piątek, kwietnia 14, 2023

Lhamo Dondrub i inne dziadersy

Zaczęłam czytać "Bielmo" Gutowskiego, ale odstawiłam książkę na jakiś czas, bo mam ważniejsze sprawy (które są ważniejsze, ponieważ są moje własne), więc na razie nie mam nic do dodania poza tym, co dodałam ;). Teraz przeróżne myśli wróciły z powodu cyrkulacji sławetnego już w mediach społecznościowych wystąpienia przy-wódce duchowego, który kazał chłopcu ssać swój język. Jeśli chodzi o za i przeciw, to cytat z Lebowskiego się nadaje do wielu rzeczy: Yeah, well, you know, that's just, like, your opinion, man. A skoro tak, to poniżej moja opinia na ten temat, skopiowana (bo taka jestem zarobiona) z komentarzy u @Wolanda, który napisał posta na inny temat (więc też można poczytać):
Dopuszczam oczywiście myśl, że to niewłaściwa interpretacja tego, co jest inaczej kodowane w obcej nam kulturze. Ale (...) już od dłuższego czasu powstrzymuję się od zapodawania cytatów z Lhamo Dondruba (dzięki temu wpisowi dowiedziałam się, jak gościu ma naprawdę na imię, bo wyszło szydło z worka, że Tenzin to też ksywa), choć w przeszłości z dwa-trzy się mi podobały. Ta zmiana we mnie jest związana z rozciągniętą w czasie refleksją jak niewiele się różni reakcja wiernych wyznania, które bardzo dobrze znam, z reakcjami w pobliżu takich osób "świętych alternatywy" jak np. Lhamo. Wdupowlazłość, rechotanie z nieśmiesznych żartów, pozwalanie tej osobie na zbyt wiele i przykładanie do jej czynów innej, bardziej pobłażliwej miary. Fajnie podsumowała to Paulina Młynarska, która miała okazję rozczarować się joginami. Wszystko to stare (lub młode, to tym smutniej) capy udające, że im nie staje, wyniesione na piedestał przez biedaków szukających sensu życia. Nie kupuję już tego, choćby nie wiem w jak alternatywnym opakowaniu.

47 komentarzy:

  1. Mnie pieprzenie o innej kulturze doprowadza do apopleksji. Można nazwać wydawanie dziewczynek w wieku 13 lat kulturą i to już nie jest pedofilia?
    Helooooo!
    Tak że ten.
    Zgoda i w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Rybeńko, dla mnie jest oczywiste, że oceniam dane zjawisko z perspektywy kultury w której mnie wychowano i kultury, którą sobie wybrałam. Mogę mieć wiedzę na temat tego, że dawniej był inne standardy, albo, że w Nepalu są inne standardy, ale po pierwsze nie musi mnie to obchodzić, po drugie w tym konkretnym przypadku Lhamo jest gwiazdą religii alternatywnej, tej niby fajnej (ktoś tam się pewnie natyka w końcu na buddyjską nierówność kobiet, ale raczej nie na pierwszym etapie fascynacji). Czyli bywa na Zachodzie i nie podejrzewam go, by nasza kultura była mu obca. Oczywiście robi to, co chce i co uważa. Ale my też możemy robić co chcemy i co uważamy. Korzystam z tego. Lhamo dziadersie, wstyd!

      Usuń
  2. Element kulturowy może usprawiedliwiać pewne zachowania, zazwyczaj te, dotyczące sfery obrzędowo-rozrywkowej, ale litości...., jeżeli napotkam kulturę, w której toleruje się niewolnictwo, to czy mam uważać, że NIE MA SPRAWY, TAKA JEST ICH KULTURA?! Mówiąc "niewolnictwo, mam na myśli nie tylko zjawisko znane nam z opisu czasów targów niewolników, bo znacznie bliższa nam jest kultura tchórzliwego narodku polskiego, zezwalająca na niewolenie zakonnic zamkniętych w klasztorach i obligatoryjne pozbawianie ich własności, czy równie nam bliska kultura traktowania dziecka jak własność rodzica, wykorzystywanego do wyręczania w pracy dorosłych rodziców (np. dziecięca praca na polu rodziców lub traktowanie dziecięcych gwiazd, choćby ze słynnego chóru "Poznańskie Słowiki", czy profesjonalnych szkół baletowych, gdzie żeby nadążyć za poziomem oczekiwanym, dziecko chcąc nie chcąc musi zawalać swój rozwój społeczny).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Woland, w kwestii niewolnictwa, znowu opinions vary. Jak zaczniesz dyskusję, dlaczego biblijny bóg popierał niewolnictwo, to też dostaniesz argument, że historyzm (chociaż akurat w tematach teologicznych ci sami ludzie będą jednak twierdzili, że nie ma historyzmu, bo KrK niczego nie zmienia, tylko wyjaśnia lepiej, żeby wszyscy rozumieli) i sorry, ale bóg nigdy nie kochał niewolnictwa, tylko taka była sytuacja, że wtedy to było ok, to się więc pismakom biblijnym wymskło tak bez sensu, ale bo że historyzm, więc się odwal. Mnie nurtuje kwestia taka - skoro to inna kultura i tak się Lhamo droczył, to czy dzięki temu, że kultura młody czuł się mniej zawstydzony, albo mniej mu się chciało rzygać na samą myśl? Kultury bywają różne. Czy bywają różne emocje? Tu sobie pozwolę wątpić. Emocje raczej łączą ludzi, a nie dzielą. Cierpienie, złość, wstręt nie zależą od kultury, kultura może nas nauczyć ich nie okazywać, ale to inna historia.

