Do pnia. Cytat z tekstu oko.press o karze dla parafii w Stanowicach (dolnośląskie) za ogłowienie drzew na cmentarzu (wypowiedź Andrzeja Gąsiorowskiego, fundacja FOTA4Climate):
Wydaje się, jakby na przełomie wieków ludzkość wpadła w jakąś manię czy natręctwo czystości, sprzątania i wygody kompensujących cywilizacyjne lęki naszych czasów. Ich autorzy chcą uchodzić za gospodarzy dbających o porządek, bezpieczeństwo i rozwój, choć jest dokładnie odwrotnie. Im mniej przyrody wokół nas, tym brudniej, drożej, smutniej, mniej różnorodnie i niezdrowo. Wycinamy drzewa z niepokoju, a ich brak przynosi go jeszcze więcej.Czy ludzkość, tego nie wiem, natomiast Polacy z pewnością. Pomimo, że są jasne przepisy dotyczące przycinania drzew, część obywateli udaje, że ich nie zna. W krajach anglosaskich podobny niepokój objawia się systematycznym, i chyba już kulturowym, atakowaniem traw. Trawniki muszą być przycięte milimetrowo, jakby w trawnikach naturalnych czaiły się straszne istoty. Niektórzy argumentują, że trzeba kosić trawinki ze względu na potencjalne alergie. Ale i tu, jak z niepokojem w temacie agresywnych drzew, sprawa się nie rozwiązuje, a nasila. Mieszkańcy wsi mają relatywnie mniej uczuleń od mieszkańców miast, więc chyba nie do końca chodzi o trawę. Psiontam, psiontam, nie ma litości.
***
Wróciliśmy z moim Kraciastym z wakacji i powoli wchodzimy w tryby codzienności. Refleksje pourlopowe? Kontrowersji za dużo nie ma, może dlatego, że ostrożnie dobieraliśmy sobie partnerów do rozmowy. Męża jak zwykle irytowały samochody mijające nas na autostradzie z prędkością 200 km/h oraz maniera nieodbierania telefonów. Jednak naprawdę się uniósł, gdy dostał odmowę rejestracji samochodu, bo nie przyniósł pod pachą odkręconych tablic rejestracyjnych. W drugim podejściu tablica rejestracyjna została położona na biurku obok pani urzędniczki. Po załatwieniu formalności, pani urzędniczka powiedziała Kochanemu, że można ją (tablicę ową) już zabrać. Powód potrzeby jej przyniesienia nadal pozostaje dla nas tajemnicą.
Czytam od dawna, dotąd nie komentowałam, bo uważałam, że nie ma sensu z uwagi na okopanie się przez autorkę w swoich jedynie słusznych racjach. Wiem, wiem, to Pani blog i może Pani na nim pisać co Pani chce i mieć takie poglądy jakie chce.
OdpowiedzUsuńChciałabym jedynie odnieść się do stwierdzenia, cyt. "polska maniera nieodbierania telefonów".
Bo nie rozumiem. Mój telefon, moja decyzja czy odbiorę czy nie. Telefon to udogodnienie, a nie smycz. W pracy przerobiłam temat natychmiastowego odbierania telefonu komókowego (prywatnego, nie służbowego), oczywiście po godzinach pracy. Przecież nie mam obowiązku 24 godzinnego posiadania telefonu przy sobie, prawda?
A teraz proszę mnie zbesztać:).
@anonimowa72, nie ma potrzeby pisać per "Pani". Piszę to, co myślę (nie wszystko oczywiście, w sumie nawet chyba dość ślizgam się po powierzchni). Nie ma się co bać, szczególnie gdy czujesz, że masz argumenty nie do zbicia ;)
UsuńOdpowiem w temacie mężowskiego wkurwu na "manierę": kwestia jest taka, że jest sprawa do obgadania i adresaci o tym wiedzą. Najpierw kiwają głowami jak plastikowy piesek w trabancie, zamiast od razu powiedzieć, że projekt ich nie interesuje, potem nie oddzwaniają (ktoś może robić kupę i dlatego telefonu nie odbiera, albo zostawił telefon w domu, ale w tych nowoczesnych urządzeniach pozostaje ślad właśnie po to, aby wrócić do nadawcy). Nikt im nie płaci, mężowi też nie, to projekt hobbystyczny. Po co ludzie mówią, że biorą w czymś udział, a potem nie chcą powiedzieć, że nie biorą, to nie wiem za bardzo.
