasady życiowe, że do szamba nie zaglądam), myślałam, że się przewrócę, jak kilka razy łonet próbował podgrzać kotlet publikując wypowiedzi Różne Różnych o upadku autorytetu moralnego. Stuhr jest wspaniałym aktorem, wypowiada się także w tematach polityczno-społecznych (bo ma do tego prawo, jak każdy z nas), ale żeby czyniło go to Autorytetem Moralnym (czyli w polskim słowniku Autorytetem We Wszystkim)? Czytam właśnie "SPATiF. Upajający pozór wolności" Aleksandry Szarłat i powiem Wam, że przeważające w lekturze głosy o tym, jakie to było doskonałe źródło edukacji kulturalnej, jakie tam chodziły autorytety, rozwalają mnie na łopatki. Jeśli nawet ludzie kultury histerycznie szukają autorytetów w towarzystwie osób podpitych, czyli z definicji mających dużo do powiedzenia, ale niewiarygodnych, to feudalna potrzeba hierarchii oraz hagiograficzne podejście do osób choć trochę bardziej rozgarniętych w czymkolwiek ma się dobrze i to jest dla nas wszystkich bardzo źle. W związku z tym na wiszący jakiś czas na łonecie link z tematem, jakoby gwiazdy wspierały Stuhra nawet nie chciało mi się kliknąć, ani go Wam nie zapodam. Stuhr jest takim samym obywatelem, jak kużden inien. Zawinił, niech dostanie karę i nie łkajmy. Czy umysł feudalny domagający się hagiografii może to w końcu pojąć? Niedobrze mi się robi, jak słucham, że każdy czasami prowadził po alkoholu, więc o co ten szum, ponieważ, że zacytuję samą siebie, skoro już to napisałam u @boja:

Nikt nikogo nie usprawiedliwia za pozostawienie niespłukanego gówna w publicznej toalecie, przyjmijmy tę samą narrację w temacie jazdy po alkoholu, bo czas najwyższy wznieść się cywilizacyjnie o oczko wyżej.

50 komentarzy:

  1. "Autorytet moralny" (w skrócie AM) - strasznie plugawa zbitka, pod którą można podciągnąć wszystko, co się chce, bo nie ma ostrych definicji jednego i drugiego, znaczy się..., to jest to wszystko, co my sami sobie uznamy za jedno i drugie. I tu sobie myślę: Uuuu dziewczynko, uuuuu...., chłopczyku, wymyśliłeś kogo się słuchać i co jest według ciebie dobre i ja mam się nad tym rozpływać w zachwycie..... Jeden lubi kotlet schabowy, a inny bakłażana i co z tego....? W wypadku kotleta nic, ale w wypadku "autorytetu moralnego", to można w jego imię zostać zamordowanym, stąd też i użycie słowa "PLUGAWY" w odniesieniu do AM.
    Małe dziecko jest skłonne przypisywać wiedzę całego świata rodzicom, ale dorastamy i teoretycznie powinniśmy wiedzieć, że to gówno prawda, że NIKT nie ma takiej wiedzy, w szczególności zaś ludzie, którzy nawet tej wiedzy nie próbowali zdobyć, czyli duchowni. Na przykładzie Wojtyły (bo jego Polacy znają, duchownych innych wyznań nie znają ni chu-chu):
    -Kto jest autorytetem?
    -Wojtyła?
    -Tak, a w czym?
    -W życiu!
    -Ojojoj, wie, ile kosztuje utrzymanie rodziny, ile wysłanie dziecka na studia, ile wynoszą zarobki?
    Wojtyła nawet tego nie wiedział, tym bardziej nie był autorytetem z matematyki, fizyki, medycyny, historii, biologii, psychologii. W każdej z tych dziedzin był szarlatanem, który musi wtrącić swoje trzy grosze, że zacytuję klasyka: "BO JA NIE SŁYSZAŁEM PIOSENKI, WIĘC CHCIAŁBYM POWIEDZIEĆ NA JEJ TEMAT KILKA SŁÓW."
    To, że Stuhr ciekawie mówi o swoich emocjach, potrafi je sugestywnie zagrać, znaczy tyle, że jest dobrym aktorem, który rozumie to, co robi. Jest z tego znany. W innych sferach go nie znam, choć zdarzało mu się robić rzeczy chwalebne, jak kampanię informacyjna w sprawie nowotworów i rzeczy mniej chwalebne, jak uwalenie na egzaminie do szkoły aktorskiej genialnej kobiety z powodu urody, która nie była w jego guście. Dziś zna ją większość polskich miłośników filmu, bo to Kinga Preis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Woland, świetnie, że wymieniłeś sprawę z uwaleniem na egzaminach wstępnych Kingi Preis (2 razy!). Bo jeśli miałabym powiedzieć, że w temacie (samej tylko) moralności (zawodowej) Stuhra coś śmierdzi, że może jako aktor nie jest taki głęboki, wrażliwy, to właśnie ten przypadek. Ja sobie oczywiście zdaję sprawę z tego, że facet wychwala rodziców, bo uczyli go, żeby się zachowywał właściwie i nosił zapiętą kamizelkę, no ale to taki odprysk poprzednich pokoleń, nieuzasadnione pienia o przeszłości i gloryfikacja czegoś niewartego gloryfikacji (Stuhr jest pracoholikiem, musiał być więc nieźle przez rodziców tresowany - "tresura" jest odpowiednim słowem, czy to by się Stuhrowi spodobało, czy nie).

      Szersza kwestia autorytetu to temat-rzeka. Uczestniczę w jednym forum, gdzie (głównie) panie są skłonne przypisać autorytet komukolwiek, byle tylko w zamian dostać akceptację. Bo pytają "czy wybrać tę prace, czy tamtą?" (akurat może piszą "tą", ale to poboczny wątek 😁), "założyć żółtą sukienkę czy czerwoną?", albo "co się teraz nosi, dziewczyny?" (jakby nie było oczywiste, że nosi się to, co założą). Autorytetu szuka się, żeby móc naśladować i dostać pochwałę za naśladowanie. Jak ująć to w ten sposób, trochę to głupie, nieprawdaż?

      Usuń
    2. Myślę, że autorytetu szuka się też z powodu lęków i potrzeby bezpieczeństwa. "Nie wiem, co robić, żeby odnieść sukces. Będę więc robić tak, jak mówi mój guru...., to dostanę nagrodę, nikt się mnie nie będzie czepiał. Albo jeszcze lepiej, będę mówić, głośno trąbić naokoło, że robię i pochwalam to, co mówi mój guru, bo wszyscy wiemy, że są sytuacje szczególne. Np. gdy to ja chcę się rozwieść, albo usunąć ciąże, to chuj z papieżem, bo to szczególna sytuacja, byleby to zrobić jak najciszej i głośno chwalić decyzję zasiadającego na stolcu piotrowym autorytetu.

      Usuń
    3. @Woland, faktycznie wypytywanie się innych, co robić w danej sytuacji o pewności siebie nie świadczy. Oczywiście naśladowanie innych to fajny sposób uczenia się, przede wszystkim u dzieci, sposób mniej zawodny niż wysłuchanie wykładu umoralniającego (nota bene: fakt, że w Irlandii największa szumowina używa zwrotów grzecznościowych "dziękuję, proszę, przepraszam", podczas, gdy w Polsce ogół społeczeństwa powszechnie ich NIE używa, mówi wszystko o języku autorytetów, czyli rodziców/dorosłych/nauczycieli).