      Usuń
  3. w pierwszym czytaniu, spontanicznym odbiorze, bez zbędnego myślenia, gest Dalajlamy /dla uproszczenia zostanę przy tej najbardziej znanej ksywie/ jawi mi się jako obleśny... koniec, kropka, howgh...
    okay, ale potem można włączyć to myślenie, tak już dla sportu i wdać się w jakąś rozkminkę różnic kulturowych, ich rozumienia, czy nierozumienia, blablablablabla... tylko po kiego czarneka się w tym babrać?... do mnie dociera zdanie Moniki z przed jakichś dwóch, trzech godzin: "Czyli bywa na Zachodzie i nie podejrzewam go, by nasza kultura była mu obca"... to jest tak: dziadek jest celebrytą, świadomym celebrytą, który coś tam chce wywalczyć, uszarpać, a niepodległość Tybetu centralnie... targetuje swoje przekazy do Zachodu, stamtąd też oczekuje wsparcia... czy robi to dobrze, czy skutecznie, pojęcia nie mam, bo marnie monitoruję ten temat... niestety jednak podczas tej roboty dał dupy, wykonał krindż medialny, zrobił błąd... tak to widzę w drugim czytaniu, po rozjaśnieniu/zaciemnieniu sobie obrazu włączeniem myślenia... i to już jest finalny howgh z mojej strony...
    ale:
    dotarły do mnie gdzieś w necie /nie pamiętam już gdzie, skąd/ pierdy na temat jakiejś rzekomej "pedofilii", czy czegoś w tym guście... jednak jak wspomniałem, to były pierdy, więc z definicji niewarte skupiania na nich uwagi...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @PKanalia, Lhamo jest ciekawą postacią, miał taką biografię bez wyjścia, wpadł w to dalajlamowanie jak śliwka w gówno i od tego momentu musi wstawać o czwartej rano czy o której tam i odjaniepawlać oświeconego. Tak w ramach prowokowania, co podobno Lhamo lubi robić, żeby niby wytrącić z kolein codzienności, czy co tam pociskają w tym buddyzmie, zapytałabym go, czy mu staje, czy jest już taki święty, że nie.

      Słyszałam o filmie "Buddyzm - przemilczane skandale" (był na ARTE.tv), może kiedyś obejrzę, podobno warto (to w temacie pedofilii i w tej instytucji religijnej, skoro katolicyzm jest już jako tako przemaglowany).

      Usuń
    2. w temacie "buddyzm" (w znaczeniu - religia) to po skandalu z tygrysami, ze schroniskiem w Tajlandii, to ja już nie mam za bardzo ochoty nic więcej oglądać o skandalach w tej materii... to było jak wybicie szamba, bo różne smrody znane były już wcześniej, tylko wszyscy udawali, że nic się nie dzieje, na Zachodzie była fama "ale ten buddyzm jest wporzo i gites" (cały czas mowa jest o religii zwanej "buddyzm")...
      tak w ogóle, to zrobienie religii z pierwotnego przekazu Buddhy jest już jednym wielkim, epokowym skandalem, ale wiemy, jak to jest z tym idiotycznym gatunkiem, nawet z picia piwa, a ober nawet z oddawania popiwku potrafi zrobić religię, LOL...
      to jest tak, jak na przykład z analizy transakcyjnej zrobić religię i walić dynią w glebę przed posągiem Berne'go, analogia jest bardzo dokładna, bo sam Buddha zrobił w sumie to samo: wykoncypował pewną teorię psychologiczną i nic specjalnie poza tym...

      Usuń
    3. @PKanalia, o sprawie tygrysów mam nikłe pojęcie, domyślam się, że pojawiło się prawo rynku (które buddyści wyczuwają tak samo jak wszyscy inni ludzie - dobrze jest być cool, dobrze jest mieć fajną ofertę, która przyciąga podziw i pieniądze innych). To zastrzeżenie, że chodzi o religię, a nie o buddyzm jako taki, można też odnieść do chrześcijaństwa. Czy Jezus (jeśli w ogóle istniał) miał na myśli kościół/kościoły w dzisiejszej formie, z duchownymi w charakterze bożków pomniejszych? Raczej wątpię. Jeśli istniał, można by raczej przypuszczać, że miał jakieś problemy natury mentalnej, które kazały mu chodzić i obwieszczać. Zresztą, taką samą hipotezę można wysunąć w przypadku Siddharty Gautamy - bardziej niż wykoncypował teorię psychologiczną (jaką?), sam raczej może być ilustracją jakiegoś mechanizmu znanego psychologii.