Dodam, że sama bardzo długo używałam telefonu do tego, żeby dzwonić, ale nie odbierać. Trochę mi zajęło czasu, żeby się ucywilizować. W pracy nie odbieram telefonów prywatnych, tylko "pracowe". Poza pracą nie unikam telefonów prywatnych, blokuję "pracowe". Nikt nie ma obowiązku 24 godzinnego posiadania telefonu przy sobie. Ale w mężowskim wkurwie w ogóle nie ma mowy o tego typu wymaganiu :) Trochę mu współczuję. Pozdrawiam.
Ta prośba na końcu zabrzmiała jak MARZENIA RAFAŁKA ZE SKECZU KMN.
UsuńŻeby Ci zobrazować o co chodzi wspomnianemu Kochanemu, czyli w tym wypadku mnie, mam takie małe ćwiczenie wyobraźni. Wyobraź sobie faceta, z którym planowałaś romantyczny, sobotni wieczór. Powiedziałaś mu, że zadzwonisz w piątek, żeby uzgodnić miejsce i godzinę. Dzwonisz i dzwonisz... i nic. Czekasz aż oddzwoni, bo w końcu wyświetlają mu się przecież połączenia nieodebrane - znowu nic! Spotykasz go w niedzielę na ulicy, a on Ci mówi: "Nie rozumiem. Mój telefon, moja decyzja czy odbiorę czy nie. Telefon to udogodnienie, a nie smycz. W pracy przerobiłam temat natychmiastowego odbierania telefonu komórkowego (prywatnego, nie służbowego), oczywiście po godzinach pracy. Przecież nie mam obowiązku 24 godzinnego posiadania telefonu przy sobie, prawda?"
Mnie ci kierowcy bombowcy podnoszą ciśnienie do bólu!
OdpowiedzUsuń@Rybeńka, mnie trochę śmieszą tłumaczenia (zawsze jest to coś niecierpiącego zwłoki, najczęściej banialuki nie warte narażania zdrowia i życia rodziny). Śmieszą, bo jestem bezsilna.
UsuńNajgorsze, że jest taka społeczna akceptacja takich piratów. Wręcz podziw, jak to umi taki szybko zap...ć...
Usuń@Rybeńka, oraz gardłowanie o tym, jak to ludzie jeżdżący wolno są zagrożeniem dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. Brzmi głupio? Na jednym blogu tak przeczytałam (w zamierzeniu chyba jako fakt) i autor pisał to poważnie.
UsuńJa znam z życia takie wypowiedzi... Ja byłam uważana przez znajomych za pierdołę samochodową, bo przez teren zabudowany nie jeździłam setką. A to, że bez wypadku przejechałam z pół miliona km to nie ważne...
UsuńGdyż pamiętaj @Rybeńko, że kto wyprzedza, ten wygrywa. Jest to sukces życiowy. Osoby szybko wyprzedzające na wąskich, wiejskich drogach są też mądrzejsze i ładniejsze oraz zawsze mają rację ;))
UsuńPrzyznam szczerze, że trudno sobie wyrobić nawyk jeżdżenia 50-tką w terenie zabudowanym. Ale nauczyłam się. A wypadki miałam do tej pory z cudzej winy.
UsuńCiekawe, że ego tak wielu osób związane jest z samochodem.
@Agniecha, bo to jest faktycznie kwestia nawyku. A ten się wyrabia obserwując innych. Uczymy się najszybciej imitując, pewnie dlatego w Polsce tak trudno jest młodym ludziom jeździć zgodnie z przepisami.
UsuńCiekawe, czy jest jakiś prawny wymóg, odpowiedni paragraf w czymś tam, który urzędniczka mogłaby wskazać, uzasadniając wymóg fizycznego okazania tablic rejestracyjnych. Bo jeśli jest, nie należy mieć pretensji do urzędniczki.