      Czy autorytety to w Polsce takie postacie o których należy głośno mówić, że ich followujemy, bo jak nie mówimy głośno to żaden z nich pożytek (czyli służą głównie do autoprezentacji, bo "ja kocham JPII, a Ty Stuhrów")?. Możliwe, nie patrzyłam na to od tej strony.

      Usuń
  2. co do Tenzina Gjaco, to buddyzm /chodzi o religię, nie o filozofię/ jest uważany za taki wporzo, a tymczasem Świątynia Tygrysów okazała się kombinatem produkcji leków(???) pochodzących z uboju tych tygrysów... za to Birma jest państwem wyznaniowym właśnie z buddyzmem jako religią państwową i nawet najwięksi twardziele globtroterscy tam nie zaglądają, bo jest się czego bać...
    religia może być nawet fajna i twórcza, pytanie jeszcze która, ale jak się pojawia w zorganizowanej formie, co zresztą samo w sobie jest czymś naturalnym, do tego jeszcze dominuje na danym terenie, to już jest początek syfu... powiedzmy sobie szczerze: nasi rodzimi Słowianie też mieli swoich klechów /żerców/, którzy robili niezły gnój, a swoich podopiecznych w wała...
    ...
    sprawę J.Stuhra skomentowałem u Boji, tak trochę pod jego blog bardziej, ale jako ze nic więcej mi nie przychodzi do głowy to powtórzę metodą CtrC-CtrV, a tu szczególny akcent postawię na ostatni akapit (o pomnikach):
    "nie znałem wcześniej sprawy, bo do Bomboników I Dupelków zaglądam sporadycznie i wtedy oglądam tylko panienki z "cyckami na wierzchu" /według opisu/, które wcale nie mają ich na wierchu /według fotki/...
    ale jak widzę, sprawa się wylała szerzej, nawet wspomina o niej tak zacne, obiektywne i wiarygodne medium jak TVP-INFO, które /jak widzę/ grilluje ochoczo pana Jerze S. plus jeszcze dwie panie, też artystki zresztą, za to, że nie chcą być patryjotyczni i narodowi tak, jak artyści tacy, jak na przykład pan Z, też Jerzy czystym przypadkiem...
    ciekawe, czy wycisną z pana Jerzego S. coming out, że "ma problem", obojętnie, czy go ma faktycznie, czy nie... przypomina mi się przypadek pewnej pani Ilony F., też artystki zresztą /w pewnym sensie/, która poszła na odwyk dla świętego spokoju, mimo że nie było jej z czego leczyć...
    tak swoją drogą, to nie rozumiem, o co tyle wrzasku?... o te 0,7 promila?... ciekawiej by było, gdyby pan Jerzy S. miał śmiertelny promil i to przeżył... z pewnością by mu wtedy postawili pomnik, bo w tym współuzależnionym społecznie od tego narkotyku kraju takim ptysiom stawia się pomniki, nawet jeśli są niepatryjotyczni i nienarodowi"...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @PKanalia, w skrócie do tego, co napisałeś o religii z wyszczególnieniem buddyzmu, zgadzam się. Bez wchodzenia w szczegóły mam świadomość, że w krajach, gdzie buddyzm jest religią wiodącą, dochodzi do takich samych przewałek jak w krajach, gdzie katolicyzm czy jakaś postać islamu są religiami wiodącymi. Chodziło mi o to, że w krajach Zachodu jest bajkowa wizja buddyzmu, spojrzenie idealistyczne, wynikające z braku wiedzy i refleksji. Uważam, że (każda?) religia praktykowana indywidualnie, w odosobnieniu, z pominięciem procesów grupowych (które potrafią zepsuć najszlachetniejszą ideę), w celu ulepszenia samego siebie, ma potencjał pozytywny jeśli chodzi o rozwój. Ale praktyka skrajnie indywidualistyczna, którą mam na myśli, nie jest szczególnie reprezentatywna dla religii. Religia jest głównie mizianiem się w grupie.

      W temacie Stuhra to chyba już wszystko (też wypowiedziałam się u Boji i zawarłam tam z grubsza moje pojęcie w temacie), napisałam o tym u siebie bardziej pod kątem kultu jednostki, bo rozdrażniło mnie oczekiwanie od Stuhra, żeby był Autorytetem Moralnym. Zawsze staram się dawać dobry przykład dzieciom, ale przyznam, że jak dorosły człowiek, szczególnie w moim wieku, pierdzi tęsknotą za autorytetami na których się można wzorować, to mi trochę rozpiernicza nastrój. Można by oczekiwać od dorosłych, że zaczną posiadać jakąś ciekawą osobowość, skoro tyle już zużyli tlenu na tej Ziemi.

      Usuń
    2. to się naukowo nazywa: "aspekt społeczny religii", LOL...
      zresztą bardzo dawno już zauważyłem, nie tylko odnośnie religii, że nawet najniewinniejszą, czy najfajniejszą ideę można spaprać, gdy się ludzie zaczną organizować do jej realizacji...
      od pewnego momentu zaczyna też działać Prawo Parkinsona, według którego bazowa idea schodzi na dalszy plan, a celem staje się istnienie organizacji dla samego jej istnienia...
      ...
      abstrahując od absurdu samego pojęcia "autorytet moralny" (lub "życiowy") to nonsensem jest traktować kogoś jako taki "autorytet" tylko dlatego, że jest dobry w jakiejś konkretnej dziedzinie /aktorstwo, kucharstwo, mechanika kwantowa, czy naprawa rowerów, etc/...
      inna sprawa, że to może być ciekawe, co jakaś/iś znana/y piosenkarka/z, bokser(ka) matematyk/czka, lub pornogwiazda może mieć do powiedzenia na inne tematy, także takiej natury "ogólnej", ale to jest po prostu poznawanie takiego człowieka z innej strony, nic poza tym, zaś traktowanie wtedy ich słów jako drogowskazu życiowego zakrawa na kompletny idiotyzm...
      pana Stuhr może być dla mnie autorytetem jak zagrać zgrywusa w komedii sci-fi, albo też jakąś sjerjozną postać na scenie teatru, ale o kwestie natury estetycznej, moralnej, czy jakiejś inne ogólnożyciowe, a nawet o taki drobiazg, czy strzelić kielicha przed jazdą autem to ja zapytam tylko siebie...

      Usuń
    3. @PKanalia, to się faktycznie tak nazywa i ostatnio ktoś mi powiedział, że jest to najważniejszy aspekt i oczekiwane działanie religii, a inne aspekty (np. związane z rozwojem duchowym) można se o kant pupy rozbić (bo mało kto o nie dba). Cuś w tym musi być, jak powiedział poeta, nawet na blogowisku zdarzyło mi się zaobserwować komentarz do rzeczywistości pandemicznej, że jak nie można pójść do kościoła z innymi, to taka religia jest tej osobie niepotrzebna (w sensie, że jak nie mogę wykonywać tych samych gestów, nie mogę być najpierwsiejsza w jakiejś róży, nie mogę kulyżance powiedzieć „weź, daj te kffiatki tam z lewej od ołtarza, a te inne z prawej”, to na uj mi taka organizacja, która miała mi miziać ego, a nie mizia).