      Usuń
    4. koncepcja Siddarthy jest bardzo prosta, w porywach do prymitywna: im więcej oczekujesz, pragniesz, czy potrzebujesz, tym bardziej cierpisz, gdy tego nie ma, gdy to się nie spełni, nie wydarzy, tym samym wyjaśnił mechanizm przyczynowo - skutkowy frustracji... reszta to jest towarzysząca papka słowna dostosowana do tamtejszych realiów kulturowych, w tym religijnych, przy okazji też krytyczna wobec zjawiska religii jako takiej... dla nas ta koncepcja może się wydawać banalna, oczywista i zupełnie nieodkrywcza, ale w tamtych czasach niepojęta, zresztą gdy się rozejrzeć, to nadal jest niepojęta i nie przyjmowalna do wiadomości przez większość ludzi... ktoś może zapytać, gdzie tu naukowość, a tymczasem nauka, w tym psychologia, jest nauką bez względu na język, jakim się posługuje...
      obecni wyznawcy minimalizmu, z których wielu o gościu nie słyszało wymyślają, czy też raczej odkrywają proch na nowo, wyważają otwarte drzwi, gdyż nie wiedzą, że już dawno zostały otwarte...
      tak nawiasem mówiąc, to nikt nie wie, co on tak naprawdę głosił, a co jest radosną twórczością autorów różnych zapisów na ten temat, ale tak jest zawsze ze wszystkimi mądrymi wujkami, którzy nie dokumentowali swoich słów i którzy zapewne byliby mocno zdziwieni, co ludzie nazywają "wujkizmem", takim, czy innym, gdyby nagle ożyli i pojawili się na Ziemi...

      Usuń
    5. Nauka wbrew pozorom powoli łączy się z duchowością.
      Teraz gdy schodzimy powoli poza świat materii dzięki odkryciom quantum mechanics otwiera się przed nami fascynujący nowy świat nazywany światem energii albo po prostu piątą przestrzenią.
      Mikrobiologia zafascynowana jest odkryciem, ze mitochondria w komórkach wytwarza energie nie tylko z glukozy czy tlenu lecz także bezpośrednio pobiera energie prosto z piątej przestrzeni poprzez zjawisko nazywane quantum tunneling.
      Ta życiodajna energia nazwana została 5,000 lat temu w Chinach Qi energy - jest fascynujące, ze w XXI wieku doczekaliśmy się rozwoju technologii na tyle aby zejść poniżej świata materii.
      Czy to pomoże ludziom zwrócić się do Boga.
      Osobiście wątpię.
      Jednak fascynujące jest, ze naukowcy zaczęli już pracować korzystając z reverse engineering aby na podstawie działania mitochondrii skonstruować działające źródło energii do wykorzystania w praktycznych celach.
      PKanalia twierdzi, ze naukowość zaprzecza religii.
      Tymczasem powoli wszystko łączy się w jedna całość przyczynowo skutkową.

      Usuń
    6. @Danek8599...
      wcale tak nie stwierdziłem, że "naukowość zaprzecza religii", proszę o cytat z mojej wypowiedzi jako dowód, albo zniknij sobie gdzieś...
      co więcej, niektóre (bo nie wiem, czy wszystkie) religie zawierają w sobie jakiś drobny element naukowej intuicji, tylko ukryty pod metaforami... na przykład Mana /lub różnie inaczej nazywana w niektórych religiach naturalnych/, czyż to nie na przykład grawitacja po prostu?...

      Usuń
  4. PKanalia,
    Mana była pożywieniem, jakie serwowano Żydom przez 40 lat wędrówki po pustyni.
    Grawitacja jest jedną z podstawowych sił jakie rozróżnia Fizyka.
    Co ma wiec piernik do wiatraka, czyli co ma Mana do grawitacji?
    Tego niestety nawet nie próbowałeś wytłumaczyć.
    Wcześniej napisałeś:
    "... przy okazji też krytyczna wobec zjawiska religii jako takiej... dla nas ta koncepcja może się wydawać banalna, oczywista i zupełnie nieodkrywcza, ale w tamtych czasach niepojęta, zresztą gdy się rozejrzeć, to nadal jest niepojęta i nie przyjmowalna do wiadomości przez większość ludzi... ktoś może zapytać, gdzie tu naukowość, a tymczasem nauka, w tym psychologia, jest nauką bez względu na język, jakim się posługuje..."
    Doszukujesz się bliżej nieokreślonej "naukowości".
    Ja zrozumiałem to jako brak poznania przez naukę nie pozwala traktować religii w sposób poważny.
    Być może się mylę, źle odebrałem Twoją intencję wypowiedzi.
    Oznacza to tylko, ze należy w sposób precyzyjny wypowiadać się na blogu aby zostać prawidłowo zrozumianym.
    Zjeżyłeś się jak urażony - co nie powinno być elementem poważnej rozmowy.
    Zostałeś tak zrozumiany jak napisałeś swoją wypowiedź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdy się dowiesz, co jeszcze znaczy słowo "Mana" w religioznawstwie, to może wrócimy do rozmowy, a próba wciskania rozmówcy jego rzekomego stanu psychiki spowodować może jedynie zakończenie tej rozmowy...

      Usuń
    2. @Anonimowy, bardzo proszę podpisywać swoje wypowiedzi jakimś nickiem.

      Usuń
    3. sorry wielkie, wylogowało mnie jakoś samo, a ja tego nie zauważyłem...