OdpowiedzUsuń@Dariusz, paragraf prawdopodobnie jakiś jest (nie znalazłam go w sieci, copywriterzy mielą to samo, przepisują jeden od drugiego, więc trudno powiedzieć). W każdym razie to system jest przestarzały. Co ciekawe, ciągle coś zmieniają, ale cały czas w duchu podejrzliwości do petenta i krzyżowania kompetencji różnych służb, tak aby nikt nie wiedział, za co jest odpowiedzialny (niby logiczne jest, że urzędnik odpowiedzialny jest za wydawanie papierów i naklejek, policja za sprawdzanie tablic - ale cóż, trzeba zdjąć tablicę i pójść do urzędnika ... w tym czasie samochód stoi bez tablic na parkingu ... i to też jest pewnie niezgodne z prawem).
UsuńDrzewa to liście
OdpowiedzUsuńLiście jak wiadomo spadają, trzeba sprzątać.
Nie ma chętnych.
To się tnie drzewa.
@Asenato, temat rzeka. Z jednej strony są przepisy związane z odpowiedzialnością za wypadki (spadające gałęzie), z drugiej historie o tych nieszczęsnych liściach, o tym, jak jesteśmy zajęci (czymkolwiek - to bajeczki, do czego zresztą dojdziemy na starość). Ale są też przepisy dotyczące przycinania drzew, których firmy zawodowo się tym zajmujące nie będą łamać, bo je znają i wiedzą, że to droga sprawa. Każda taka sytuacja jak w Stanowicach oznacza, że szukano rozwiązania po taniości przy okazji zasilając szarą strefę.
UsuńDodatkowo jest pewnie jeszcze niechęć do liści. Nienawiść do świata. Że drzewa. Że gołębie. Że ciepło. Że zimno. Że dzieci się bawią i hałasują. Że dzieci się nie bawią i patrzą w telefony. Za ludźmi nie zdążysz, nawet nie próbuję.
Mam nadzieję, że odpoczynek był z niespodziankami;) Cieszę się , że był...Moniko i Piotrze. A codzienność... dostanie swoje granice;) Pozdrawiam, powakacyjnie.
Usuńwandeczka9 Mam dziwne problemy,,, wiele razy chciałam skomentować, ale coś nie stykało... Moniko ;)Cieszę się, że codziennoość wam nie straszna;)no i odpoczynek na pewno unormował to co powinien;) Pozdrawiam serdecznie.
Usuń@wandeczko9, na blogu jest ręczna moderacja, czasem więc trzeba poczekać, bo w tym celu muszę zajrzeć do kolejki komentarzy :) Odpoczynek był na pół gwizdka, ale zmiana krajobrazu zawsze działa na mnie pozytywnie. Uwielbiam być migrantką ;D
Usuńdzień dobry!
UsuńJestem za moderacją! Czasami moderujący mylą ten czysto techniczny zabieg z cenzurą. Wiadomo, bałagan, żywioł itd. itp. ...
To tak na marginesie, tylko. Ktoś nieraz może wyjść na głupka, albo moderatora. Te "kolejki"to spuścizna po PRL-u?
Anonimowy Wyborca
Z jednej strony wycinka drzew bez opamiętania, z drugiej, musisz starać się o pozwolenie na wycięcie drzewa w ogrodzie, choć sama je sadziłaś , a teraz grozi mieszkańcom, bo osłabione wichurami...
OdpowiedzUsuń@jotka, jakieś zasady (poparte karami finansowymi) muszą być, inaczej ludzie wycięliby wszystko do gołej ziemi (i nie ma sensu pytać dlaczego tak, bo nerwica natręctw Ci odpowie, że wiało, nie wiało, padało, nie padało i komary gryzły). Po prostu. Te same dziadersy usuwają ze swojego otoczenia wszystko, co żyje (łącznie z bawiącymi się dziećmi - pod danym blokiem Kraciastego nadal jest zakaz zabaw), a potem narzekają jakie wszystko jest teraz beznadziejne.
