niedziela, listopada 17, 2024

Priorytety

Przegapiam różne okazje do skomentowania. Np. nieszczególnie przyglądałam się obchodom Święta Niepodległości w Polsce, ani innym ostatnim wydarzeniom politycznym w kraju. Nawet czytanie w Sejmie ustawy dekryminalizującej aborcję nie przyciągnęło mojej uwagi. Być może jest to u mnie objaw ogólnego oszczędzania energii, ale skoro już o aborcji mowa, podsumuję pewną rozmowę:

Ostatnio (po wyborach w USA) rozmawiałam z botem, który stwierdził, że Demokraci zacięli się na prawie do aborcji, a jest tyle ważniejszych spraw (i dlatego przegrali). Jest dla mnie oczywiste, że może tak powiedzieć mężczyzna, ponieważ panowie nie są zagrożeni tym, że z powodu pewnych ich funkcji biologicznych zostaną ograniczone im prawa obywatelskie. Zainteresowałam się wypowiedzią tylko dlatego, że bot sugerował płeć żeńską. W przypadku kobiet dostęp do zabiegów medycznych to sprawa kluczowa, wyznacza kierunek ich statusu w danym państwie. Zakaz aborcji oznacza, że kobiety ustawowo tracą swoje prawa do stanowienia o sobie i zostają sprowadzone do funkcji biologicznej. Jest to wprawdzie utrata tymczasowa, ale obciążona rozlanymi w czasie konsekwencjami: umożliwia postrzeganie jednej z płci jako zależnej, nad którą państwo musi rozpostrzeć "opiekę". Taki system obowiązywał przez setki lat, dziewczynki przechodziły z rąk do rąk — najpierw panował nad nimi ojciec, potem mąż, po śmierci męża do działania zobowiązani byli męscy krewni, kobiety pozbawione opiekuna były podejrzane, narażone na pogardę i ataki. Nawet, gdy kobietom w końcu powszechnie pozwolono pracować poza domem, ciągnęło się za nimi odium "wymagającego pomocy". Wymagający pomocy, więc słabszy [Ironia zjawiska polega na tym, że jednocześnie kulturowo od kobiety wymagano "opiekowania się", tzn. pomocy realnej: dźwigania, podcierania, przygotowywania posiłków, ubierania, sprzątania — "pomoc", którą oferowano kobietom była natomiast tożsama z innym słowem = kontrola]. W społeczeństwie zhierarchizowanym od postrzegania kogoś jako słabszego do przekonania, że jest on gorszy, pozbawiony własnej woli, jest w zasadzie jeden niewielki krok. Polskie społeczeństwo wykonuje ten taniec bezustannie: z całą pewnością każdy z Was słyszał o przypadkach, gdy rodzina decydowała o losie dziecka, osoby niepełnosprawnej lub starszej, mając na uwadze "dobro" tej osoby. Doprawdy, lepiej być człowiekiem, który nie potrzebuje pomocy, bo społeczeństwo wlezie nam na głowę i rozbije tam obóz. Dlatego ustawa o dopuszczalności aborcji jest dla kobiet jednym z ważniejszych tematów, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy.

Powiedziałam. Teraz zaś próbuję ignorować inne wydarzenie: od kilku godzin trwa kolejny zmasowany atak Rosji na Ukrainę. Spodziewano się go. Światowe wydarzenia polityczne sprzyjają Fiutinowi: wybór Pomarańczowego na kolejnego prezydenta USA, osoby niezbyt zbornej, daje Rosji szansę na przynajmniej częściowe "odzyskanie twarzy" (te wszystkie patologie są takie przewidywalne, że aż boli). Rakiety spadły także dość blisko wschodniej granicy Polski. Martwię się tym. Moje priorytety są więc takie, że wspieram prawa kobiet, wspieram prawo Ukrainy do samostanowienia, wspieram również samą siebie. W ramach tego ostatniego obiecuję sobie, że następny temat będzie ciekawy i niezwiązany z obecną mizerią świata.