      Usuń
    4. @PKanalia, ok. Piszę o tym nicku, bo mam moderację, ale prawdę powiedziawszy nie czytam komentarzy przed ich zatwierdzeniem, widzę nick i puszczam koment, ot tak. Anonimowe komentarze zmuszają mnie do wgryzania się w istotę tego, co tam kto napisał, a kiedy jestem przy tym zajęta umysłowo czymś innym, nastraja mnie to bardzo bojowniczo :D Dobrej niedzieli.

      Usuń
    5. też tak robię przy moderacji /obecnie ją stosuję do starszych postów/, jak nick jest mi znany, to najpierw puszczam, potem czytam... za to Anonimy odrzuca automat... co prawda wiem o obecnych trudnościach z logowaniem się na Blogspocie, ale jako człek skromny uważam, że jeśli ja się sprężam i kombinuję, to każdy to umie...
      teraz się co prawda nie sprężyłem i zagapiłem, ale liczy się wynik, LOL...
      dobrej drugiej połowy niedzieli :)

      Usuń
  5. PKanalia,
    religioznawstwem się nie zajmuje jednak jeśli masz cos interesującego w kwestii Mana do powiedzenia z zainteresowaniem się z tym zapoznam.
    Jednak to co mówi nam Słowo Boze jest zapisane w Psalm 78:24
    he rained down manna for the people to eat,
    he gave them the grain of heaven.

    Tak wiec z Biblii wiemy, ze codziennie przez 40 lat każdego ranka Żydzi otrzymywali świeżą porcje manna, która była pożywieniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to Ciebie interesuje, co miałbym do powiedzenia, a czy to okaże się być dla Ciebie faktycznie interesujące sam sobie wtedy zdecydujesz, mnie jest to obojętne... i okay, mówisz - masz:
      w największym uproszczeniu i uogólnieniu Mana to bezosobowy i niematerialny byt utrzymujący Wszechświat w stanie takim, jaki jest...
      jak już wspomniałem, wiara w istnienie takiego bytu występuje w wielu religiach naturalnych i przypisywane mu są różne bardziej szczegółowe cechy, zależnie od tej religii, ma też rozmaite nazwy... ja akurat użyłem umownie właśnie tej, wziętej z języka ludów Oceanii dla czystej wygody, bo krótkie... ale można się umówić na jakąś inną, a w świecie Zachodniej Europy odpowiednikiem jest oxymoroniczne "Bóg Nieosobowy"...
      coś jeszcze?...

      Usuń
    2. okay, dziękuje za odpowiedź.

      Usuń
    3. to ja jeszcze coś dodam.... ludzkość nie miała (i wciąż ma niewystarczające) narzędzi do zbadania tych nieosobowych bytów i aby coś zrobić ze swoją frustracją dodała im oczy, uszy, kończyny, czasem ogony i nazwała "bogami", a potem zaczęto zmyślać różne bajeczki na ich temat... na przykład taką, że bóg chrześcijan kocha ludzi... to wszystko spowodowało, że obecne, te najmodniejsze religie są coraz dalej od Nauki w porównaniu z dawnymi religiami naturalnymi...

      Usuń
  6. Wiesz, w tym wszystkim dotyka mnie fakt, że granica, dziecko-dorosły, została przekroczona i znajdują się ludzie, którzy w ogóle takie zachowanie jakoś próbują wytłumaczyć. Pamiętam, jak z moją pięcioletnią córką byłam z wizytą u dalekiej rodziny, i próbowano moją córcię namówić na przytulanie i buziaki, niby niewinne, a jednak w mojej ocenie, to było nietaktowne, delikatnie ujmując. Oznajmiłam to głośno i po chwili refleksji, wszyscy przyznali mi rację, że dorosły przed niechcianymi zachowaniami radzi sobie dość dobrze, jednak dziecko już niekoniecznie. I bez znaczenia, jakie są tradycje, kulturowe rozkminy, dziecko-dorosły. Dziecko to dziecko. W każdej kulturze należy mu się ochrona i poszanowanie. Tym bardziej, że nie wszystko jeszcze potrafi pojąć. Zagrożenia również. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Margharites, wyraziłaś to, co mnie nurtowało, ale nie umiałam tego nazwać. Czy jeśli dana kultura jest na takim etapie rozwoju, że ośmieszanie, poniżanie, zawstydzanie, zastraszanie, przymuszanie słabszego jest w niej powszechne i mieszczące się w normie (bo służy jakimś innym celom, np. podtrzymaniu rozmowy, podkreśleniu klasy społecznej, spajaniu środowiska, odjaniepawlaniu kultu, itd. itp.), to ja nie powinnam współodczuwać z ośmieszanym, zawstydzanym, poniżanym, zastraszanym, przymuszanym, bo jest to ważna część spuścizny innej społeczności? Również pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Stoję po stronie słabszych, tak już mam. A Ci wszyscy co się spuszczają nad spuścizną... w pralniach Magdalenek w IE dzieci były krzywdzone przez zakonnice, jakoś trudno jest mi o tym zapomnieć i udawać, że nic nie zaszło, ostatnie pralnie zamknięto w 1996 roku. A żyjemy w Europie, a nie w Indiach, czy Algierii. Ludzie ludziom robią potworne rzeczy, jedni w języku, inni w czynach. A dzieci?! Bezbronne. Dlatego ważniacy, pewni siebie wyznawcy, zapominają o podstawowym prawie dziecka, do godnego życia i szacunku. Podsuwanie dzieci do witania polityków i całej tej pomady, to jest dopiero granda. Nadmienię, że jako dziecko musiałam ich witać recytując wierszyki i wyśpiewując piosenki, którzy to prominenci zmuszali mnie abym siadała na ich kolanach, byłam obściskiwana i wiecznie naburmuszona i zapłakana, nikt się mną nie przejmował, często dostawałam burę, podobno byłam butna, wiadomo, w pierwszej klasie szkoły podstawowej powiedziałam - dość. To byłaby długa opowieść o nadużyciach. 

