Przeczytałam dzisiaj artykuł pewnego rodaka-twardogłowca mieszkającego w Irlandii, który ostatnio miał okazję korzystać z uprzejmości tutejszej służby zdrowia. Różne rzeczy czytać lubię, nic mnie nie zmoże. Otóż rodak odkrył, że przy rejestracji w szpitalu pytają delikwenta o wyznanie — "piewcy nowoczesności [w Polsce] dostaliby apopleksji", zawyrokował. Może i apopleksji, ale czyżby "piewcy nowoczesności"? Bo co jest w tym złego, że będąc chorą mogę oficjalnie zaznaczyć, żeby nie nachodził mnie ksiądz. Jak sądzicie, lepiej jest mówić kim się jest, czy nie mówić?
I zaraz niby bez związku przypomniała się mi blogowa rozmowa niedokończona w której ktoś ma pretensje do męża Agaty Mróz, że nie przyjął pośmiertnego odznaczenia dla żony od Lecha Kaczyńskiego. Skoro ona już mówić nie może, to oznacza, że medal by przyjęła. Beatyfikację zresztą też można zrobić. Chyba nie doceniam tych plusów milczenia. Ach.
***
flat white/cappuccino.Loaf Cafe, Inchicore, Dublin.
10/06/23.
Bo chyba ludzie sobie sami stwarzają sztuczne problemy. Znam wielu katolików, którzy by nie chcieli być zapytani bo wiara to ponoć bardzo intymna sprawa. Znam tych bardzo antykościelnych co by dostali histerii przy takim pytaniu bo kogo to obchodzi.
OdpowiedzUsuńZawsze można odpowiedzieć, że się nie odpowie.
Swoją drogą nie pamiętam tej sytuacji z medalem dla AM.
Masz odmówił bo?
@Rybeńka, no właśnie ciekawe jest to, że w Irlandii w codziennym życiu nikt się nikogo nie pyta jakiego jest wyznania (i nie zakłada z góry, że ktoś jest katolikiem - z mojego doświadczenia uprzedniego zanurzenia w Polszcze czuć tę dowolność, przyzwolenie na bycie kimkolwiek), natomiast pytanie w szpitalu ma wyłącznie praktyczne znaczenie. Chcą wiedzieć, czy w razie wu, wołać do Ciebie duchownego określonej denominacji, czy nie (Woland mógłby powiedzieć, że działa to różnie, bo akurat jego jako pacjenta, który w teorii miał małe szanse na przeżycie zakonnice nachodziły; ale sądzę, że i to coraz bardziej się zmienia w sensie uszczelnienia systemu).
UsuńSkąd ta różnica między Polską a Irlandią? Bo mnie się zdaje, że jest to przedłużenie poziomu faktycznej (a nie deklarowanej) tolerancji. Skoro nadal bardziej jesteśmy skłonni patrzeć na naród homogenicznie i bycie np. ŚJ wzbudza sensację w rodzinie, to nie chcemy się dzielić tym, kim jesteśmy, żeby uniknąć (spodziewanej) krytyki.
Zawsze można odpowiedzieć, że się nie odpowie. W takim razie jednak w sytuacji kryzysu duchowny katolicki nie powinien się zjawić z namaszczeniem.
Kaczyński nadał jej Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za "za wybitne osiągnięcia sportowe i heroiczną postawę w walce z nieuleczalną chorobą", mąż go odrzucił twierdząc, że nie chce aby jej śmierć upolityczniano.
Ten masz zawsze mi się podobał
Usuń@Rybeńka, hugh?
UsuńMąż!
UsuńTak to jest przy moderacji 🙈
ja bym sobie nie życzyła, żeby mnie nachodził ktokolwiek z gusłami...Natomiast czytałam okropne rzeczy o sukienkowych plątacjacych sie po szpitalnych oddziałach bez maseczek etcetera w czasie, gdy szalał covid i Rodzina nie mogła wejśc, ludzie umierali samotnie. świętym krowom mówię NIE. Teatralna
OdpowiedzUsuń@Teatralna, również czytałam, że w szpitalach okresu pandemii duchowni mieli status świętych krów. Bardzo mnie to oburzyło, chociaż nie zaskoczyło, bo status świętych krów obowiązuje w Polsce ogólnie, nie tylko w szpitalach. Wystarczy posłuchać jak osoby z mojego czy starszego pokolenia mówią do księży modulując dziwacznie głos w zaśpiew poddańczo-zachwycony.