UsuńZakazowi "zabaw" pod blokiem nie dziwę się, sama mam hordy hałaśliwych dzieci pod domem i wierz mi, nawet nie poczytasz książki, bo dzieciaki drą się niemiłosiernie, a plac zabaw nieco dalej, ale mamuśki musza mieć pociechy na oku. Znam panią, która ucieka z domu, bo mieszka na parterze i już wariuje od tych wrzasków. Co innego zorganizowana zabawa, a co innego bieganie z dzikim wrzaskiem wokół domów! Ale może jestem z pokolenia dziadersów?
Usuńjotka
@jotko, hordy ... więc może nie warto się rozmnażać, skoro to taki problem, a kobiety mające dzieci zamieniają się we wstrętne mamuśki? (kwestia mnie w zasadzie nie dotyczy, dzieci przecież też sama nie mam).
UsuńCzy takie zakazy były wokół bloków, kiedy Ty byłaś dzieckiem?
Nie piszę o zabawach, ale o zwykłym hałasowaniu, widocznie takiego nie doświadczyłaś i nie życzę Ci...i nie piszę o wstrętnych mamuśkach, ale o matkach, którym nie chce się z dzieckiem pójść na spacer i przed domem z papierosem przesiadują.
Usuńjotka
@jotko, ominęłaś moje pytanie. Czy dawniej nie było wolno bawić się pod blokiem i mamy wszędzie, krok w krok, chodziły z dziećmi? Bo mnie się wydaje, że wychowanie było mniej helikopterowe (rodzice mniej czasu spędzali na drobiazgowym sprawdzaniu, gdzie dziecko jest w danym momencie).
UsuńJak odróżnić zabawę od hałasowania? Dzieci szybko się przemieszczają i przy tym wydają dużo słabo skoordynowanych dźwięków - to jest normalne zachowanie rozwojowe, wyrasta się z tego. Dzieci nie odpowiadają za to, że ktoś ma przewrażliwiony słuch, albo kłopoty nerwowe. Oczywiście wiem, że dźwięk może być rodzajem zaśmiecania przestrzeni. Więc rozumiem, że można się zdenerwować na głośną muzykę (można ją wyłączyć, to kwestia kultury), ale kazać dziecku nie zachowywać się jak dziecko ...
Syty głodnego nie zrozumie, ale nie dziwi mnie to, musiałabyś sama tego doświadczyć, pracowałam z dziećmi 37 lat i wierz mi, jestem ostatnią osobą, która by przesadzała w tym temacie.
Usuńczy kiedyś....? też byłam dzieckiem i bawiłam się pod blokiem, ale to były ZABAWY.
jotka
@jotko, każdy z nas ma inny próg odbioru rzeczywistości, niektórzy są bardziej wrażliwi, inni mają bardziej podzielną uwagę. Ale to jest nasza cecha, nie środowiska. Gdyby dźwięki naprawdę mi przeszkadzały, zaopatrzyłabym się w stopery do uszu.
Usuń@Monika...
Usuńdźwięki zostały wynalezione po to, żeby zracjonalizować sobie neurotyczne oczekiwania od otoczenia, żeby było cicho, bo ludzie od zawsze marudzą i będą marudzić, że nie jest cicho...
@PKanalia, mam inne doświadczenia w tej materii. Moja mama jest wrażliwa na dźwięki, ale jednocześnie musi cały czas mieć w tle jakiś szum (tę rolę spełnia telewizor), więc przypuszczam, że marudzenie, że nie jest cicho da się wymienić na marudzenie, że jest za cicho :)
UsuńNiech rodacy wytną wszystkie liściaste, bo śmiecą, iglaste, bo chorują i nasadzą tuje wszędzie albo trawniki wszędzie. i koszenie koszenie. Dziadersy nam fundują świetlaną przyszłość razem z tępymi rodakami. Teatralna
OdpowiedzUsuń@Teatralna, tuje rządzą. Wstyd przyznać, na naszym urlopie wujek Freda też zachwalał tuje, nawet podawał mi nazwy odmian (tzn. wstyd ... tak się mówi, bo nie mam nic do tego, niech się wstydzi ten, kto tak robi). Oczywiście tuje nie są niczemu winne, moi rodzice też mają 2 albo 3 posadzone jeszcze w latach 80-tych. Ale (na bogów!) o co chodzi z tym obsadzaniem naokoło płotu 40-50 sztuk, mój umysł nie jest w stanie zrozumieć (ani estetyki, ani, jak mówił Pawlak, podług rozumu). Co się z ludźmi na wsiach porobiło, nie wiem.