24 komentarze:

  1. WSPIERAM prawa Kobiet, wiadomo jakie mam zdanie w temacie. to jest dramat.
    Wspieram Ukrainę. mam takie samo zdanie. trump zamrozi ten konflikt a status quo ustala sie teraz. ile ruskie zgarną tyle im w garści zostanie plus chcą wyprzeć Ukraińców z terenów zajętych.
    widziałaś nominacje trumpa?
    jpierdole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Teatralna, tak jak napisałam, ślizgam się po wiadomościach (czytam głównie zajawki, nie oglądam tv), więc nominacji Trumpa nie oglądałam (nawet nie wiedziałam, że już zaszła). Gość nie tylko nie ma rozumu, ale i gustu (prędzej zainteresowałabym się aktualnymi imprezami w brytyjskiej rodzinie królewskiej, oni przynajmniej mają klasę).

      Usuń
  2. Na spacerach z mężem przerabiamy różne tematy i dziś po raz kolejny nasze rozważania zakończyłam stwierdzeniem, że dziwny jest ten świat, choć raczej powinnam powiedzieć - coraz dziwniejszy!
    A i tak mało ostatnio oglądam tzw. wiadomości, nie mam już cierpliwości do polityków z obu stron barykady...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @jotko, mam wyrobione zdanie na kilka spraw (wiem np. że Hołownia jako kandydat na prezydenta Polski jest u mnie skreślony, ten mój pogląd nie zmienił się od poprzednich wyborów prezydenckich), ogólnie stoję po stronie jasności oraz nie lubię dziaderstwa - nie muszę intensywnie śledzić sceny politycznej, żeby wiedzieć na czym stoję jako prywatna osoba. Wydaje mi się, że część wieści z Grajdołkowa jest obliczona na jakieś słupki w górę/reklamę i takie tam. Chcę być ponad to. Oczywiście, też rozmawiamy sobie z mężem w czasie spacerów (i nie tylko) o różnych politycznych wydarzeniach, natomiast nie pozwolę światu się zużyć, zmęczyć, nie chcę mieć przy okazji następnych wyborów poczucia wyczerpania. To jest dokładnie ten kawałek życia, który zależy ode mnie i działam zgodnie z moim priorytetem.

      Usuń
  3. Bot, tak jak Pan Bóg, nie ma płci. A wspominam o Panu Bogu, bo dyskusja z obydwoma bytami jest równie sensowna.
    Ale co kto lubi.

    A tak poza tym wiadomo, ze lepiej być kimś kto nie potrzebuje pomocy. I nie ma żadnej różnicy, czy o naszym "dobru" będzie decydowało państwo, czy rodzina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dariusz, bot rzeczywiście mógł być dziewczynką (zresztą założyłam, że jeśli to nie mechaniczny troll, rozmawiam z osobą bardzo młodą, która wie, że chce coś powiedzieć, tylko nie wie, dlaczego).

      To nie jest takie jasne. Akurat znam sporo osób (także z blogosfery), które ustawiają się w pozycji ofiary, ponieważ współczucie jakie mogą dostać w jakiś sposób jest dla nich rodzajem nawiązania relacji. Czyli z ich perspektywy być kimś, kto potrzebuje pomocy, jest bazą do kontaktów i nie tylko nie widzą w byciu celem pomocy niczego zagrażającego, ale nawet sami kreują taki swój wizerunek. Bywa i tak.

      Usuń
    2. Hmmm... Od tej strony nie pomyślałem. Ale ja chyba byłbym za mało atrakcyjny na ofiarę i nie miał z takiego blogowania żadnych zysków. A może się mylę? Jest szansa, że złożycie się dla mnie przynajmniej na nowy komputer stacjonarny? :D

      Usuń
    3. @Dariusz, musiałbyś do swoich wpisów włączyć element jacy to ludzie są źli i jaki świat podły, oczywiście wszyscy, poza Twoimi potencjalnymi dobroczyńcami🤪, yyyyy, tzn. nie chcę być negatywna, ale nie sądzę, byś miał do tego wrodzony talent 😉

      Usuń
  4. Bardzo chcemy żeby ludzie żyli tak jak my uważamy, że powinni
    Kiedy bliska nam osoba zaczęła mieć urojenia, połowa znajomych zalecała nam podrzucanie jej tabletek do jedzenia np bo przecież to by jej pomogło
    Na szczęście psychiatra, który zajmował się nami bardzo mocno stał po stronie osoby chorej i jej godności i wykluczał takie działanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Rybeńko, oczywiście, że kontrola się rozpościera, że trudno się nam pogodzić ze stanem świata. Zauważam przy tym, że im mniej jesteśmy zadowoleni z własnego życia, tym bardziej próbujemy prostować cudze ścieżki (nie wiem, czy jest to ogólny mechanizm psychologiczny, ale taki trend zauważam wśród osób mi znanych).