      Prawo Parkinsona nieźle tłumaczy jak to się mogło zdarzyć, że w instytucji, która uzasadnia swoje istnieniem potrzebą rozwoju duchowego jej członków, tak często system nie reaguje poprawnie na wiadomość o molestowaniu dzieci.

      Idea autorytetu jest trzepana od podstawówki. Dorośli nie za bardzo potrafią pojęcie wyjaśnić, ale już nie omieszkają go umieszczać w egzaminach z języka polskiego. I to jest tragedia narodu, bo jak kto zakończył edukację (wewnętrzną) w wieku 15 lat, to potem tylko hasła mu się przypominają. I owszem, jest w stanie się o te hasła wykłócać na forach internetowych, chociaż na dobrą sprawę nigdy jako dorosły, niezależny człowiek jeszcze raz ich nie przemyślał i nie nadał im znaczenia.

      Usuń
  3. Znowu wraca temat aborcji? Jak to właściwie jest z tym wyrokiem TK? Łamie konstytucję czy wręcz przeciwnie? Jest jakiś autorytet, który pomógłby mi to obczaić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten wyrok (w prawnym znaczeniu słowa "wyrok") nie jest wyrokiem, bo sam obecny tak zwany "TK" nie jest faktycznym TK... jest to tylko takie sobie tylko gadanie ludzi uważających się za sędziny i sędziów TK, a takim sobie gadaniem dość trudno jest złamać Konstytucję... w każdym razie nie ma prawnej mocy wiążącej i po odsunięciu neokomunistów od władzy powędruje /a raczej powinien powędrować/ do kosza, tam gdzie jest miejsce różnych bezużytecznych śmieci...
      nie uważam się za autorytet w kwestiach prawnych, więc nie wiem, czy do mnie targetujesz pytanie, ale to Ty decydujesz, kto jest dla Ciebie autorytetem, więc moje "nie uważanie się" jest tu bez znaczenia...

      Usuń
    2. @PKanalia, dzięki za dojaśnienie sprawy TK, którego decyzje faktycznie po odejściu PiS-u do władzy będą musiały być odkręcane.

      Natomiast już do Ciebie @boja, w temacie powrotu tematu aborcji. Nie wiem w jakim jesteś wieku (i w zasadzie dobrze, bo to uniemożliwia argumenty bardziej ad personam, które tylko zaciemniają jądro sprawy), ale decyzja pseudoTK spowodowała, że na lekarzy przerzucono podejmowanie decyzji w sprawach ideologicznych, gdy tymczasem w interesie pacjentów jest, aby lekarze trzymali się raczej swojego fachu.

      „Powrót” tematu to nic innego jak fakt, że nadal połowa obywateli to kobiety, z których duża część nadal jest w wieku rozrodczym. To z kolei oznacza, że wobec konfliktu spowodowanego przez z dupy wyjętą decyzję pseudoTK, kobiety w wieku rozrodczym w pewnych szczególnych, niesprzyjających warunkach z pacjentki stają się dziurą na dwóch nogach. W zasadzie tą dziurą ustanawia je wadliwa decyzja pseudoTK, przy czym sami decydenci twierdzą, że decyzję, czy to jest dziura czy nie, podejmuje lekarz. Stąd wykwitające od czasu do czasu przypadki umierania kobiet w ciąży na sepsę w sytuacji obumarcia płodu. Lekarze bowiem muszą podejmować decyzje o ciężarze ideologicznym, np. zgadywać jaką ideologie wyznaje partner kobiety i czy bardziej trzeba ratować kobietę, bo partner uznają kobietę za kobietę, wobec czego wniesie pozew, gdy kobieta umrze, czy też partner uznaje kobietę za dziurę, i wniesie pozew, gdy umrze płód (bo mogliście go ratować, a dziurą się zajęliście). Cała ta sytuacja przedłużając się dodaje kolejny kamyczek do kryzysu demograficznego. Sama mam takie rozkminki z głowy, ale nie dziwię się 25-latkom, że jeśli mają jakiekolwiek refleksje na temat życia, boją się zachodzić w ciążę w Polsce.

      Dodam jeszcze, że wcale mnie nie dziwi spadek poparcia dla tej decyzji TK wśród wyborców PiS-u. Generalnie węsate juźki uważają, że przepisy tego typu są tworzone dla jakichś ku*ew wygodnych, co nie chcą rodzić, więc bardzo dobrze, kołek im w cipy i heja. Ale minęły 2 lata i niektóre żony/córki/wnuczki węsatych juźków już się ledwo śmierci wywinęły z powodu tego przepisu. Dociera do co poniektórych, że to na poważnie, że lekarze podobnie jak nauczyciele potrafią się dostosować do potrzeb chwili i nie poświęcą siebie samych, żeby wnuczce węsatego juźka ocalić życie, skoro serce gnijącego w niej płodu nadal bije (a to przecież życie, jak zdecydowała Julija).

      Usuń
    3. to będzie jeden wielki bajzel, nawet nie wiem, czy chcę o tym myśleć, co się zacznie wyprawiać z podważaniem i odkręcaniem "wyroków" nie tylko nibyTK, ale wielu innych sądów, których istnienie jako sądów stoi pod znakiem zapytania ze względu na wadliwy skład, na sposób w jaki niektórzy sędziowie zostali dopuszczeni do orzekania...
      drobne sprawy zapewne zostaną tak, jak zostaną, mnie się na przykład nie będzie chciało rozkopywać swojej sprawy w sądzie pracy z przed ponad roku, bo już się dobrze urządziłem w tej dupie, ale mnóstwo spraw jest o wiele poważniejszego kalibru i zaprawdę powiadam, że zgiełk będzie wielki...

      Usuń
    4. @PKanalia, zanim jeszcze PiS zaczął rządzić i dzielić polski system sprawiedliwości był w ogromnym kryzysie i wymagał reform (środowisko było zakisłe, nienowoczesne, samomiziające się). A teraz, do problemu pogrobowców PRL-u (który trochę sam się rozwiązuje w związku z tym, że ludzie są śmiertelni), doszło całe grono nowych szuj. Niby dobrze, że te szuje miały okazję wypłynąć, przynajmniej wiadomo na ile i czym środowisko jest zanieczyszczone, jednak ... kto to będzie sprzątał? Nie widzę tego.

      Usuń
    5. @PKanalia, nie o to mi chodziło. Ja nie pytałem czy Julia Przyłębska jest zgodna z Konstytucją. Pytałem czy dany wyrok (pomińmy kto go wydał legalnie/nielegalnie) jest zgodny z Konstytucją. Mnie też ten wyrok się nie podoba, ale chciałbym wiedzieć czy tylko wyrok jest do dupy, czy może nasza Konstytucja jest do dupy pod względem praw kobiet? Jeżeli potrafisz to wyjaśnić obiektywnie (bez używania polityki) to bardzo proszę...

      Usuń
    6. Moniko, ja nie jestem Kaja Godek! O co mi chodziło wyjaśniłem już w odpowiedzi na tekst PKanalii.