UsuńMonika, wolę tuje niż ich brak a zamiast siatki wspaniały, betonowy płot z elementów prefabrykowanych. Co się często widuje. Brrr.
Usuńtakich jak tu: http://www.duet-tomiczki.pl/oferta
Zgadzam się z Agniechą- tuje są dużo lepsze niż betony i żelazo jako płoty. Tuje są doskonałym żywopłotem, miejscem na gniazdowanie wielu odmian ptaków, oraz dają dużo tlenu nie tylko latem, ale i zimą, bo są zielone cały rok.
UsuńDrzewa wycina się również w celach bezpieczeństwach i sanitarnych, kiedy siedzi w nich szkodnik, który zagraża innym drzewom. Drzewa wycina się, kiedy stare i usychają.
Nie jestem zwolenniczką głupiej wycinki, bo liście, bo cieni, bo... tysiąc innych głupich tłumaczeń, ale nie można w czambuł potępiać tych, co drzewa wycinają, kiedy nie wie się, jaka tego jest przyczyna.
W naszym ogrodzie musieliśmy wyciąć kilka drzew, bo groziły "zawaleniem się", inne straciły czuby ( sosny pod naporem śniegu), parę świerków zniszczył szkodnik i zeschły, wycięliśmy połamane przez śnieg tuje... patrząc z boku to jesteśmy barbarzyńcami... I tak się ocenia innych.
@Agniecha, taki betonowy płot z prefabrykatów (tylko nieozdobny, wysoki, którego głównym zadaniem jest odgrodzenie się od sąsiadów) stanowi z jakieś 60% płotu w moim rodzinnym domu. I bardzo go doceniam, zapewnia nam prywatność. Czy to przeszkadza w posadzeniu wzdłuż niego krzewów różnego rodzaju zamiast tujowej monokultury, która dla niektórych gatunków zwierząt jest po prostu innym rodzajem betonu? :) Na przykładzie moich rodziców mogę stwierdzić, że nie. W tym przeszkadza głównie brak wyobraźni i empatii. W tujowym "raju" chodzi mi o monokulturę. Po co? Dlaczego? Ło co się rozchodzi z tymi tujami jedna przy drugiej?
Usuń@Jaskółka, owszem, żywopłot to wspaniały pomysł, natomiast tuja nie jest na to najlepszym materiałem (co zauważam mieszkając w żywopłotowym królestwie - tuje są w Irlandii sadzone, ale rzadko jako materiał żywopłotowy i nie dominują w krajobrazie). Dodatkowo, żywopłot w Polsce nie jest wystarczającym ogrodzeniem dla działki, niestety obok/za nim/przed nim musi być coś, co tę działkę odgradza na stałe. Mówię to jako dziewczyna ze wsi wychowana na polskim Dzikim Zachodzie.
UsuńDrzewa wycina się z różnych sensownych powodów. Ale nie o takiej wycince jest w temacie :) Z przeżywaniem niebezpieczeństw dotyczących agresywnych drzew jest podobnie jak ze słabym tolerowaniem wiatru. Jeśli ktoś nie śpi po nocy, bo wieje wiatr i człowiekowi zdaje się, że zaraz zwieje dach (a nigdy go do tej pory nie zwiało) oraz na dom przewalą się wszystkie drzewa w okolicy, nawet te stojące od niego 200 m dalej, to nie chodzi o dach i o drzewa. Z głową trzeba coś zrobić.
Nie widzę powodów, żeby oceniać negatywnie ludzi, którzy dokonują legalnej wycinki drzew na swoim terenie. Moi rodzice mają zamiar w najbliższym czasie zrobić przecinkę dwóch ogromnych lip na podwórku, bo stare konary są już zagrożeniem. Stąd wiem, że zorganizowanie zgodnej z wytycznymi przecinki jest logistycznie trudne (specjaliści są zajęci) i kosztowne. Stąd też wiem, że nikt z naszych sąsiadów nie robił jej wg przepisów. Bida panie ;)
Przypuszczam ( bo sama tego do końca nie rozumiem ), że to tak "porządnie". Znaczy tuje w rządku. A jak urosną za duże to się pod linijkę przystrzyże czubki. No i liści nie ma ani igieł do sprzątania. I gęste te tujowe żywopłoty, prywatność zapewniają.