      Usuń
  7. Hey Moniko,
    zaprosiłaś tutaj powyżej na stronę swojego Wolanda,
    poszedłem, zapoznałem się, jednak nie bylem w stanie zostawić mojego komentarza, nie bylem w stanie zalogować się tam.
    Uderzylo mnie stwierdzenie Wolanda, że:
    "Po prostu nigdy nie kupowałem tej historii o wszechmocnym facecie, który daje się zabić po to jedynie, by mógł mi wybaczyć grzechy. Nie kumam ciągu przyczynowo-skutkowego, a Ty?"
    https://energiatowszystko.blogspot.com/
    Napisałem przyczynowo skutkowe dwa wpisy na moim blogu o znaczeniu męczeńskiej śmierci Jezusa.
    To z intencja dla Wolanda, nie sposób bowiem odpowiedzieć w kilku słowach o tak wielkim czynie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danek, ale po co Ci dwa posty, to strata czasu, a ja mam teraz dużo pracy. Napisz mi zwięźle, po co Jezusowi ofiara jego własnego życia, żeby mi mógł wybaczać? Wiesz Danek, ja nie potrzebuję do wybaczania niczyich win swojej własnej śmierci, albo wybaczam, albo nie.

      Usuń
    2. Wolan - ciąg przyczynowo skutkowy jest taki, jak powiada Bog poprzez proroka Isaiah
      All of us have become like one who is unclean, and all our righteous acts are like filthy rags; we all shrivel up like a leaf, and like the wind our sins sweep us away.
      Czyli nasze uczynki, grzechy spowodowały, ze nikt z ludzi nie jest czysty od grzechu. Wszyscy jesteśmy tak brudni jak brudne szmaty (w oczach Boga) .
      Stad, aby stać się nieskazitelnymi w oczach Boga, aby w Jego obecności przebywać ktoś musiał za te grzechy zapłacić.
      Kazda osoba, która poprzez wiarę przyjmuje Jezusa za swojego Zbawiciela staje się nieskazitelna w oczach Boga.
      Jezus nazywa ten proces - born again, rodzimy się na nowo.
      Nasza dusza od tego momentu należy do Jezusa, On jest ta brama, dzięki któremu wejdziemy do Nieba.
      W naszej własnej mocy nikt z ludzi nie jest w stanie zasłużyć na życie wieczne w Niebie.
      Czy już widzisz ciąg przyczynowo skutkowy
      Romans 5:1-21
      Our faith in Jesus transfers God's righteousness to us and he now declares us flawless in his eyes.
      czyli ...
      Nasza wiara w Jezusa przenosi na nas Bożą sprawiedliwość (czystość) i teraz On ogłasza nas bez skazy w swoich oczach.

      Usuń
    3. @Danek, Wszystko świetnie, oprócz tego że tu nie ma ciągu przyczynowo-skutkowego, a słabym punktem dowodu jest jakobyśmy mogli się stać nieskazitelnymi w czyichkolwiek oczach jedynie wtedy, gdy ktoś za nasz rzekomy brud zapłaci (i to śmiercią na krzyżu). Wytłumaczę Ci to na przykładzie. Jeżeli Ty uznasz dowolną grupę społeczną za brudną w swoich oczach...., albo nie..., zostawię Cię w spokoju. Jeżeli to JA BYM UZNAŁ uczynki, a tym bardziej dobre uczynki (o takich wspomina przytoczony przez Ciebie ustęp Biblii) dowolnej grupy społecznej za brudne jak szmaty i ludziom z tej grupy to zakomunikował, byłbym bardzo wobec tych ludzi niegrzeczny, ba, zachowałbym się niczym nieokrzesane buraczysko. Po prostu wychowany człowiek nie nazywa dobrych uczynków ludzkich brudnymi w swoich oczach jak szmaty. To jednak nie wszystko, bo gdybym poszedł dalej w swej agresji i zażądał, by ktoś z powodu uznania przeze mnie cudzych uczynków brudnymi jak szmaty, został zaszlachtowany na krzyżu, uznany bym został za niebezpiecznego dla otoczenia (od orzeczenia psychiatrów więziennych by zależało, czy odizolowano by mnie w więzieniu, czy w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym). Gdybym poszedł jeszcze dalej i bestialsko kogoś zamordował (lub zlecił takie morderstwo), tłumacząc że to przez brudne uczynki wspomnianej grupy społecznej, to miałbym szczęście, gdybym uniknął linczu, a już z całą pewnością resztę życia spędziłbym oglądając świat zza krat, czy to więziennych, czy to zakładu psychiatrycznego o zaostrzonym rygorze. Bo to, czy uznam czyjeś czyny za brudne jest tylko problemem mojej głowy i w żadnym wypadku moje wymysły nie stanowią usprawiedliwienia dla agresji, żadnego rodzaju agresji.