      Usuń
    7. @boja, traktuję to jako pytanie do @PKanalii, mam nadzieję, że znajdzie czas i na tę refleksję.

      Natomiast jeśli chodzi o to kim jesteś i jakie w zasadzie są Twoje poglądy, to pojęcia nie mam. Bywam w różnych miejscach, w wystarczająco wielu, żeby zauważyć, że u mnie wypowiadasz się oszczędnie :)

      Usuń
    8. @Boja...
      rozumiem już o co chodzi, czy byłby zgodny w swej treści, gdyby reszta była okay, etc, tak?...
      chętnie bym czmychnął zasłaniając się brakiem profesjonalizmu, że "nie jestem prawnikiem, konstytucjonalistą do tego", ale nie jest też tak, że wcale się na prawie nie znam...
      tedy więc, tak mocno pokrótce i zgrubsza:
      problem w tym, że sama Konstytucja jest jakby trochę dziurawa i niespójna, bo najpierw używa słowa "człowiek", a potem nagle słowa "obywatel", aczkolwiek to drugie słowo jest zdefiniowane w Art.34, natomiast słowo "człowiek" pozostawione jest domyślności i intuicji interpretatora...
      podobną lukę wykorzystano już kiedyś w Ustawie o Rzeczniku Praw Dziecka, gdzie przemycono zapis definiujący "dziecko" już od chwili poczęcia...
      tą drogą poszedł niby-Trybunał, naginając Art. 38, o "prawnej ochronie życia człowieka" i z jednej strony można mówić o zgodności wyroku z Konstytucją jako jednej z możliwych interpretacji, z drugiej jednak pomija on kwestię godności (innego człowieka: kobiety) wspomnianą w Art. 30, paradoksalnie zresztą powołując się na ten artykuł, co czyni ten "wyrok" wewnętrznie sprzeczny, a to stawia jego zgodność z Konstytucją pod dużym znakiem zapytania... trzeba jednak przyznać, że konstrukcja tego "wyroku" jest dość subtelna, taka żeby trudno było o coś zahaczyć...
      tak więc faktycznie początkiem syfa jest sama Konstytucja, której wady zostały perfidnie i skwapliwie wykorzystane, i to wcale nie jest takie proste ten "wyrok" obalić tak "z marszu", więc najprościej jest podważyć kompetencje prawne samego niby-Trybunału, ale gdyby go wydał prawidłowy formalnie Trybunał to byłby ciężki orzech do zgryzienia...
      za to uzasadnienie "wyroku" to już jest kompletna masakra, ale nie o to pytałeś, więc nie rozwinę tematu...
      ...
      nie wiem, czy odpowiedziałem Ci na pytanie, bo piszę trochę "na szybko" i nie mam w "podręcznej" pamięci swoich konkluzji zaraz po zaistnieniu tego "wyroku", ale może tyle na razie Cię usatysfakcjonuje I hope...

      Usuń
  4. Już prawie 40 lat jestem poza krajem, wiec praktycznie nie bardzo rozumiem o co Wam chodzi w tym wszystkim,
    jednak jedna sprawa rzuca się w oczy.
    Jest niesłychanie istotne, aby były pozytywne wzorce do naśladowania, szczególnie dla młodzieży.
    Tak zwani poprawnie myślący narzucają nam wzorzec totalnej tolerancji dla tęczowych.
    Ktoś powinien wypowiadać się z pozycji autorytetu aby przewrócony stół stosunków społecznych postawić z powrotem na nogach.
    Nie może być tak, ze nie ma tolerancji dla myślących w sposób, który jest dobry z mojego punktu widzenia.
    Albo mamy demokracje albo demokracji nie mamy.
    Milcząca większość nie może być zakrzyczana przez tych co lepiej wiedzą.
    Nie może być jednego, jedynie słusznego wzoru do naśladowania.
    Ja dzięki temu, ze Papiez Jan Pawel drugi odwiedził Polskę mogłem z tego kraju wyjechać.
    Rozumiem, ze korzystacie z wolnej woli, widzę bardzo dobrze z tej wolnej woli korzystacie, jednak to nie oznacza, ze jest tylko jedna słuszna Prawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Danek8599,
      Nie wiem, czy zauważasz dualizm swojej wypowiedzi. Najpierw piszesz, że niesłychanie istotne jest, aby były pozytywne wzorce do naśladowania, szczególnie dla młodzieży, chwilę później jednak ironicznie piszesz "tak zwani poprawnie myślący narzucają nam wzorzec....", pouczając na zakończenie, że nie ma jednej słusznej prawdy.
      Zatem co: Jest ten słuszny wzorzec, czy go nie ma?
      Zastanawia mnie też zwrot "narzucają nam wzorzec TOTALNEJ TOLERANCJI". Znaczy że co, TROSZECZKĘ PRZEŚLADOWAĆ to można, żeby nie było TOTALNEJ TOLERANCJI?
      Jan Paweł II mógłby przyjeżdżać do Polski co drugi dzień, a gdyby nie było tysięcy osób gotowych na poświęcenie w imię wolności, gdyby Polacy nie walczyli mimo groźby internowania, pozbawienia pracy (wbrew zresztą prawu), wyrzucenia ich dzieci ze szkoły, czy studiów, to byłby jedynie turystą. Jest taka piosenka grupy New Model Army: The Charge", opisująca w refrenie atak kawalerii i chowających się w tylnych szeregach liderów, drących się ze wszystkich sił: "NAPRZÓD, NAPRZÓD!!!"

      Usuń
    2. @Danek 8599,
      "o co Wam chodzi w tym wszystkim" - Wam czyli komu i o jaki wątek chodzi? (piszę tylko we własnym imieniu).

      Zgadzam się, że jest bardzo istotne, żeby dzieci i młodzież miały pozytywne wzorce, żeby mogły zaobserwować DOBRE PRAKTYKI. Wynika to z tego, że dzieci uczą się zachowań poprzez naśladownictwo, nie przez słuchanie kazań (przez słuchanie kazań dzieci uczą się obłudy i manipulacji – jeśli np. zauważą, że rodzic sam nie mówi pierwszy „dzień dobry”, albo nie mówi wcale, dzieci uczą się mówić „dzień dobry” tylko przy rodzicu). Stąd wspomniana przeze mnie wyżej w komentarzu obserwacja o uprzejmości irlandzkich dzieci. Irlandzkie dzieci nie dlatego używają zwrotów grzecznościowych, bo im tak rodzic kazał, tylko dlatego, że dorośli Irlandczycy (nie tylko rodzice, ale ogólnie dorośli w środowisku) nagminnie sami używają zwrotów grzecznościowych. Stąd nawet łachudry są u nas bardzo uprzejme. Ale do tego nie trzeba autorytetu, wystarczy powszechność, powtarzalność i pozytywne wzmocnienie.

      @Woland już zauważył sprzeczność w jaką wpadasz. Chcesz autorytetów, ale które mówią to, co Ty, autorytety, które głoszą poglądy przeciwne odczuwasz jako wymuszające. To ciekawa refleksja, prawda?

      Nie wiem czym miałaby być „totalna tolerancja”. Tolerancja oznacza „znoszenie” (np. ja znoszę to, że mój mąż wcina boczek, chociaż ja boczku nie lubię), nie oznacza lubienia czy akceptacji.