UsuńPłot betonowy, przysłonięty roślinnością, jestem w stanie zaakceptować, natomiast goły a ozdobny, to już ciężko. I o takim pisałam. Oraz o wyborze pomiędzy rządkiem tuj, a betonowym gołym. Czyli o wybieraniu mniejszego zła. I tu nadal wybieram tuje.
@Agniecha, też myślę, że porządnictwo to może być jeden z możliwych kierunków. Wujostwo mojego męża (ci od tuj), wszystko mają w takim porządku, jakby ich ogród występował w programie telewizyjnym. Oboje mają problemy z kontrolą, tzn. wszystko musi być na 100% tak, jak sobie wymyślili. Nie odpuszczają sobie, nie odpuścili dzieciom, przyrodzie też nie zamierzają. Tak do odwiedzenia bardzo mili ludzie, ale tuje, moim zdaniem, opowiadają dodatkową historię (uciekajcie! uciekajcie!).
UsuńMoże inaczej- jest mnóstwo gatunków tui, które można dostosować do swojej wizji. Jedni lubią chaszcze, inni tuje pod linijkę. Ja z kolei lubię uporządkowane chaszcze, a tuje miałam bez linijki. Nie widzę powodu odsądzać od czci i wiary tui i ich nasadzeń, kiedy widzę, że obejście jest zadbane, a tuje zdrowe.
UsuńMoże tuja jest synonimem zadbania, albo eleganckiego ogrodu? Nie mam pojęcia. Mnie te zadbane małe ogródki z tujami nie przeszkadzają.
A może chodzi o to, że na wsiach też ludzie w pewnym okresie zechcieli mieć ładnie przed domem, a tuja to dosyć wygodny i dekoracyjny krzew, no i nadawała sznytu takiemu ogródkowi?
Jak kiedyś wyglądały obejścia wiejskie, wiemy- Ty się wychowałaś na wsi, ja się wychowałam. Mnie nie tęskno do tych zapuszczonych ogródków, starych zapyziałych sadów i zafajdanych podwórek z gęsiami i kurami. Od tego ludzie na wsi uciekają, "przemeblowując" dokładnie obejście.
I jeszcze jedno- tuje to pozostałość mody sprzed lat 30, wtedy były nie tylko modne, ale i tanie i nie było ani sklepów wysyłkowych z taką różnorodnością roślin jak teraz, no i są wygodne w obsłudze.
@Jaskółka, mnie interesują w ludziach wszelkie odchyły, kulty i wzorce, które przyjmujemy. Nie mam wątpliwości, że tuje to wzorzec kulturowy. Moja mama przeprowadziła się na stałe na wieś, gdy miała 7 lat. Gdy przejęła "gospodarkę", przestała hodować kury, bo chciała mieć obejście w którym nie wdeptuje się bez przerwy w kupy. A jednak ominęła ją mania tujowa ... przy czym moja mama zawsze była osobą o bardzo dobrym guście, lubiącą mieć coś, czego inni nie mają, no i zastanawiającą się jak coś zaprojektować, a nie tylko powielającą to, co widziała u innych.
UsuńWspomniałaś o sznycie. No właśnie - skąd pomysł, że to sznyt, to mnie ciekawi. Bo tuje w równym rzędzie to (obecnie) przysłowiowe białe kozaczki ogrodu.
Pewnie masz rację, ja nie bronię za wszelką cenę tui- staram się też dociec, dlaczego ich tak dużo:):) U nas nie posadziłam ani jednej, wszystkie sadził ojciec. Nie, owszem, posadziłam rządek, by zasłoniły magazyny. Wierz mi, nic innego się nie nadawało. Mea culpa.