      Usuń
    4. Wolandzie, przede wszystkim Bog nie jest człowiekiem, wiemy to z Księgi Numbers 23:19
      Więcej, istnieje poza naszym Wszechświatem wiec Jego system wartości w żaden sposób ma się nijak z ludzkim systemem wartości.
      Tu już nawet nie mamy do czynienia z pozaziemską cywilizacją.
      Mamy do czynienia z bytem Absolutnym.
      Ocenianie wiec dlaczego Bog podejmuje jakieś decyzje są kompletnie nie na miejscu.
      "For my thoughts are not your thoughts, neither are your ways my ways," declares the LORD. "As the heavens are higher than the earth, so are my ways higher than your ways and my thoughts than your thoughts
      Amen?
      „Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami” – deklaruje Pan. „Jak niebiosa przewyższają ziemię, tak moje drogi przewyższają wasze drogi, a moje myśli przewyższają wasze myśli

      Jesli ktokolwiek z ludzi podejmuje się oceniać czyny Boga, nie wie co czyni.
      Człowiek w kontakcie z Bogiem zamiast cokolwiek oceniać powinien być a humble person, czyli wykazać się skromnością a może nawet będąc osobą pokorną.

      Usuń
    5. Pomijając Twoją opinię na temat postaci fikcyjnej @Danku8599, Ty jesteś człowiekiem. Co mi więc o sobie mówisz? Że zrobisz wyjątek w swoich ocenach moralnych dla mrocznej postaci, która ma za uszami zagładę wszystkiego co żyje, jeśli Tobie obieca szczęście, powodzenie lub życie wieczne. Not nice.

      Usuń
    6. A ja tylko zwrócę uwagę, że jako osoba niewierząca nie mogę oceniać kogoś, kogo w moim przekonaniu nie ma. @Danek, jeżeli się uważniej wczytasz w mój tekst, to zauważysz, że oceniam jedynie ciąg przyczynowo-skutkowy, a raczej wyrwę w tym ciągu, wskazuję na to, że jeśli mamy ochotę wybaczyć, to nie potrzebujemy do tego niczyjej śmierci.

      Usuń
    7. Monika and Woland,
      każdy ma prawo do swojej opinii.
      Co dla Was jest fikcją, dla mnie jest rzeczywistością.
      Oceny moralne ferowane przez ludzi są bezużyteczne.
      Jeden bowiem drugiemu zaprzecza.
      Nie ma jednej, uniwersalnej moralności.
      Nie ma nawet moralnego autorytetu.
      Nie rozumiem wiec po co w ogóle powołujecie się na jakąś nieuchwytną moralność.
      Moniko, nie powołujesz się na źródła swojej wiedzy, ze Bóg jest istotą mroczną. Nie sposób wiec ustosunkować się do Twojego twierdzenia.
      Jednak ferujesz swoje twierdzenie jako niezaprzeczalny fakt.
      Gdy patrzę na ludzkie standardy jak się pomiędzy soba postrzegacie, niedobrze się robi.
      Nie ma żadnego autorytetu jednak każdy ma swoje niepodważalne zasady moralne.
      Ja od co najmniej 7 lat staje się prawdziwym ambasadorem Niebiańskiego Królestwa, przyjmuję sobie do serca jedno przykazanie, jakie zostawił po sobie Jezus.
      Miłuj bliźniego swego jak siebie samego.
      Jest to naprawdę proste i zrozumiale.
      Wymaga jednak jednej rzeczy -
      trzeba przede wszystkim akceptować samego siebie kim się jest.
      Wolandzie, zapewne nie zdajesz sobie sprawy, ze Bóg nie wybacza osobom wierzącym, ktoś za te grzechy zapłacił męczeńską krwią.
      Nie wiem wiec skad bierzesz swoja wiedze wplatając to w ciąg przyczynowo skutkowy.
      Wybaczenie jest wybaczeniem bez wymagania czegokolwiek.
      Bóg wiec nikomu nie wybacza.

      Usuń
    8. @Danek, moralność nie jest nieuchwytna, to jest zbiór zasad, którymi się kieruje dana osoba, stąd moralność jest jak dupa, każdy ma swoja. To o czym piszesz, to ocena zasad moralnych. I teraz wisienka na torcie, oceny tej dokonałeś również i Ty, jeszcze raz przeczytaj sobie, co do nas napisałeś. A przecież nie różnisz się od osoby niewierzącej tak bardzo, jak Ci się zdaje. Po pierwsze, nie wiedzieć czemu uważasz, że Twoja ocena jest bardziej znacząca od mojej, czy Moniki. Po drugie, jesteś osobą NIEWIERZĄCĄ w jakieś 3000 znanych współcześnie religii, których bogowie również nie wybaczają i nie zbawiają niewierzących.