UsuńNachodzenie ludzi w szpitalu przez akwizytorów danego wyznania jest przejawem zaniechania państwa, które nie podejmuje się ochrony najsłabszych przed wykorzystaniem przez instytucję. Osobnym, mocnym tematem jest zawłaszczenie działki terapii uzależnień przez kościoły (to kolejny przykład, jak osoba w kryzysie, nie mająca siły, jest otaczana przez kult).
Ja też doceniam, że mnie się tu pytają 🙂 zawsze im można potem grzecznie przypomnieć, że się NIE chciało nikogo dusznego, tfu, duchowego.
OdpowiedzUsuńMój syn nawet chodził tu na religie, bo w szkole pod patronatem KK, i jako niechrzczony mógł zadawać wszelkie pytania i dobrze się bawil.
Innyglos
@a, jakoś tak normalniej to wygląda, prawda?
UsuńPrawie całkiem normalnie! Choć byli zastraszeni dużo bardziej niż my. Podobno tylko w Hiszpanii Franco było gorzej - były przypadki, że powolany urzędnik musiał przynieść świadectwo bierzmowania😲
Usuń@, a, całkiem może być. Jednak nadal jestem zaszokowana, że kraj, który przecież był tak mocno pod katolickim butem, tak szybko okazał się tolerancyjny dla wszelkich mniejszości (w sensie tolerancji oddolnej).
UsuńTak jak wyżej napisała @Rybeńka, wyznanie jest sprawa prywatną, ale ludzie pewni siebie, zrównoważeni emocjonalnie, szczęśliwi są zazwyczaj dość otwarci i chętnie dzielą się z innymi prawdą o sobie.
Nie trzeba pytać o wyznanie, wystarczy zapytać, czy w razie potrzeby pacjent życzy sobie jakiejkolwiek porady duchowej.
OdpowiedzUsuńjotka
@jotko, to jest pytanie o dokładnie to samo. Tzw. porada duchowa zależy od tego z jaką instytucją religijną jesteś związana.
UsuńAle odpowiedź już nie jest taka oczywista...
Usuńmoże po kolei:
OdpowiedzUsuńjak dosłownie brzmi to "pytanie o wyznanie"?... bo tu jest cały klucz do sprawy... bo pytanie wprost o iluzje religijne, jakie ktoś sobie tworzy jest faktycznie nie na miejscu, na pewno nie w rejestracji, co innego, gdy pyta lekarz psychiatra lub psycholog w ramach swojej pracy... natomiast pytanie: "czy życzy pan(i) sobie wizyt szamana takiej, czy śmakiej religii?" /z listy tych, których szpital ma do dyspozycji/ jest jak najbardziej na miejscu, bo świadczy o dbałości o komfort psychiczny klienta... tylko czy to jest "pytanie o wyznanie"?... szczerze?... nie wiem... motywacje chęci takich wizyt mogą być bardzo różne...
...
sprawa Agaty Mróz... można cynicznie zapytać, czy odznaczenie było "chlebowe", czy nie... dla wyjaśnienia: chlebowe to takie, z którą wiąże się jakaś renta... ale o ile znam temat, to jest ona dożywotnia i jej się nie dziedziczy... czyli pytanie bez sensu...
a dalej to znowu nie wiem, bo nie znam procedur, jak to jest z tym przyjmowaniem, czy odrzucaniem odznaczeń przez spadkobierców... sytuacja jest nieco idiotyczna... zwizualizowałem sobie, co by było, gdybyśmy z bratem mieli odmienne zdania na temat przyjęcia jakiejś blachy przyznanej pośmiertnie naszej Mamie... zważywszy, że odziedziczyliśmy po połowie całą masę spadkową... po prostu pat i znikąd pomocy... nie widzę innego pomysłu, jak komisyjny rzut monetą...