      „Nie może być jednego, jedynie słusznego wzoru do naśladowania” – zgadzam się, jesteśmy różni, więc jeden wzór, jeden styl życia nie pasuje do wszystkich.

      Usuń
  5. Mam swoje autorytety
    Są mi potrzebne bo jakoś tak bym chciała być coraz lepszym człowiekiem. Zazwyczaj są to osoby niezbyt głośne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Rybenka, sądzę jednak, że nie o takie autorytety ja się tu zżymam (bo mówisz o osobach niezbyt "głośnych" i "followowanych" na własny, introwertyczny użytek).

      Chodzi mi tymczasem o wymaganie od jakiejś osoby publicznej, żeby była idealna. Są oczywiście cechy, których oczekujemy od osób publicznych, które są niezbędne do wykonywania przez nie obowiązków. Nieuczciwość czy nietrzeźwość polityka stawia nas przed pytaniem o jego kompetencje (np. jednak lepiej jest dla wszystkich, żeby dyplomata nie spadał z mównicy), nieuczciwość czy nietrzeźwość aktora już niekoniecznie.

      Raczej nie mam autorytetów (w sensie osób, które w moim przekonaniu wszystko robią lepiej ode mnie i których wad odkrycie by mnie zaskoczyło lub podłamało).

      Usuń
  6. bo religia, w zasadzie każda to zło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @teatralna, religia to tylko nazwa dla pewnego zjawiska. Fakty wyglądają tak, że jak ludzie zejdę się w kupie mają większą skłonność do agresji i urawniłowki. To w ludziach jest problem, cywilizacja zachodnia niby stępia agresję, ale jej rozwój nie jest ani równy, ani gwarantowany.

      Usuń
    2. To jak piszesz tylko zjawisko zdaje się towarzyszy ludziom od ...zawsze. Nie jest to stan przejściowy. To idea. Wieczna zdaje się i charaktrystyczna.Ale że religia jest dobra a tylko ludzie do dupy!?uważasz?

      Usuń
    3. @teatralna, chyba nie idea, a raczej zjawisko (jak napisałam wyżej), sposób organizacji. Ideą byłby bóg. Lubimy robić to samo co inni, to ma swoje przyczyny i cele. Małpy np. jak zdadzą sobie sprawę, że jedno z nich właśnie umarło, przysuwają się do siebie i przytulają. Czyli przyczyną jest pokrzepiająca funkcja dotyku, a celem chęć pocieszenia się. Ludzie też tak mają ... a że jak zbierzemy się w grupę, to potrafimy zepsuć najszlachetniejszą ideę? Weźmy chociaż ideę pomagania. Słuszną i zacną, ale jak się trafi na osobę w grupie, która chce rządzić, czyli realizować swoje dodatkowe cele (zaspokajanie ambicji czy potrzeby kontroli), to można się nieźle i na tym przejechać. Nie wiem, czy religia jest dobra sama w sobie, wiadomo, że nie jest niezbędna, natomiast najwyraźniej jest potrzebna niektórym jednostkom do zaspokajania ich potrzeb, głównie emocjonalnych (czyli dla tych jednostek jest dobra, inna sprawa, że może się obrócić przeciwko nim, patrz: dzieci molestowane w systemie KrK ... wiele ofiar jest nadal w KrK, bo oprócz poczucia traumy, nadal mają potrzeby zaspokajane przez uczestnictwo w grupie).

      Usuń
    4. @Monika - Dla mnie sama idea boga jest potwierdzeniem zjawiska o którym piszesz: Jedno bez drugiego nie występuje. Uważam, że idea boga jest fatalna w samym założeniu: z jednej strony opieka, pocieszenie, że Uwaga życie się nie skończy(!!!), wyjaśnianie zjawisk przerastających(na każdym etapie innych i w końcu zajmuje się nimi nauka i po sprawie ale Nie, bo sapiens nadal cierpliwie wytwarza te nadprzyrodzone wykwity) nadzieja, że kowalski dostanie za swoje, mściwość, miłość, dobro, opieka, prawo i tak naprzemiennie. Strach, zasady, przykazania, instrukcje, własność. Żeby Żydzi dostali Dekalog, to musieli zasłużyć. Nie odwrotnie. Idea boga była potrzebna, nie dla ... przytulania ale dla zarządzania. Filozofowie zareagowali na bogów i mity. Ale pełna zgoda i ja uważam, że ludzie Wszystko potrafią spierdolić. I, że to wyjątkowo nieudana rasa.

      Usuń
    5. @teatralna, ale tu mówisz tylko o idei boga w kulturze Zachodu, bo przecież pomysły na boga i życie po śmierci były różne. Nie każdy bóg pocieszał, nie każde zaświaty były wyczekiwane. Bóg biblijny ma za dużo sprzecznych przymiotów, żeby jako postać w mitologii trzymało się to wszystko w kupie. No ale taki jest efekt, jak przy tworzeniu idei kręci się za wiele ludzi, każdy ze swoim pomysłem.

      Usuń
  7. Moniko, zapytujesz?
    "Zatem co: Jest ten słuszny wzorzec, czy go nie ma?"
    Oczywiście, ze jest wzorzec, jest Księga Prawd absolutnych.
    Nie wątpię, ze u Ciebie na blogu dominuje odrzucenie wszystkiego co dotyczy Boga wiec nawet nie próbowałem napisać, ze mamy wszystko co potrzebujemy aby funkcjonować jako cywilizacja na najwyższym poziomie.
    Skoro jednak zapytujesz wiec odpowiedziałem :)
    Ludzka kultura jest tworzona przez tzw intelektualistów, którzy jeden drugiemu zaprzeczają, nie ma nawet jednej Prawdy absolutnej wypracowanej przez człowieka, bardzo szybko te ludzkie prawdy staja się obsolete, zapewne przestarzałe po polsku?
    Wzorca zachowania pomiędzy ludźmi wiec na darmo szukać.
    Gdy znamy naszego Ojca w Niebie wtedy mamy perspektywę wieczności.
    To co dzieje się dzisiaj przeminie.
    Szkoda nawet tracić energie na roztrząsanie za i przeciw.
    Perspektywa wieczności zastępuje te wątpliwej jakości wzorce zachowania.
    Ja żyje w 100% spokoju duszy.
    Poniewaz jestem z Bogiem jutro mam zapewnione poprzez obiecanie samego Stwórcy, ze będę miał lepiej.
    Jak lepiej zapytasz?
    Ani moje oko nie widziało,
    Ani moje ucho nawet nie słyszało,
    Ba... ani nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak cudowne czeka mnie życie w niedalekiej przyszłości.
    Czy w związku z tym potrzebuje mieć jakieś wzorce do naśladowania?
    Trzymam się Słowa Bożego, Duch Święty mieszkający we mnie pracuje nade mną.
    Jestem jak powiada Biblia formowany przez Boga jak na garncarskim kole.
    Nie mam żadnej potrzeby naśladowania jakiegokolwiek wzorca.
    Ja sam jestem wyjątkowy, tak jak wyjątkowy jest każdy mieszkający na Ziemi człowiek, jesteśmy niepowtarzalni.
    Każdy z nas jest a Masterpiece. Każdy jest stworzony jako Arcydzieło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Danek8599, jedną z funkcji wiary (religii też) jest zniesienie niepokojów. Jeśli Tobie obietnica kogoś tam napisana gdzieś tam wystarcza, nie budzi to w Tobie pytań, nie widzisz sprzeczności czy niedorzeczności swoich przekonań, ani tego, że sam sobie zaprzeczasz, bo tak jest wygodniej i Ty tego na tym etapie życia potrzebujesz, to czemu mnie miałoby to martwić? Dopóki nie wchodzisz w konflikt z przepisami drogowymi, albo nie próbujesz mi podstawić nogi, gdy idę, bo bóg coś Ci zasugerował na temat mojego chodu, nie mam zastrzeżeń :) Oczywiście ogranicza to próby prowadzenia dyskusji w tym samym języku, ale nie zamierzam się nad tym jakoś szczególnie pochylać. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. @Danek8599...
      Księga Prawd Absolutnych... znaczy tablice Rongo Rongo, Sutra Serca /ale tylko po koreańsku/, czy Notatki Banacha Spisane Na Kawiarnianych Serwetkach?... to moje pierwsze naturalne(!) skojarzenia, ale może niezgodne z tymi Księgami... czy możesz doprecyzować?...
      wiem!... Księga Guinnesa... tylko która wersja?...
      p.jzns :)