      Usuń
    2. Chyba coś w tym jest. Tacy ludzie wręcz zakrzykują swoje problemy

      Usuń
  5. Samą siebie to przede wszystkim, choć żyjemy w czasach, które - delikatnie mówiąc -nie sprzyjają utrzymaniu dobrej formy.
    Żyjąc już trochę na tym świecie, nie pomyślałabym, że wrócimy do średniowiecza,ze kobiety nadal muszą walczyć o podstawowe prawa człowieka,prawo do stanowienia o sobie. Wiadomo jak wielkie są "zasługi" kościoła w tym zakresie.
    Nie oglądam relacji z Dnia Niepodległości, nie lubię patrzeć na faszystów w kominiarkach wywracających kosze na śmieci, na tę całą agresję pseudopatriotów.W Warszawie strach wyjść na ulice w tym dniu. W każdym roku to samo.
    I pomysleć ,że niektórzy imigrantów się boją..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ja-Ewo, trudno o dobrą formę, szczególnie psychiczną, gdy (social)media walczą o potencjalnych klientów kupujących różne śmieci, o których nie wiedzieliby, że są im potrzebne, gdyby nie reklamy bezustannie przewijające się pomiędzy "informacjami" :)

      Powrót do średniowiecza, to taki trochę przysłowiowy - sądzę, że najwięcej kupy zrobiła tutaj kontrreformacja, a potem wszystkie te wzorce kulturowe z kijem w odbycie. Oczywiście, kościół maczał w tym nie tylko palce. Gdy odczytywane są na nowo miłe historyjki Jane Austen, wielu współczesnym odbiorcom umyka, jaka była wówczas sytuacja kobiety - trochę wyższa od sprzętu domowego. Autorka "Dumy i uprzedzenia" musiała udawać, że nie zarabia (bo kobiecie nie wypadało), jednocześnie nie mogła dziedziczyć majątku po ojcu, jej sytuacja zależała od trafu, od tego, czy kuzyn, który dostanie całą kasę, będzie dla niej miły, czy nie, od tego komu nastawi bobra, albo nie nastawi. Wszystkie powieści Austen kręcą się wokół małżeństwa, bo z punktu widzenia kobiet był to temat na miarę życia lub śmierci (głodowej).

      Właśnie, boją się imigrantów, tak jakbyśmy nie mieli dość własnego chamstwa, z którym stykamy się na co dzień.

      Usuń
  6. Super że napisałaś ten tekst. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy ze znaczenia prawa do aborcji , dla całości relacji międzyludzkich. Poczucie, że ,,zawsze mam wybór,, jest czym innym niż ,, droga jednokierunkowa,, , a dla wielu ludzi/ kobiet- ślepa uliczka bez wyjścia.
    Słowo pisane ,gdy jest coś ,,czarno na białym,, i do tego w całościowym aspekcie -szybciej dociera , bo większość jest ,,wzrokowców,,. A wiele kobiet rzeczywiście, jak piszesz, nie zdaje sobie sprawy z ważności tej sprawy.
    Sorki, że tak, ale... ,,niech będzie pochwalony,, ....ten tekst, bo bardzo mi podpasował...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @W temacie, bardzo Ci dziękuję za taką Twoją opinię, bo powiem Ci, że sama odczuwam jakbym ględziła w kółko o tym samym (i zapewne częściowo tak właśnie jest). Teoretycznie prawo do aborcji to nie jest problem z mojego uniwersum, pięćdziesiątka na karku, ja mam dobrze, żyję sobie z fajnym facetem w fajnym kraju, myślę o adopcji kota, lubię cudze dzieci, a czy je matka chciała, to sobie mogę powiedzieć "a cóż mnie to obchodzi? Niech się inni martwią". Ale dotyka mnie to, wk*rwia mnie niesprawiedliwość społeczna, brak możliwości, zamykanie opcji, wtłaczanie w koleiny. I to nie chodzi siostrzeństwo, ale o ogólniejsze poczucie, że życie jest krótkie i każdy z nas (kobieta, facet, kobietofacet, facetokobieta) musi mieć możliwość podejmowania decyzji o sobie samym, bo jeśli nie, to na uj żyć? Wiem, że nowe pokolenia, nawet jeśli coś usłyszą od starszych, muszą to przetrawić, przeżyć, doświadczyć, dostać w łeb. Ale trochę kaznodziejstwa nie zaszkodzi 😼