nie... ta sprawa jest dla mnie za trudna, przerasta mnie... tej rozmowy chyba faktycznie nie ma jak dokończyć...
p.jzns :)
@PKanalia, Twoje myślenie o wyznaniu brzmi nieco "po polsku" ;)
UsuńTeż się zastanawiam, jak można odrzucić jakiś order w czyimś imieniu. Pierwsze co mi przychodzi do głowy w warunkach polskich: chciano zrobić hucpę, zaprosić jakichś gości, klapa, rąsia, fajnie, że żona umarła. W efekcie brak hucpy fani odebrali jako odrzucenie. Ale nie wgryzałam się w technikalia, nie mam motywacji, Krzyż Kawalerski OOP mi nie grozi :D
pojęcia nie mam, po jakiemu to jest... religia, wyznanie, wiara (w coś tam dziwnego), sporo utożsamiam te pojęcia... pamiętam dawną rozmowę z pewnym znajomym literatem, który wyraźnie odróżniał, wręcz rozgraniczał "wyznanie" od "religii" i za bardzo nie umieliśmy się dogadać w tej kwestii... na pewno "po polsku" jest rozumienie religii jako tej "jedynie słusznej", a od tego to już się uwolniłem jako nastolatek... gdy przy większości Polaków powiesz "religia", to oni "wiedzą" o jaką chodzi, tymczasem ja, jako nieliczny wyjątek zapytam "o jakiej jest mowa?"...
Usuńgeneralnie pytanie o wyznawaną religię uważam za spory nietakt, ingerencję w sferę prywatną... ale nie uważam za żaden nietakt, gdy ktoś informuje o tym innych dobrowolnie...
czaisz o co chodzi?... "pokaż dupę" będzie nie okay, ale gdy ktoś sam pokazuje, to już tylko jej/go sprawa... przecież nie muszę tej dupy oglądać...
@PKanalia, część rozdrabniania tematu zabrzmiała po prostu tak, jak reakcja statystycznego Polaka na stwierdzenie, że jestem wierząca (gdybym tak stwierdziła). Uznałby, że w takim razie jestem katoliczką lub (od biedy) muzułmanką. W każdym razie obiektem kultu jest jakiś facet. Dunno czemu się mję tak skojarzyło :D A tymczasem chyba częściowo jestem rzeczywiście wierząca, ale nie o faceta się rozchodzi.
UsuńUważasz, że przekonania bazowe (a takim jest przekonanie o tym jaka jest osnowa naszego świata) jest tak intymne, że należy je ukrywać i rozmawiać o tym tylko z bardzo bliskimi ludźmi? Bo mnie się wydaje zupełnie przeciwnie. Gdy kogoś nie znamy to informacja o tym w co wierzy od razu zapobiega niektórym nieporozumieniom.
dla mnie czyjaś deklaracja "jestem wierząca/y" nie zawiera zbyt wiele informacji... co najwyżej domniemam, że chodzi o jakieś tam religijne wierzenie... ale o jaką religię ma chodzić?... wciąż pojęcia nie mam... i to mnie raczej mocno odróżnia od statystycznego Polaka...
Usuń...
wcale nie uważam, że takie, czy inne przekonania, bazowe, czy mniej bazowe należy ukrywać... czy ja coś takiego napisałem?... czasem się takie ukrywanie opłaca, czasem nie, ale przecież nie będę za kogoś kalkulował...
stwierdziłem tylko jedynie, że dopytywanie o te bazowe przekonania uważam za nietakt... a zresztą, niech się mnie dopytują... albo powiem prawdę, albo coś zmyślę naprędce, albo odpowiem "pierdol się", wszystko zależy od całokształtu sytuacji :)
@PKanalia, dopiero niedawno zrozumiałam, że balsamy nie leczą rozdwojonych końcówek włosów. Jeśli końcówki są rozdwojone, trzeba je po prostu obciąć. Stąd, jak widać, bywam czasami wierząca ...