      Usuń
    3. @PKanalia,
      Mam przekonanie graniczące z pewnością, że chodzi o tę księgę, która naucza, że światło rozdzielono od ciemności, a dzień i noc zostały nazwane i stworzone, zanim stworzono źródło światła (zdaje się, trzy dni dzieliło te doniosłe dla nauki fakty), a wszystkie gatunki żyjące na Ziemi zostały ocalone na drewnianej barce, której długość nieznacznie przekraczała 100 metrów. No i przykazuje, żeby w żadnym wypadku nie nosić odzieży z lnu i wełny jednocześnie, a gdy gówniarz jakiś syn jest nieposłuszny ojcu, to go ukamienować trzeba.

      Usuń
    4. sorry nie zauważyłem, ze to Woland pierwszy mnie skomentowałeś a następnie Monika.
      Bylem pewny, ze Monika napisała oba komentarze,
      Dopiero teraz czytam ponownie, już na komputerze :)
      Nie widzę żadnych sprzeczności czy niedorzeczności moich przekonań Moniko.
      Ciekawe w którym miejscu te niedorzeczności widzisz.

      PKanalia - ja korzystam z James's Bible, king James version.
      Woland was right!

      Hey Wolan, interpretujesz wiedzę pochodząca z Biblii poprzez logiczne 5 zmysłów, nie zrozumiesz wiec o czym mowa.
      Otaczający nas Wszechświat, otaczająca nas rzeczywistość jest wielowymiarowa.
      Gdy Bog powiedział, let there be light - cały Wszechświat ogarnęła światłość jednak w piątej przestrzeni oraz powyżej.
      Tutaj u nas w 3D dopiero rozbłysło światło gdy zapaliły się pierwsze gwiazdy.
      Zrozumienie wiedzy pochodzącej z Biblii nie jest takie proste.
      Co do tej historii z "gówniarzem" jak piszesz -
      masz zapewne na myśli Przypowieść o synu marnotrawnym?
      To jest naprawdę piękna przypowieść.

      Usuń
    5. Danek8599, Nie kwestionuję, że nie widzisz sprzeczności czy niedorzeczności swoich przekonań, wiem, że nie widzisz. Wskazywałam Ci sprzeczności podczas rozmów, Ty twierdzisz, że to nie sprzeczności (bo nie) lub pomijasz ten fragment mojej wypowiedzi i piszesz o czymś innym :) Jeśli chcesz je sobie przypomnieć, cofnij się w naszych rozmowach do różnych wypowiedzi pod innymi postami.

      Z twierdzenia "zrozumienie wiedzy pochodzącej z Biblii nie jest takie proste" wynika kolejna sprzeczność czy też nonsens religijny. Bóg wg tej mitologii jest miłosierny, oraz bóg stworzył wszystkich takimi jakimi są. A jednak bóg również tak skomoplikował przekaz biblijny (najwyraźniej, co sam potwierdzasz), że wydaje się jakby niemiłosiernie skazywał tych (wg Ciebie) niezbyt lotnych biblijnie (których, powtarzam, sam takimi stworzył) na niezrozumienie tego, co chciał powiedzieć, czyli na wieczne potępienie.

      Usuń
    6. @Danek8599...
      okay, spytałem dlatego, gdyż po prostu nie wiedziałem, bo jak wiem, to raczej nie pytam, choć też nie zawsze... z każdą prawdą, nawet Prawdą Absolutną jest tak, że jest prawdą dlatego, bo ktoś kiedyś powiedział /a czasem nawet napisał/, że ona jest prawda... na przykład jakiś nasz znajomy, który usłyszał ją od swojej znajomej... osobiście uważam, że spośród wymienionych przeze mnie najbliżej tej Prawdy Absolutnej był wspomniany Banach, profesor zresztą... ale moje uważanie, tak samo jak Twoje, czy owego profesora lub czyjekolwiek inne jest bez znaczenia... i to jest dopiero Prawda Absolutna, to ostatnie zdanie, aczkolwiek nie pamiętam, czy sam na to wpadłem, czy wyczytałem w jakiejś Księdze Prawd /Absolutnych ma się rozumieć/, ale moje pamiętanie też jest bez znaczenia...
      mam jeszcze coś, choć też bez znaczenia: prawda jest tym prawdziwsza, im ktoś ładniej o niej opowie, a jak ktoś to zgrabnie napisze to już jest tak prawdziwie, że aż do granic galaktycznej obrzydliwości... a może osobliwości?... jakiejś tam ości w każdym bądź razie... tylko musi być naprawdę ładnie i zgrabnie, estetyka to podstawa /obok komunikacji i higieny/ :D