      Usuń
    2. Do niektórych tematów warto wracać na różne sposoby. Kropla drąży skałę. Pozdrawiam. :-)

      Usuń
  7. Może trochę się zdziwisz
    Ale ja się tym razem ze wszystkim co napisałaś zgadzam 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Asenato, a tuś mnie zaskoczyła tak, że nie wiedziałam co napisać 😁
      Nie poczochramy się o nic? 😉

      Usuń
    2. Tym razem nie.
      Ale przy następnym wpisie to już wszystko się może zdarzyć 😁

      Usuń
    3. @Asenato, trzymam Cię za słowo 😉

      Usuń
  8. Trafne stwierdzenie - to o kobietach, jakoby wymagających opieki, a w rzeczywistości sprawujących opiekę. A wszystko bierze się z tego, że niektórzy ludzie - obawiam się, że większość - wciąż głęboko ma zakodowane w genach przeświadczenie, że kobieta jest, albo powinna być własnością mężczyzny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Nitagerze, myślę, że świat w wielu głowach europejskich (czyż Polacy nie są Europejczykami?), nadal tak wygląda. Zresztą cześć dla kobiecej pomocowości, która się objawia tym, że z jednej strony pieje się nad naszym bezustannym krzątaniem się, z drugiej przygania nam, gdy nie wywiązujemy się ze swoich "obowiązków" boginek ogniska domowego, jest wyrażeniem przekonania, że tak naprawdę nie jesteśmy pełne, samowystarczalne jako ludzie. Godność sama w sobie przynależy tylko mężczyznom, a my dopiero jak się nas przyklei do męża, dzieci, rodziny czy sprawy nabieramy jako takiej (choć kruchej na krytykę) wartości. Nawet we współczesnym popfeminizmie dominuje myśl, że feministki nie mogą poprzestawać na walce o siebie, ale są "prawdziwymi" feministkami jedynie wtedy, gdy walczą o cały świat: prawa dzieci, prawa niepełnosprawnych, prawa LGBT i tak dalej, i tak dalej. Służba, panie bratku, nie inaczej ;)

      Usuń
  9. Klik dobry:)
    Ja także tylko "ślizgam się" po wiadomościach. Zgadzam się z Tobą, Moniko, co do priorytetów. Wspieram to samo, o!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @alEllo, ślizgam się dla własnego zdrowia psychicznego. To, że czegoś nie wyrażamy, nie oznacza, że o tym nie myślimy. Poza tym coraz częściej poczuwam się do odpowiedzialności za wyciszenie nastroju u innych - portale informacyjne kwiczą o wszystkim jak zarzynane, wejdź na którykolwiek z nich, a zobaczysz przynajmniej jedną zakładką "na żywo". To musi bardzo rozwalać ludzi wrażliwych.

      Usuń

Bardzo proszę NIE komentuj jako Anonim.
Nie toleruję spamu i wulgaryzmów. Komentarze są moderowane, więc take your time. Jeśli uporczywie piszesz nie na temat, w końcu zrobi Ci się przykro. Mam doktorat z rugowania trolli i jęczybuł
***

Please, DO NOT comment as Anonymous.
Talk sense. Spam messages and filthy language won't be tolerated. I have a PhD in silencing trolls & crybabies (summa cum laude)