      Usuń
    9. Wolandzie, pod budka z piwem gdzie dwóch Polaków tam są co najmniej trzy opinie.
      Jest oczywiste, ze opierając się na ludzkiej kulturze nie zbudujemy nic trwałego.
      Na szczęście mamy daną nam w prezencje Księgę Filozofii jak żyć niezależnie od upływu czasu.
      Twoja ocena jest Twoją osobistą oceną wiec nic mnie jest do tego.
      Masz pełne prawo do formułowania swoich własnych ocen.
      Nie znaczy to, ze są to prawidłowe oceny.
      Sa to Twoje osobiste oceny.
      Moje postrzeganie otaczającego świata tez powiesz, ze jest subiektywne.
      Mam dla Ciebie nowinę.
      Ja stoję na Wiedzy zawartej w tej jedynej Księdze wskazującej jak żyć.
      Powiadasz, ze funkcjonuje 3,000 religii - tak jakby wszyscy bogowie byli sobie równi.
      Mamy na taką wątpliwość tez wiedzę opisaną w Biblii.
      Jest tylko jeden prawdziwy Bóg.
      Nie słyszałem o innej Księdze niż pochodząca od mojego Boga.
      Są Księgi Świadków czy Mormonów jednak dotyczą tego samego Jednego Boga.
      Koran tez powołuje się na tego samego Boga.
      Nie ma innego Boga.
      Rozumiem, ze możesz sobie żyć bez żadnego autorytetu.
      Mamy wolność,
      jednak życie z Autorytetem na co dzień zapewnia spokój, pewność, ze wszystko będzie dobrze.
      Więcej, ze moja przyszłość będzie o wiele lepsza niż to co mam dzisiaj.
      Nawet nie musze rozumieć jak to się stanie.
      Po prostu wystarczy żyć w wierze.
      To jest dla mnie.
      Żadnego stresu w życiu, beztroskie życie na co dzień.

      Usuń
    10. No właśnie problem w tym, że nie jest to ani JEDYNA KSIĘGA, ani nie jest ona jakoś przesadnie przekonująca. Prawdę powiedziawszy, bardziej spójne są mity greckie. W każdym razie chciałbym, byś wiedział, że istnieją księgi, które mówią, że wystarczy żyć uczciwie, wiara nie ma z tym nic wspólnego.

      Usuń
    11. jedni ludzie są jak androidy, roboty żyjące według programu napisanego w jakiejś "Jedynie Słusznej Księdze", drudzy ludzie są jak ludzie (naukowcy lub artyści), którzy wolą się sami programować, a jakieś "Księgi" służą im tylko ewentualnie jako inspiracja lub podpórka... co jest lepsze?... nie wiadomo i nie ma sensu o to pytać... wiadomo tylko, że ci pierwsi są bardziej lękowi i boją się też zobaczyć świat takim, jaki jest oraz brania odpowiedzialności za własne życie, więc powierzają ją owej "Księdze"... zła wiadomość jest jednak taka, że i tak w końcu ją poniosą, ale też jest dobra, że niektóre iluzje faktycznie mogą być miłe, przyjemne i sympatyczne...

      Usuń
    12. Cześć Wolandzie,
      szkoda, ze nie powołałeś się na Księgi zapewniające, że wystarczy żyć uczciwie.
      Mianowice, co jest zapewnione w tych Księgach, gdy żyje się uczciwie.

      Usuń
    13. PKanalia - powiadasz, ze preferujesz, gdy tzw. naukowcy czy artyści sami się "programują"
      Różnych dziwaków w świecie nauki czy dziwaków twórców kultury nie brakuje dlatego rezultat jest taki, ze jeden "naukowiec" drugiemu zaprzecza szczególnie tych twórców ludzkiej kultury.
      Jednak ateistom to nie przeszkadza.
      Macie wiec taka kulturę jaka macie.
      Nic w waszym świecie nie jest trwale.
      Twierdzisz, ze osoba wierząca ma jakieś bliżej niesprecyzowane przez Ciebie "lęki oraz obawy"
      Jest dokładnie odwrotnie, jednak ateistyczny świat nie dostrzega prawdy.
      Ludzie odrzucający Boga w swoim życiu boja się bliżej niesprecyzowanego "losu"
      Ja żyjąc na co dzień z Bogiem niczego się nie boję.
      Miliardy Aniołów nudzą się w Niebie, czekają, ze ktoś uwierzy, ze przysługuje nam pomoc każdego dnia.
      Nic poważnego w moim życiu mnie nie grozi gdy zapewnioną mam niebiańską opiekę.
      Jak widzisz, kompletnie nic nie rozumiesz jak beztrosko żyje sobie osoba wierząca, w dostatku oraz w pełni zdrowia.
      Ja jestem chodzącym przykładem, ze wszystko jest dobrze gdy codziennie jestem z Bogiem.
      Jak najbardziej biorę odpowiedzialność w moje ręce.
      Jednak gdy trzeba o cos w życiu walczyć, Bog zapewnia osobę wierzącą, aby sama nie walczyła w swojej własnej mocy.
      Wtedy bowiem Bog odsuwa się na bok, daje nam korzystać z danej nam wolnej woli.
      Jednak gdy w wierze moje sprawy oddaje Bogu zachowuję pełny spokój, ze wszystko będzie dobrze - wtedy Bog poprowadzi moje sprawy w najlepszy sposób, znacznie lepiej niż ja jestem to w stanie przeprowadzić.
      Jest wystarczająco dużo rzeczy w życiu każdego człowieka, gdy musimy sami decydować - odpowiedzialność wiec zawsze ciąży na nas.
      Mamy jednak pomocnika, Wszechmogącego.
      Dobra wiadomość jest wiec taka, ze moje sprawy są prowadzone zawsze w najlepszy sposób.