UsuńAle naprawdę, kiedy widzę tuje w ogrodach, nie przeszkadza mi to. Bardziej wkurzają mnie wybetonowane na ful podjazdy, wypuzlowane ścieżki w ogrodach i te betonowe płoty, o jakich pisze Agniecha. Przy czym rozumiem wiejskiego, bo pisałam gdzieś o tym, że przed garażem chce mieć sucho i dojście do domu też chce mieć suche, dlatego betonuje. Nadmiar, nadmiar mnie wkurza:).
Powielają, bo nic innego nie widzieli. Powielają, bo chcą takie samo mieć w myśl zasady "mnie też stać". Powielają, bo im się po prostu podoba- taki gust.
Fajne o tych kozaczkach... jeszcze kurtka z lisa i kita przy czapie/ toczku...ech....
@Jaskółko, nie każda ziemia jest dla tuj dobra, te nasze dwie na krzyż wyrosły spore, ale mają już kilkadziesiąt lat (i męczą się na piaszczystym, suchym podłożu, szczególnie w czasie spiekoty kilku ostatnich letnich sezonów).
UsuńNie powiedziałabym, że tuje mi dramatycznie przeszkadzają. Po prostu myślę sobie coś o właścicielach takiej posiadłości. Bo mogę, bo mam czym ;) Owszem, betonoza jest bardziej szkodliwa (w tui chociaż jakiś pająk się uchowa).
Jak już sobie tak dyskutujemy o tujach, to jeszcze dodam, że taki płot z wysokich tui jest doskonałą zapora przed wiatrami z północy:). Mamy właśnie taki rząd wzdłuż płotu graniczącego z drogą osiedlową. I to jest strona północna. Nie masz pojęcia, jaka to doskonała zapora przed zimnym wiatrem i przed pyłem z drogi ( a droga kiedyś była pylista, gruntowa, nie asfaltowa- przejechał traktor i tuman pyłu szedł w ogród).
UsuńAle widzę postęp, teraz w ogródkach, przy nowych domach, sadzi się kwitnące krzewy. I znów jakaś mania widzę jest, bo często są to azalie, wierzby na pieńku i róże na pieńku. Do tego wysokie trawy oraz iglaki płożaki. Przynajmniej taki trend zauważyłam w tutejszych ogrodach. No i oświetlenie- białe kule wzdłuż chodnika do domu oraz murowane grille. Drewniane domki dla dzieci i plastikowe zjeżdżalnie też są często stawiane przy domach. Ech....No nie wiem, ja po prostu lubię, jak jest czysto i porządnie wokół obejścia, mniej zastanawiam się, dlaczego coś posadzono. Grunt, że coś rośnie a nie wydeptana trawa. Ale fakt, czasem coś tam tandetnego trzepnie po oczach:)
celem wycinki drzew jest paradoksalizacja pewnej czynności: chodzi o to, żeby było tak, że jak ktoś komuś powie: "zrywaj się na (to całe fuckin') drzewo", to żeby wyszedł na idiotę, bo w okolicy nie ma żadnych drzew...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
@PKanalia, ostatecznym celem wycinki drzew jest moim zdaniem poczucie sprawstwa :)
Usuńto też prawda... wielu ludziom nie wystarczy magiczna sprawczość usadowienia się, czy uwalenia pod drzewem i zwykłego bycia z tym drzewem, tylko koniecznie muszą coś jeszcze zrobić: naśmiecić, nasyfić pod tym drzewem, ptaki, czy innych mieszkańców drzewa nastraszyć wrzaskiem, wyciąć na nim nożem "dupa" albo "love bache", przybić gwoździem jakąś obleśną konstrukcję z bohomazem w środku, a potem wreszcie to drzewo ściąć... a wtedy napięcie spada, w receptorach opioidowych aż chlupie (niekoniecznie zresztą od endorfin), a serotonina wylewa się uszami... i pozostaje już tylko rozejrzeć się dumnie dookoła: "to JA zrobiła/em"...
Usuńgłos z offu:
a potem poszukać drugiego drzewa, żeby się na nim powiesić z tej euforii...
LOL...
Może macie rację z tym sprawstwem, ale ja wycięcie drzewa zawsze uważałam za klęskę, a sadzenie za sprawstwo- miałam radochę, że sadzę i będzie rosło.
Usuń