UsuńA ja nie uważam takiego dopytywania się za nietakt, a nawet sądzę, że jeśli czuję, że potrzebowałabym dopytać, to chyba się z daną osobą nie za mocno zwiążę. Ukrywanie swoich przekonań jest dla mnie sygnałem, że ktoś z różnych powodów nie chce być szczery i dla własnego bezpieczeństwa oraz wygody lepiej jest mi przyjąć, że robi to z niskich pobudek. Oczywiście, można w każdym dociekać zen-głębi, ale ludzi jest sporo na tym świecie, na pewno są też osoby po prostu szczere i adekwatne zupełnie zwyczajnie, więc na usprawiedliwianie osoby, która nie chce się sobą dzielić szkoda mi czasu :)
też kiedyś uwierzyłem fachowcowi, że z kolei obcinanie końcówek jest do bani, że lepiej jest je przypalić, a z balsamów /nie na rozdwojenie końcówek zresztą/ stosowałem tylko Banfi (HU), Subrinę (YU) i taki jakiś śmierdzący egipski proszek ziołowy, po którym blond zmienił mi się w marchewę /tu moja wiara się zachwiała, bo tak miało nie być/, a potem się wkurzyłem /nieźle jest się czasem tak zdrowo wkurzyć/ i ściąłem tą całą anielską szopę, odcinawszy jednocześnie swoje zainteresowanie tym tematem...
Usuń...
okay, żartobliwe pytanie w stylu "chadzasz do jakichś kościołów?", czy "wierzysz w jakieś bozie?" jest jeszcze do zaakceptowania, ale jest pewna granica indagacji, włażenia w czyjąś sferę prywatności i gdy po jej przekroczeniu usłyszę nagle "a czarnek cię to obchodzi?" przyjmę to z pokorą i nie zinterpretuję jako nieszczerość, czy jakieś niskie pobudki...
widzisz, po prostu uważam, że każdy ma prawo do tej swojej sfery prywatności, czymkolwiek ona by była i za naganne uważam pchanie tam swojego nocha na chama, bez upoważnienia, bez sygnału zachęty, nawet przez najbliższą osobę...
...
nawet w sytuacji terapeutycznej, czyli trochę szczególnej, to klient ma ostatnie słowo, co mi chce pokazać i przekazać, aczkolwiek to już jest kwestia kontraktu (konwencji?), wcześniejszych ustaleń, na które on wcześniej się zgadza...
np: "mam jechać po staromonarowsku? może boleć i będzie boleć! okay, wiesz, co robisz"... ale powiedzmy, że to jest nieco osobny temat :)
/żeby nie było, nie pracowałem w Monarze, ale te brutalne olskulowe metody świetnie poznałem i to już jest klasyka obecnie/...
Moniko, pytasz" "Jak sądzicie, lepiej jest mówić kim się jest, czy nie mówić? "
OdpowiedzUsuńDziwuję się jak bardzo zaawansowało się życie bez Boga w dzisiejszej Polsce.
Przeczytałam komentarze wszystkich, rzuca się w oczy, ze nikt nie żyje z Bogiem.
Dziękuje Bogu, ze mnie tam nie ma.
Ale wróćmy do tematu.
Jak najbardziej cieszę się, ze jest na formie przyjęcia do szpitala zapytanie o wyznanie.
Jesli ktoś jest muzułmaninem powinien mieć prawo aby przyszedł do niego, pomodlił się Imman
podobnie ktoś wyznania Mojżeszowego powinien mieć prawo, ze przyjdzie rabbi, pomodli się za te osobę.
Jesli jakiś "nowoczesny" Polak zostanie przyjęty do szpitala - żadnej wiary, mogę tylko dziwować się.