      Usuń
    14. "kompletnie nic nie rozumiesz jak beztrosko żyje sobie osoba wierząca, w dostatku oraz w pełni zdrowia"

      Gdy piszesz @Danek8599, że jesteś w pełni zdrowia, nie odzwierciedla to stanu faktycznego (co sam stwierdziłeś w rozmowie ze mną). Gdy piszesz o nieskuteczności konwencjonalnej medycyny, nie wspominasz, że cały czas zażywasz leki przez tą konwencjonalną medycynę wyprodukowane i zalecane. Nie wiem czy w takim razie nie powinnam ogłaszanej przez Ciebie beztroski traktować podobnie, jak informacji o zdrowiu.

      Rozumiem, że chcesz mieć poczucie trwałości, dlatego udajesz się w kierunku kultu, który obiecuje niezmienność i życie wieczne.

      Usuń
    15. @Danek8599...
      na pewno nie preferuję, a nawet antypreferuję wciskanie mi opinii, których nie wyartykułowałem, więc po pierwszym Twoim zdaniu przerwałem dalszą lekturą, gdyż tym zdaniem zakończyłeś naszą rozmowę...

      Usuń
    16. @Monika...
      iluzje (także religijne) jako takie nie są dobre, ani złe, nawet totalnie oświeceni takie miewają /tyle, że świetnie wiedzą, iż to są iluzje/, doświadczanie iluzji nie podlega ocenie, a jedynie to, co się z nimi robi, jak się próbuje nimi wpływać na pewną szczególną iluzję(?) zwaną realem :)

      Usuń
  8. Tak się zastanawiam... Czy propozycja possania języka to tylko wypadek przy pracy czy wierzchołek góry lodowej? Mam nadzieję, że to pierwsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @boja, a jeśli nie?

      Usuń
    2. Przykro by mi trochę było... W sumie Dalajlama nie bardzo mnie interesuje, ale wolałbym żeby był po jasnej stronie mocy... Bo chyba wciąż jeszcze taka strona istnieje?

      Usuń
    3. Monika - fakt, ze dałem się przekonać mojemu lekarzowi, ze powinienem utrzymywać ciśnienie tętniczne poniżej 140 /88 nie oznacza, ze jestem chory.
      Raz w roku chodzę na Wellness badania lekarskie czy wszystko jest w porządku.
      Biorę najniższą tabletkę na ciśnienie tak aby obniżyć o te 10 czy 12 punktów.
      Kazda medycyna jest niebezpieczna dla ludzkiego zdrowia.
      Nawet nie czytam przeciwskazań na te tabletki, które biorę.
      Lista bowiem niekorzystnych skutków ubocznych jest bardzo długa.
      Z chwila gdy przestanę pracować pod koniec tego roku wtedy zabiorę się poważnie za zdrowe życie.
      Pracując kupuję kanapki gotowe czy inny lunch.
      Nie mam czasu na przygotowanie jedzenia w domu.
      Skusiłaś mnie, dzisiaj ja bylem w polskim sklepie, kupiłem sobie pierogi ziemniaczane z serem oraz szynkę Babuni z masarni z Chicago.
      Co do życia z Bogiem:
      jeśli ktoś chce być zdrowy żyjąc grubo ponad 100 lat,
      jeśli ktoś chce mieć na tyle kasy aby się przelewało, czyli aby mieć więcej niż potrzebuje,
      jeśli ktoś chce żyć w pełni spokoju bez żadnego stresu, spokoju ducha jaki tylko może dać Pan Bog -
      wtedy wybiera ta osoba życie na co dzień z Bogiem.
      Jesli ktoś chce się lękać czy bać o przyszłość,
      martwić się czy wystarczy kasy do pierwszego,
      żyć w stresie o jutro -
      proszę bardzo, mamy wolna wolę, moze sobie liczyc na samego siebie.

      Usuń
    4. Danek8599, nadciśnienie jest chorobą.

      Usuń
    5. Moniko, polska dentystka z New York przeniosła się w wieku 62 lat tutaj na emeryturę na Florydę, miała znacznie zaawansowane nadciśnienie.
      Teraz miała czas zadbać o siebie, przeszła całkowicie na dietę warzywną.
      Straciła prawie 1/3 swojej wagi.
      Już po kilku miesiącach miała normalne ciśnienie krwi.
      Dzisiaj, 12 później nie ma żadnego problemu z nadciśnieniem.
      Ja bym wiec nazwał nadciśnienie przyległością wynikająca z nadwagi.
      Dla mnie nie jest to żadna choroba jeśli wystarczy schudnąć aby wszystko było w normie.

      Usuń

Bardzo proszę NIE komentuj jako Anonim.
Nie toleruję spamu i wulgaryzmów. Komentarze są moderowane, więc take your time. Jeśli uporczywie piszesz nie na temat, w końcu zrobi Ci się przykro. Mam doktorat z rugowania trolli i jęczybuł
***

Please, DO NOT comment as Anonymous.
Talk sense. Spam messages and filthy language won't be tolerated. I have a PhD in silencing trolls & crybabies (summa cum laude)