      Usuń
    7. PKanalia - kocham ludzi, którzy zadają pytania, wiec cieszę się, ze pytasz.
      Co do tych Prawd Absolutnych, to z definicji powinny wytrzymywać probe czasu.
      Nie na rok, nie na milenia lecz na wieczność.
      Wtedy można mówić, ze mamy do czynienia z jakąś Prawdą Absolutną.
      Nie musze zapewne przypominać, ze żaden ludzki Filozof takiej Prawdy nie posiada.
      Mamy jednak Księgę, napisana z inspiracji Boga, czyli z pozaziemskiej cywilizacji, Bog bowiem zapewnia nas poprzez swoje Słowo, ze nie jest człowiekiem.
      Tylko kilka tych Prawd podam, oczywiście są ich setki.
      1 Corinthians 10:13
      “God will never give you more than you can handle.”
      Jest to Prawda Absolutna. Na pewno osoba wierząca zawsze może liczyć, ze nigdy nie spotka się z sytuacja przerastającą tej osoby możliwości.
      Joel 3:10
      let the weak say, I am strong.
      To jest jedna z moich preferowanych Prawd.
      Gdy cos strzyka w plecach, gdy mam jakiś problem - nie znajduje każdego powodu aby uzasadnić dlaczego tak jest.
      Nie robię problemu jeszcze większym, robię Boga jeszcze większym w tej sytuacji.
      Jestem mocny w Bogu, jest tylko kwestią czasu, gdy rozstrzygnie się to na moją korzyść.
      Zapewne zauważyłeś, ze religijny nie jestem.
      Mnie tylko i wyłącznie interesuje co Bóg mówi do nas poprzez swoje Słowo a nie co w kościele się prawi.
      Czy gdy ludzie starają się odnaleźć miłosiernego Boga.
      Ja żyje w miłosierdziu Bożym, codziennie doświadczam Jego miłosierdzia.
      Proverbs 4-23
      Be Careful About What You Think Your Thoughts Run Your Life
      Powinniśmy tylko i wyłącznie myśleć pozytywnie.
      ok 20% ludzi jest pozytywnych.
      80% przychyla się do negatywnych opinii.
      Moses wysłał 12 szpiegów aby zebrali informacje o Ziemi Obiecanej.
      10 z nich po powrocie miało negatywny raport.
      Tam żyją wielkoludy, przy nich jesteśmy jak grass hoppers (koniki polne?)
      Kaleb and Joshua mieli pozytywny raport.
      Mamy ze soba naszego Boga, wejdźmy do Ziemi Obiecanej natychmiast, na pewno z naszym Bogiem ich pokonamy.
      Wiadomość, ze żyją tam wielkoludy rozniosła się po obozowisku ok 2 milionów żydowskich uciekinierów z niewoli egipskiej jak wild fire.
      Moses, chcemy wracać do Egiptu, mówili. Nie mamy żadnej szansy ich pokonać.
      Dopiero co Bog otworzył im przejście sucha noga przez morze
      Strach był jednak mocniejszy od wiary.
      Ani Mojzeszowi ani tym 2 milionom ludzi Bog nie pozwolił wejść za ich życia do Ziemi Świętej.
      Przez 40 lat błąkali się chodząc po pustyni.
      Ciekawe, ze tylko Kaleb oraz Joshua weszli już w podeszłym wieku do tej obiecanej ziemi.
      To są oczywiście Prawdy z kategorii duchowej, spirytualnej.
      Odnoszą się jednak do naszego codziennego życia.
      Jezus zapowiedział -
      staniesz się tym w co wierzysz, ze się staniesz.
      Matthew 9:27-34
      He touched their eyes and said, “Become what you believe.” It happened. They saw.
      Mark 9:23-25
      23 Jesus said to him, “If you can believe, all things are possible to him who believes.”

      Usuń
    8. @Danek9599...
      zaczyna mnie to ciekawić, co piszesz, bo choć w istnienie żadnych bogów nie wierzę, to w istnienie pozaziemskich cywilizacji jestem skłonny, bo (wydaje mi się że) Ziemia i jej biosfera nie są jakimś jedynym wyjątkiem we Wszechświecie... rozumiem też jednak, że spotkawszy się z istotami, które mają zdolność wykonać taką podróż od swojej siedziby na tą Ziemię można by faktycznie z wrażenia uznać ich za bogów /lub jednego boga, gdy spojrzymy na taką ekipę całościowo, jako na pewną strukturę, system/... ale tylko tyle, nie rozpędzajmy się w rozkręcaniu tych myśli, a zwłaszcza w uznawaniu iluzji za real :)

      Usuń
    9. PKanalia, przepraszam, ze 4 dni mnie tutaj nie było aby Tobie odpowiedzieć, pojechałem na wycieczkę do Nowego Orleanu.
      Zakładasz, ze międzygwiezdną przestrzeń pozaziemska cywilizacja pokonuje w fizycznym wcieleniu.
      Tymczasem jak najbardziej mamy przykłady z okresu starożytności, gdy istoty były w stanie się dematerializować.
      W postaci czystej, inteligentnej energii przemieszczają się momentalnie pomiędzy galaktykami. Wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym, natychmiast.
      Buddha kilkakrotnie się dematerializował a następnie materializował - a to przemieszczając się poprzez rzekę a to podróżując do miejsca, gdzie ludzie musieli iść kilka dni.
      Nawet Jezus podczas błogosławienia chłeba - Luke 24:30-31
      He (Jesus s)at down to eat with them, took the bread, and said the blessing; then he broke the bread and gave it to them. Then their eyes were opened and they recognized him, but he disappeared from their sight.
      Zanim jeszcze złamany przez Jezusa chleb upadł na stół, Jezus zniknał z apostołów widoku.

      Usuń
  8. Moniko, powiadasz, ze "A jednak bóg również tak skomplikował przekaz biblijny"
    czy piszesz parafrazując mnie:
    Z twierdzenia "zrozumienie wiedzy pochodzącej z Biblii nie jest takie proste" wynika kolejna sprzeczność czy też nonsens religijny.
    Ja religijny nie jestem wiec nie podejmuje tego wątku :)
    Jakoś bardzo ciążysz w kierunku religijnych tworów.
    Ja widzę w Biblii opis mechaniki, jak funkcjonuje ten Wszechświat - istniejący jednocześnie nasz fizyczny świat 3D oraz wszystkie inne wyższe przestrzenie.
    Albert Einstein oraz Nikola Tesla mówili, ze aby zrozumieć rzeczywistość trzeba poznawać stan otaczających nas rzeczy poprzez vibration.
    Im wyższa częstotliwość wibracji tym bardziej przechodzi się do wyższych przestrzeni.
    Naturalnie fizyczny świat 3D ma bardzo ograniczone możliwości zwiększania wibracji - troche zwiększasz wibracje, więzy atomowe zaczną się rozsypywać - materia zamieni się w czysta energie wg wzoru E=M C2
    Czy już rozumiesz dlaczego jest trudno wytłumaczyć wiedze z Biblii zwykłemu Kowalskiemu?
    Wolan pisze, ze potrzebne jest źródło światła aby w ogóle światło świeciło.
    Myśli bowiem w kategoriach 3D
    Światło, o którym mówi swoim Słowem Bog to nie nasze światło w świecie 3D.
    Jezus tez nie przyszedł zbawić fizyczne ciało człowieka.
    Jezus przyszedł oraz umarł na krzyżu aby zbawić duszę.
    Twierdzisz, ze jesteś ateistka, domyślam się wiec, ze deklarujesz w sposób logiczny, ze nie masz duszy.
    Tak tylko to zakładam, nie wiem na 100%.
    Wiem, ze większość ateistów czy apostatów odrzuca istnienie duszy w człowieku.
    Żyjemy niby w jednym świecie 3D jako fizyczne ciała, jednak jednocześnie żyjemy jak nie rozumiejący się ludzie.
    A jeszcze gdy ktoś jest naprawdę duchowy, wtedy wie, ze człowiek jednocześnie żyje w kilku wymiarach.
    W 3D żyje nasze fizyczne ciało, już jednak nasza świadomość/dusza żyje w 5 przestrzeni.
    Nasza bowiem aura wibruje na znacznie większych częstotliwościach wibracji, istnieje nasza świadomość jako inteligentna energia duszy.
    Czy już rozumiesz dlaczego prawie niemożliwe jest wytłumaczenie Kowalskiemu wiedzy zawartej w Biblii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Danek8599, proszę, nie ceń aż tak nisko mojego intelektu 😁. To "ach, to nie o tym" i jedziesz dalej :) Kompletnie mnie nie interesuje, czy jesteś religijny, interesuje mnie, czy piszesz z sensem. I proszę, nie mieszaj do tego Einsteina i Tesli. Już wiem, że nie znasz podstawowych pojęć filozoficznych i wątpię w związku z tym, abyś wiedział o tych naukowcach więcej, niż ja i wychodził ponad internetowe fałszywe cytaty (false quotes), które latają w sieci, aby ucieszyć ludzi, którzy nigdy nie sprawdzają źródła. Twierdziłeś, o ile pamiętam, że Biblia opisuje świat, wierzysz również w boga jako tego, który jest źródłem wszelkiego dobra, odpowiada za wszystko co dobre, oraz w gościa Lucyfera, który jest odpowiedzialny za to, co złe. Biblia ma kierować nas do dobra, więc nonsensem jest, że (wg Ciebie) jest tak trudna do zrozumienia, bo na podstawie jej (nie)zrozumienia lecimy do piekła, a bóg jako źródło samego ino dobra niby oferuje miłosierdzie i małe mopsy, a jednak z góry stwarza do potępienia, chociaż niby kużdyn ma wolną wolę, czyli ma potencjał do zbawienia (a tu się okazuje, że figa, nie ma, bo nie może się w tym kodzie, który rozumie tylko Danek z kolegami, połapać, gdyż go bóg takim stworzył 😀). Dopóki sobie tego ostatniego zdania najeżonego sprzecznościami nie przemyślisz, nie ma co przechodzić do następnego zagadnienia, mianowicie, gdzie się zniknęło 4D i dlaczego go unikasz w wypowiedziach 😉 Pozdrawiam 🦄