Zapewne nie ma tutaj żadnej osoby uduchowionej wiec nawet nikt nie rozumie o czym piszę
@Danek8599, uduchowienie nie ma wiele wspólnego z przekonaniem, że jest inny świat i jak będziesz fajny (a z pewnością będziesz), to dostaniesz w nagrodę możliwość, żeby podtrzymać to, co lubisz w życiu najbardziej (brak zmiany, powrót zmarłych osób do Twojego życia i takie tam). Owszem, niektórzy mogą na bazie takich wyobrażeń tworzyć w swoim życiu wartościowe treści. Ale można też mieć poczucie wspólnego losu z innymi ludźmi i dokonywać życiowych wyborów na bazie głębszych refleksji przy tym nie wierząc w życie po życiu. Wyrażasz zdumienie, że można sobie ze stratą (a takie wszyscy ponosimy) radzić inaczej niż Ty. Zapewniam Cię, że to jest możliwe.
UsuńDanek, jestem bardzo uduchowiona, tylko to nie ma nic wspólnego z duchami. Chyba mylisz pojęcie uduchowiony ze ślepo wierzący. Otóż w Polsce kk sobie zasłużył na odwrócenie się plecami, a nawet dupą. Nie wiem ile ma wspólnego uduchowienie z konaniem w męczarniach kobiety, którą zmuszono do rodzenia zdeformowanego płodu i w efekcie umarła i ona i ten płód...bardzo to zaiste uduchowione. Teatralna
UsuńMoniko oraz Teatralna -
Usuńja Wam napiszę, jak ja rozumiem uduchowienie.
Przede wszystkim fizyczne ciało nie jest żywe.
Fizyczne ciało nie może być żywe potrzebuje bowiem mieć duszę aby było ożywione.
Dotyczy to wszelkich istnień żywych włączając w to nawet świat roślin.
Tak wiec każdy człowiek ma duszę, która służy nie tylko za dostarczanie energii życiowej lecz także jest świadomością dająca inteligencję.
Dusza żyje wiecznie,
doświadczyłem tego gdy "umarłem" na covid w szpitalu.
Moja świadomość w ogóle nie zarejestrowała żadnej śmierci, po prostu nagle znalazłem się poza fizycznym ciałem.
Tak wiec duchowość dla mnie jest z pierwszej ręki, oznacza zrozumienie ze wszelkie istnienie inteligentne nie jest fizyczne.
Można więc powiedzieć, ze nie ma życia po śmierci, śmierć jako taka nie istnieje.
Kto zarządza światem, którego nie dostrzegamy poprzez fizyczne zmysły to już jest temat na inna rozmowę.
Ja tylko tutaj ustosunkowałem się do samego zagadnienia kim jest osoba uduchowiona.
Taka osoba rozumie, ze ma duszę.
@Danek8599, rozumiem, że taką masz definicję uduchowienia. Ja swoją przedstawiłam wcześniej, więc można jedynie zauważyć, że mamy różne wyobrażenia na ten temat, i to wszystko.
UsuńW szpitalach ksiądz jest czasem potrzebny,bo są ludzie, którzy mają taką potrzebę,ale nie zgadzam się,by chodził sobie po salach i nawiedzał wszystkich.Ostatnie wydarzenia dobitnie pokazały,że wsparcie z nieba nie zadziałało,choć szpital posiadał relikwie(!!!)JP2.Dyktatura ciemniaków przynosi straszliwe żniwo..
OdpowiedzUsuń@ja-Ewa, w szpitalu jest potrzebny ten, kto jest potrzebny. Jeśli mamy chorobę serca oraz wyrażamy potrzebę rozmowy z księdzem, to kardiolog i ksiądz są osobami na miejscu. Niestety, myślę, że w tej drugiej materii w polskich szpitalach dochodzi do bezustannych nadużyć i wykorzystuje się słabość chorych, aby nimi manipulować (pamiętam z mojego dzieciństwa, że gdy byłam w sanatorium, prowadzano nas na msze i nikt nikogo nie pytał, co myśli; na wózkach zawożono na msze również dzieci upośledzone intelektualnie, najważniejszą wskazówką dotyczącą ich wyznania było to, że pielęgniarki były katoliczkami).