      Usuń
    2. Moniko, jak najbardziej Biblia ma kierować nas do dobra, do zrozumienia jak funkcjonuje ten świat.
      Oto skad pochodzą wszelkie choroby, jak powiada Pismo Święte:
      Acts 10:38
      37 You yourselves know what has happened throughout Judea, beginning in Galilee with the baptism that John proclaimed:
      38 how God anointed Jesus of Nazareth with the Holy Spirit and with power, and how Jesus went around doing good and healing all who were oppressed by the devil, because God was with Him.

      pozwolę Google przetłumaczyć aby każdy kto czyta wiedział.
      Bowiem ludzie patrzą na Słowo jako dzieło oszołoma.
      37 Sami wiecie, co się wydarzyło w całej Judei, począwszy od Galilei chrztem, który ogłosił Jan:
      38 jak Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą Jezusa z Nazaretu, i jak Jezus chodził, czyniąc dobrze i uzdrawiając wszystkich, którzy byli ciemiężeni przez diabła, ponieważ Bóg był z Nim.
      Kazda choroba czy upośledzenie jak brak wzroku jest dziełem szatana.
      Rozumiem, ze ludziom trudno jest zrozumieć Wiedzę zawartą w Biblii.
      Cieszę się jednak Moniko, ze masz ponad przeciętną inteligencje :)

      Usuń
    3. No widzisz @Danku, taka cała z Tobą rozmowa. Znowu pominąłeś to o czym pisałam i napisałeś sobie zupełnie o czymś innym. No trudno :) Dziękuję za wypowiedź.

      Usuń
    4. Moniko, dla Ciebie wartość tylko ma to co ludzie wymyślili, jakie teorie filozoficzne wymyślili.
      Tymczasem jest to bezwartościowe,
      Zaprzeczają sobie, jeden drugiemu.
      Jesli cos dla Ciebie ma rzeczywiscie wartosc, z wielka przyjemnoscia poslucham tego.
      Interesuje mnie bowiem co Ty myslisz a nie co jakis mnich myslal, co stracilo wartosc z uplywem czasu.
      Wtedy rzeczywiście będziemy mieli podstawę do dyskusji, gdy będziesz mówiła co Ty o czymś myślisz osobiście.

      Usuń
    5. @Danek8599, dziękuję za wypowiedź.

      Usuń
  9. Bierze mnie do Rygi, gdy słyszę wysoce podejrzane wyrażenie "autorytet moralny". Oszołomstwo ma ich aż nadto - szkoda, że nie potrafi podać jednego RACJONALNEGO powodu, dlaczego w ich mniemaniu autorytet jest autorytetem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swego czasu, gdy jeszcze bylem studentem na Wydziale Prawa moim kolegą był Wawrzyniec Konarski, studiował na innym wydziale.
      Imponowalo mnie ogromnie, ze zwracał uwagę starszym, przeklinającym w tramwaju ze znajdują się w publicznym miejscu, ze nie powinni używać takich słów.
      Tak wiec "autorytet moralny" to jest bardzo wyjątkowe zjawisko, to jest ktoś kto ma odwagę cywilna bronić pewnego poziomu kultury w stosunkach międzyludzkich.
      Dzisiaj Wawrzyniec jest rektorem prywatnej uczelni w Polsce.
      Jeszcze niedawno widziałem go w polskiej telewizji, zabierał glos właśnie z pozycji autorytetu moralnego.

      Usuń
    2. @Danek8599...
      ojtamojtam, zaraz "moralny"... pana Wawrzyńca można uznać od biedy za autorytet w dziedzinie estetyki jawnej konwersacji w tramwajach, ale z tą moralnością to już stanowczo gruba przesada...
      i ja wcale nie żartuję /no, może trochę, bo nie lubię zbyt na poważnie/: zdarzają się bowiem ludzie, którym przez gardło nie przejdzie słowo (np.) "dupa", nawet w miejscu niepublicznym, ale nie widzą żadnej sprawy w temacie zamordowania własnej mamuśki dla czystego funu...

      Usuń
    3. @nie tylko Danek8599...
      jeszcze jest jedna rzecz z tymi autorytetami... o ile można mówić o realnych autorytetach w dziedzinach, gdzie coś SZACUJEMY, na przykład czy auto po naprawie będzie tak samo sprawne, jak przed awarią, to jeśli coś OCENIAMY, na przykład czy coś jest dobre (moralnie) lub ładne, wtedy automatycznie jest to kwestia względna, subiektywna, czy ktoś jest dla kogoś takim autorytetem i poszukiwanie takiego dla siebie świadczy o słabości, centralnie zaś nieumiejętności wypracowania sobie własnej oceny...

      Usuń
    4. Czyli wg Ciebie nie powinno być żadnego autorytetu moralnego, mamy bowiem do czynienia z bardzo subiektywnym zjawiskiem.
      Ja osobiście mam odmienne zdanie.
      Swiat indywidualistów kreujących sobie własne wartości moralne, z pozycji siły jaką dysponują nie prowadzi do pozytywnego świata w jakim wszyscy żyjemy.

      Usuń

Bardzo proszę NIE komentuj jako Anonim.
Nie toleruję spamu i wulgaryzmów. Komentarze są moderowane, więc take your time. Jeśli uporczywie piszesz nie na temat, w końcu zrobi Ci się przykro. Mam doktorat z rugowania trolli i jęczybuł
***

Please, DO NOT comment as Anonymous.
Talk sense. Spam messages and filthy language won't be tolerated. I have a PhD in silencing trolls & crybabies (summa cum laude)