UsuńTak,myślę,że i dziś takie sytuacje nadal mają miejsce w szpitalno- sanatoryjnych okolicznościach.Choc wydaje mi się,że te praktyki są mniej nachalne,takie odniosłam wrażenie dwa lata temu,gdy znalazłam się w szpitalu że złamana ręka.Ale to pewnie też zależy od szpitala i od księdza.
UsuńMojego tatę nachodził w szpitalu ksiądz, mimo że był niemile widziany i zostało to wyartykułowane. Odrobina cywilizacji jeszcze nikogo nie zabiła...
OdpowiedzUsuń@FRauBe, jestem sobie też w stanie wyobrazić tłumaczenie, jakoby to wcale nie było nachodzenie. Po prostu duchowny sprawdzał, czy Twój ojciec się nawrócił, bo mógł w każdej chwili. Czyli robił tak, bo miał dobre serce i spotykał się z niezrozumieniem.
UsuńMyślę, że w szpitalu jest zasadne pytać się o wszystko, natomiast prywatnie nikogo nie powinno to obchodzić. Zresztą, kilka razy już nie odpowiedziałam na pytania, które uznałam za intymne. W szpitalu ksiądz był 2 razy w tygodniu, ale po to, by widzieli, że był, ponieważ otwarł drzwi, wsadził głowę i zamknął drzwi, żeby chore mu nie przeszkadzały. Za to pieniądze ma realne i bez podatku...
OdpowiedzUsuń@Ultra, o wszystko, co ma wpływ na usługę. Bo pobyt w szpitalu jest usługą, a pacjent jest w gruncie rzeczy klientem.
UsuńOczywiście, stopień oddalenia od osoby dyktuje nam, że pewne pytania czy zagadnienia są intymne. I zapewne informacja o wyznaniu jest takim zagadnieniem. Natomiast jeśli ciągle kogoś spotykamy, w jakiś sposób ta osoba jest nam bliska, a jednak nadal nie dzieli się z nami informacjami, które w pełni pozwoliłyby nam ocenić jakim jest człowiekiem (np. w procesie poznawania partnera życiowego), to jest to bardzo zły sygnał.
Opłacanie pracy księży (w szpitalach, szkołach) to osobne zagadnienie. Płaci się za pracę. Co jeszcze raz zwraca nas w kierunku ustrukturyzowania sytuacji pracowniczej - ksiądz powinien być w stanie powiedzieć, ile osób na oddziale chce z nim współpracować, nie może to być sekciarskie łażenie bez celu.
Witam 🙂 Jeśli chodzi o pytanie dotyczące wyznania, to chyba mogłoby być lepiej sformułowane, coś o czym wspomina @jotka w komentarzu. Rozumiem intencje szpitala w Irlandii, ale okazuje się, że i w Polsce można wykazać inicjatywę i poinformować szpital o tym, że złoży nam wizytę osoba z naszego wyznania (coś a'la wizyta duszpasterska) lub podziękować za tą, która jest nam proponowana, a dotyczy duchownego, który nie należy do naszego kościoła. Tak po prostu bez spiny. Jedno i drugie jest dopuszczalne. Wedle życzenia 😉 Osobiście nie widzę w tym nic dziwnego 😉Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń@Artbook, nie bardzo rozumiem, co to znaczy, że "można wykazać inicjatywę i poinformować szpital o tym, że złoży nam wizytę osoba z naszego wyznania (coś a'la wizyta duszpasterska) lub podziękować za tą, która jest nam proponowana, a dotyczy duchownego, który nie należy do naszego kościoła". Jeśli ksiądz jest naszym znajomym, to nie trzeba szpitala o niczym informować (rozumiem, że wizyta jest po prostu z dobrego serca i bezpłatna). Natomiast kapelan szpitalny, tak jak w każdym zawodzie, ma zakres obowiązków. Nie za bardzo sobie wyobrażam, że jego obowiązkiem jest nagabywanie. Chodzi raczej o odwiedzanie i promowanie tych, którzy wcześniej wyrazili takie życzenie. Pozdrawiam :)
Usuń